Co jakiś czas nachodzi nas myśl, że trzeba zrobić porządek. Ze swoimi planami i działaniami, ze swoim otoczeniem czy w swoich relacjach z innymi ludźmi, czyli we wszystkim tym, co nazywamy „moje”, a co William James nie bez racji nazywał szeroko pojętym Ja. Jeszcze wczoraj, o dziwo, bałagan nam nie przeszkadzał, ale dzisiaj stał się nie do zniesienia. Zaczynamy sobie patrzeć na ręce, przyglądać się sobie podejrzliwie. I zabieramy się do porządków.
Ktoś zauważył, że najlepszy sposób na porządek wokół Ja to nierobienie nieporządku. Rzecz jednak w tym, że to raczej niemożliwe, bo nawet jeśli sami bałaganu nie robimy, to robi się on sam z siebie. Trochę tak, jak w ogrodzie – nawet codzienne usuwanie chwastów nie uchroni nas przed nowymi. Wyrosną i tak.
Być może pedanci i perfekcjoniści radzą sobie jakoś z poszukiwaniem porządku, ale pomyślmy, jak drogo za to płacą. Nadmiar porządku, podobnie jak...
Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.