OSKARŻONY: SZCZUR

Wstęp

Najsłynniejsze procesy przeciwko zwierzętom przypomina KRZYSZTOF MOTYKA.

Termin „prawa zwierząt” używany jest od co najmniej kilkudziesięciu lat w dyskursie prawnym, moralnym, nawet potocznym, i coraz mniej razi on naszą intuicję językową, choć stanowi przedmiot kontrowersji naukowych. Zupełnie inaczej rzecz się ma z drugą stroną medalu – obowiązkami prawnymi zwierząt, w szczególności zaś ich odpowiedzialnością prawną. Zjawisko wymienione w tytule niniejszych uwag, podobnie jak na przykład pociąganie do odpowiedzialności prawnej osób zmarłych, a nawet rzeczy takich jak kamienie, wzbudza zazwyczaj uśmiech, połączony niekiedy z drwiną skierowaną pod adresem czasów i społeczeństw, w których miało ono miejsce. Tymczasem niejeden z uczonych zajmujących się prawem w szerszej perspektywie podkreślał, że ograniczanie pojęcia podmiotowości prawnej, w tym odpowiedzialności prawnej, do osób fizycznych (tj. ludzi) i tzw. osób prawnych, jest – z punktu widzenia i historycznego, i teoretycznego – nieuzasadnione. Sto lat temu zwracał na to uwagę między innymi twórca psychologicznej teorii prawa – polski uczony Leon Petrażycki (np. w wydanej ostatnio na nowo książeczce „O pobudkach postępowania i o istocie moralności i prawa”). W ostatnich latach problematyka ta dyskutowana jest przez wielu poważnych autorów na łamach renomowanych czasopism naukowych, co świadczy o tym, że stara paremia „Omne ius hominum causa constitutum est”

(„Prawo istnieje wyłącznie dla ludzi”) wciąż bywa poddawana w wątpliwość.
Najbardziej spektakularnym przejawem przypisywania podmiotowości prawnej zwierzętom było pociąganie ich do odpowiedzialności karnej. Zjawisko takie, łączone przez niektórych z „ciemnym średniowieczem”, występowało w wielu kulturach prawnych różnych czasów, poczynając od najodleglejszych. Kary dla zwierząt przewidywało perskie ustawodawstwo Zaratustry (VII/VI w. przed Chr.) oraz Prawo Mojżesza, w myśl którego „jeśliby wół pobódł mężczyznę lub kobietę tak, iż ponieśliby śmierć, wówczas wół musi być ukamienowany” (Wj 21, 28). Podobną myśl znajdujemy na przykład u Platona, który pisał, że „jeżeli (...) jakieś zwierzę pozbawi życia człowieka (...), to krewni powinni wytoczyć mu proces o zabójstwo” („Prawa”, IX). W starożytnych Atenach sprawy takie, podobnie jak przypadki morderstw dokonanych przez nieznanych bądź zbiegłych sprawców i przypadki śmierci spowodowanej przez rzeczy martwe, rozstrzygano w Prytanejonie – budynku pełniącym w pierwszym rzędzie funkcję centrum uroczystości państwowych. Badania wskazują jednak, że procesy przeciwko zwierzętom nie były zabawą, lecz działaniem całkiem serio, mającym na celu dobro społeczności.

Równie serio pociągano zwierzęta do odpowiedzialności karnej w czasach nowożytnych. Jak podaje Otto von Gierke
(„Der Humor im deutschen Recht”, Berlin 1871), w myśl dawnego prawa niemieckiego „w razie gwałtu nad kobietą, wraz ze zburzeniem domu, w którym czyn ten został dokonany, wszystko, co w nim żyło, ponosi śmierć: ludzie i bydło, psy, koty, gęsi i kury – za to, że nie przyszli z pomocą ofierze lub przez krzyk
nie sprowadzi...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI