Po jasnej stronie życia

Psychologia w działaniu

Jesteśmy zaprogramowani na dążenie do szczęścia. Ale nie możemy bezczynnie liczyć na to, że życiowe zadowolenie pewnego dnia samo na nas spłynie. Musimy wyruszyć w drogę, zbierać doświadczenia.

Andrzej Lipiński: Deklaracja Niepodleg­łości Stanów Zjednoczonych określa prawo do poszukiwania szczęścia jako jedno z niezbywalnych praw. Czy neurobiologia potwierdza jego wagę?

POLECAMY

Tobias Esch: Nauka pokazuje, że szczęście to nie fenomen ezoteryczny – jesteśmy biologicznie zaprogramowani na dążenie do szczęścia. Nie przychodzimy na świat, by rozwijać w sobie depresję, nawet jeśli statystycznie przynajmniej raz w życiu dotyka ona każdego z nas. Ale przecież większą część życia spędzamy wolni od tego stanu. Na szczęście! Szczęście, rozumiane jako proces wewnętrznego dojrzewania, jest jak niewidzialna lina, po której kroczymy, rozwijając się i wzrastając.

Ludzie najczęściej kojarzą szczęście z poczuciem przynależności do „czegoś większego” – rodziny, grona przyjaciół, natury czy Boga. Czy to znaczy, że nie potrafimy znaleźć szczęścia w sobie?

Nie uważam tak. Nasze szczęście może płynąć z trzech źródeł. Pierwsze to szczęście okresu młodzieńczego, skaczące z gałęzi na gałąź, czerpiące siłę z chwil uniesienia, poszukujące przygód i gnające za spełnieniem pragnień. Zależy głównie od bodźców zewnętrznych i szybko przemija. Drugi rodzaj szczęścia odczuwamy jako ulgę, gdy poradzimy sobie z trudną sytuacją. Wreszcie trzeci rodzaj to stan zadowolenia czy szczęśliwości, gdy czujemy, że wszystko jest takie, jak powinno być, nie musimy już nigdzie gnać ani uciekać, nareszcie przybijamy do bezpiecznego portu. W tym stanie człowiek potrafi być szczęśliwy sam ze sobą. 

Dlaczego tak rzadko go osiągamy? 

Z naszych badań wynika, że chwile szczęścia ukierunkowanego na zewnątrz pojawiają się głównie w młodości, gdy ciekawość świata, kreatywność i plastyczność mózgu są najbardziej intensywne, a człowiek jest zorientowany na bodźce zewnętrzne. Z wiekiem struktura szczęścia przesuwa się w kierunku zadowolenia. Dzięki temu osiągamy większą stabilność, coraz częściej potrafimy być w zgodzie ze sobą. Nie jest to stan ekstazy, przypomina raczej błogi wewnętrzny uśmiech. Z biologicznego punktu widzenia nie powinniśmy osiągać tej fazy zbyt wcześnie, siedzielibyśmy bowiem z tym wewnętrznym uśmiechem w miejscu i nie zmienialibyśmy niczego wokół. Dlatego też brak zadowolenia w młodym wieku, ciągłe dążenie do zaspokajania potrzeb i pragnień są biologicznie jak najbardziej wskazane, to motor napędowy wzrostu. 

A zatem stopień szczęśliwości zależy od wieku...

Jestem o tym przekonany. Szczęście przeobraża się stale z upływem czasu. Potwierdzają to wyniki wielu badań z całego świata. Między niespokojnym szczęściem młodości a zadowoleniem wieku dojrzałego leży faza unikania napięć i zagrożeń. Dla wielu ludzi to przeładowany stresem okres wieku średniego, tzw. padół łez. Zatem badając fenomen szczęścia, musimy zawsze pamiętać, o której z tych faz mówimy.

Przez całe życie dążymy do stabilnego szczęścia wieku dojrzałego. Nikt nas w tym nie wyręczy...

Właśnie dlatego życie jest tak fascynujące. Nie możemy po prostu tkwić w bezczynności i liczyć na to, że życiowe zadowolenie pewnego dnia samo na nas spłynie. Musimy wyruszyć w drogę, zbierać doświadczenia, rozwijać się, poczuć smak autonomii...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI