Ojcowie, paplajcie

Rodzina i związki Praktycznie

Pokazać swoje uczucia, czasem słabość, wątpliwości - to jest wielkość ojców. Powiedzieć dziecku, że jest się z niego dumnym - teraz, dzisiaj, a nie na łożu śmierci. Więcej spontaniczności, „paplania” - radzi ojcom Luis Alarcon Arias.

LUIS ALARCON ARIAS jest psychologiem klinicznym, superwizorem, prezesem Stowarzyszenia na rzecz Przeciwdziałania Przemocy w Rodzinie „Niebieska Linia”, wykładowcą w SWPS. Prowadzi Centrum Terapii Skoncentrowanej na Rozwiązaniach, CTSR (www.ctsr.pl).

MAGDA BRZEZIŃSKA: – W listach nadsyłanych w ramach naszej akcji „Droga do Ojca” często przewijają się bolesne wspomnienia ojca stosującego przemoc. Ojca pojawiającego się głównie po to, by wymierzyć karę, przekonanego, że jeśli dzieciom zabraknie jego ręki, to nie wyjdą na ludzi…
LUIS ALARCON ARIA
S: – Och, no tak, przez to „droga do ojca” jest drogą przez mękę. Po pierwsze dlatego, że zazwyczaj tego ojca po prostu nie ma. I ta nieobecność wcale nie jest charakterystyczna dla współczesnego świata, modelu życia. Im dłużej pracuję z mężczyznami i rodzinami, tym bardziej przekonuję się, że ciągle jesteśmy niewolnikami pewnej postaci ojca, wykreowanej dawno temu, która na początku procesu cywilizacyjnego miała ewolucyjne i kulturowe uzasadnienie: rolą mężczyzny było opuszczanie domu, by polować, zabezpieczać byt rodziny. Potem taki wizerunek ojca oddalonego zachował się w kanonach religijnych i do dziś jest promowany. Kilka dni temu w audycji radiowej w pewnej stacji religijnej usłyszałem, że ojciec powinien być stateczny, stanowczy, ale sprawiedliwy.

Mało osiągalny dla dziecka?

– No tak, bo te cechy – przypisywane właśnie ojcom – mają się nijak do budowania związków interpersonalnych. W takim ujęciu ojciec jest postacią, której trzeba się bać, jest instancją, decyduje o bardzo wielu rzeczach w życiu rodziny, niekiedy niestety nawet ręką... Choć świat tak bardzo się zmienia, to jednak obraz ojca jest niezwykle konserwatywny, odporny na zmiany. Ciągle funkcjonuje przekonanie, że ojciec ma być właśnie taki.

U początkujących, trzydziestoletnich ojców też jest obecny taki rys?
– Bycie ojcem jest bardzo mocno związane z procesem kształtowania się męskiej tożsamości. Na jednym krańcu męskiego świata są ojcowie, którzy realizują bardzo konserwatywny obraz mężczyzny i ojca. Uważają, że ojciec powinien zachowywać pewien dystans, być poza światem emocjonalnym, bo emocje są zarezerwowane dla kobiet. Natomiast mężczyzna jest ekspertem, który ma zawsze ostatnie słowo, który decyduje, sądzi i osądza. Jest instancją i wie najlepiej, więc powinien ukarać, ale „z miłością, dla dobra dziecka”, co wydaje się absurdalne. Na drugim krańcu męskiego świata są ojcowie kompletnie zagubieni – ze względu na wiek, środowisko, wpływ rodziny, wpływ mediów. Nie radzą sobie, bo tak naprawdę nie wiedzą, kim są. Bardzo obciążającym bagażem są dla nich wspomnienia zachowań ich ojców, które im się nie podobały i przeciwko którym się buntowali. W efekcie dziś nie wiedzą, co to znaczy być mężczyzną i ojcem.

To dwa krańce, a kto jest w środku?

– Cała gama ojców – albo bardziej zbliżonych do tej konserwatywnej postaci, albo do tej zagubionej. Coraz więcej jednak jest mężczyzn poszukujących, podejmujących wysiłek, żeby kształtować swoje relacje z dziećmi na trochę innych zasadach, niż robili to ich ojcowie. Oni zaczynają wsłuchiwać się we własne życie emocjonalne i wyrażają swoje emocje. Widzę to choćby u mojego syna. On jest bardziej rozwinięty emocjonalnie niż ja, o wiele łatwiej jest mu poruszać się po sferze emocjonalnej niż mężczyznom z mojego pokolenia, zwłaszcza z jego konserwatywnej części. Dziś mężczyźnie wolno już posługiwać si...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI