Po co nam dzieci

Wstęp

Barbara Smolińska jest psychoterapeutą. Zajmuje się terapią indywidualną, małżeńską i terapią rodzin. Od wielu lat związana jest z warszawskim Laboratorium Psychoedukacji. Wykłada w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie. Współpracuje z miesięcznikiem "Dziecko".

Zofia Barczewska: – Moja przyjaciółka, która od niedawna jest szczęśliwą mamą, twierdzi, że to nie ona ma swoją córeczkę, ale malutka Patrycja ma ją. Czy to my jesteśmy bardziej dla naszych dzieci, czy też one są dla nas?
Barbara Smolińska:
– Patrycja ma mamę, bo przez pierwszy rok życia to dziecko posiada swoją mamę, tę jedyną osobę, która się nim opiekuje na okrągło. Młoda mama jest w stanie wstać kilkanaście razy w nocy, nie zjeść przez cały dzień, bo akurat dziecko jej potrzebuje; potrzebuje osoby, która będzie stale przy nim i będzie zaspokajała jego potrzeby.

– A czy dziecko ma zaspokajać potrzeby rodziców? I jakie ich psychologiczne potrzeby zaspokaja?
– Najważniejsza to potrzeba przekazania uczuć swoim bliskim. Kiedy ludzie się bardzo kochają, chcą tą miłość przekazać dalej, chcą się nią podzielić, uzewnętrznić ją poprzez posiadanie dziecka. Czasami okazuje się, że dziecko ma zaspokajać także inne potrzeby matki i ojca. Rodzice chcą, żeby dziecko zrealizowało plany, których im nie udało się zrealizować, albo żeby w przyszłości się nimi zaopiekowało. 

– Czy są inne potrzeby rodziców, których dziecko nie powinno zaspokajać?
– Na pewno nie powinno zaspokajać potrzeb związanych z ich życiem osobistym. Nie powinno realizować pragnień rodziców ani wchodzić w relację partnerską z matką czy ojcem. Bywa, że kobieta samotnie wychowująca syna nieświadomie zaprasza go do takiej relacji, w której chłopiec wchodzi w rolę dorosłego partnera, nieobecnego ojca. Syn ma się opiekować mamą, ma spędzać czas z nią zamiast z kolegami. Taki chłopiec być może nie odejdzie od matki, kiedy przyjdzie na to czas. Zdarzają się mężczyźni koło czterdziestki, którzy mieszkają ze swoimi matkami, nigdy nie weszli w długotrwałą relację z kobietą, najwyżej mieli krótkie przygody. Tak naprawdę nie są w stanie odejść od matki, bo w ich odczuciu byłoby to zdradą. Niekiedy zaś syn wyzwoli się od matki, ale ma kłopot z wejściem w trwały związek z kobietą, ponieważ źle mu się to kojarzy. Często naturalna potrzeba posiadania dzieci może się przerodzić w kompulsywne dążenie do tego.

– Gdzie jest granica między zdrowym pragnieniem posiadania dziecka a kompulsywną potrzebą? Czy taką kompuls...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI