Po co szukać guza w świecie

Wstęp

Hindus nie musiał pilnować ognia - jemu było ciepło. Zatem zaczął dociekać, kim jest i gdzie się znajduje. Odpowiedzi znajduje w sobie.

Prof. dr hab. Maria Krzysztof Byrski jest indologiem; wiele lat spędził w Indiach, w latach 1993-96 był tam ambasadorem RP. Napisał trzy książki: „Concept of Ancient Indian Theattre Munskiram....” Delhi 1974, „Manusmyrti i Kamasutra”, Bibliotheca Mundi, PIW 1985, „The Metho-dology of the Analysis of Sanskrit Drama”, Baratiya Vidya Brakashan, Delhi 1997, a także ponad sto artykułów naukowych i popularnych. Jest dyrektorem Instytutu Orientalistycznego Uniwersytetu Warszawskiego. Aktualnie pracuje nad monograficznym studium cywilizacji indyjskiej; żonaty, ma dwóch synów.

Krzysztof Jedliński: – Jaka jest podstawowa różnica w mentalności człowieka Wschodu i człowieka Zachodu?

Maria Krzysztof Byrski: – Ta różnica wyrasta przede wszystkim z innego wyzwania środowiska naturalnego. Aby lepiej to wytłumaczyć użyję przenośni: wyobraźmy sobie, że nasz praprzodek siedzi przy wyjściu do jaskini, podsyca ogień i myśli tylko o jednym: „co zrobić, żeby on się palił, a żebym ja mógł sobie spać”. W rezultacie człowiek Zachodu zbudował reaktor atomowy i w taki sposób swój dylemat rozwiązał. My wykształciliśmy w sobie postawę szarpania się z naturą, Hindus natomiast pod takim przymusem nigdy nie funkcjonował, jemu było ciepło.
Wyobrażam sobie Ariów, przybyłych 1500 lat przed Chrystusem gdzieś może z doliny Wołgi, zmaltretowanych drogą przez wysokie góry, mrozy, wichry – jak stają nagle na granicy doliny Indusu w Pendżabie i widzą kraj, w którym cytryna dojrzewa, wszystko kwitnie, słowem, raj na ziemi. Wyobrażam sobie, jak poczuli się ci zmarznięci, zmęczeni ludzie...
Tam nie trzeba pilnować ognia, żeby się przy nim ogrzać; jedynym istotnym dla człowieka działaniem to trwać i dążyć do doskonałości.
Europejczyk wciąż coś strugał, przybijał, majstrował, przykręcał – wyładowując w ten sposób swoją energię; Hindus nie potrzebował niczego przykręcać, tak jak Eskimos nie musiał wymyślać zamrażarki. Zatem wymyślił sobie inny problem: zaczął dociekać, kim jest i gdzie się znajduje. W ten sposób próbował okiełzać tę energię – wymyślił jogę.

– Czym jest joga?

– Joga (to znaczy dyscyplina) jest próbą nadania kierunku swojej energii. Hindus wymyślił dyscyplinę psychofizyczną, koncentrującą się na kierowaniu energii do wewnątrz, tzn. do badania, co znajduje się u mnie w środku, jakie odpowiedzi mogę znaleźć, dając nurka w moje własne wnętrze, a nie szukając guza po świecie. Taka postawa wynika również z przekonania, że rzeczywistość filozoficzna w najszerszym rozumieniu tego słowa jest tożsama z rzeczywistością zamkniętą we mnie. Hindus określi to tak: brahman równa się atman. Brahman to jest ta wielka rzeczywistość, a atman to zamknięta we mnie świadomość. Jeśli zatem poznam rzeczywistość we mnie, to poznam również tamtą rzeczywistość.

– Czy można powiedzieć, że Europejczyków charakteryzuje postawa ekstrawertywna, a Hindusów introwertywna?
– Tak, dokładnie tych terminów używamy. Indie to bezpieczne miejsce, oblane oceanem, z wysokimi górami... Mimo zdarzających się klęsk żywiołowych, mimo trzęsień ziemi – można się tam zamknąć. Tymczasem Europa jest miejscem, w którym aby  czegokolwiek dokonać, trzeba przekroczyć wodę – dlatego jesteśmy ekstrawertywni. Tradycyjne prawo zabrania Hindusom przekraczać wielką wodę, a jeżeli już tak się zdarzy, to Hindus, nim powróci, musi się oczyścić – oczekiwano tego nawet od Gandhiego.
My prawdopodobnie dojdziemy do tych samych wniosków, co Hindusi, tylko dużo dłuższą drogą. Jest taki kawał: co to jest komunizm? – brzmi pytanie. Komunizm to jest najdalsza, najtrudniejsza, najbardziej bezsensowna droga od kapitalizmu do kapitalizmu – brzmi odpowiedź.
Ja powiem tak: cywilizacja europejska to najdalsza, najtrudniejsza i najkosztowniejsza droga prowadząca do poznania samego siebie.

– Czy są w kulturze hinduskiej trudne do zaakceptowania przez nas zjawiska?

– Miałem taki moment w Indiach, kiedy wydawało mi się, że staję wobec zjawiska, którego prawdopodobnie nie uda mi się zaakceptować i zrozumieć: to był symbol falliczny w świątyni tzw. śiwalingam. Wydawało mi się, że mniej więcej wiem, o co Hindusom chodzi, no ale w centrum świątyni symbolu fallicznego nie zaakceptuję. Teraz już mi to nie przeszkadza, mało tego, mam nadzieję, że do takiego symbolu dojrzeje kiedyś cywilizacja zachodnia.

– To co najmniej zaskakujące stwierdzenie...
– Hindusi, dużo wcześniej od nas, zaakceptowali myśl, że rzeczywistość jest jednorodna, tzn. że zarówno jej materialna (cielesność), jak i niematerialna (duchowość) stron...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI