Obecność zamienić w czułość

Na temat Rodzina i związki

Kiedy się zjawia, nie wiemy, co z nią zrobić - ani wtedy, gdy mamy ją w sobie, ani wtedy, gdy ktoś nam ją okazuje. Zabijamy ją więc: myślą, słowem, uczynkiem czy zaniedbaniem. To niestety proste, bo jest uczuciem niezwykle delikatnym. I płochliwym - łatwo może się schować za jakąś zasłoną. Czułość. Odnajdźmy ją, ochrońmy i ocalmy w sobie.


Dorota Krzemionka: – Fora internetowe pełne są tęsknoty za czułością. Ludzie chcą jej doświadczyć. Nic dziwnego. Jak pisał Albert Camus w Dżumie: „Jeśli istnieje coś, czego można prag[-]nąć zawsze i osiągnąć niekiedy, to jest to czułość ludzka”. Czym ona jest?
Piotr Fijewski: – Czułość jest siostrą miłości. Z miłością łączy ją wiara w dobry porządek świata. Jest rodzajem przeżycia, stanu wzruszenia drugą osobą, poruszenia emocjonalnego w bliskim empatycznym kontakcie. To wzruszenie wyraża się w trosce, okazanej opiece, opiekuńczości. Przy tym ważna jest łagodność i delikatność osoby, która czułość okazuje. Uważność, żeby coś dać, a zarazem nie naruszyć granic tego obdarowywanego.

O takiej uważności pisał Jonasz Kofta w swoim wierszu: „Nie chcę cię dotknąć / Boję się / Boję się twego bólu / Chcę ci zostawić twą samotność / A swą obecność zmienić w czułość”. Na czym polega czuła obecność? Czego potrzeba, by się pojawiła?
MARIA KRÓL-FIJEWSKA: – Trzeba zobaczyć w drugiej osobie kogoś bezbronnego. Ten sam rodzaj przejęcia się, wzruszenia kimś pojawia się, kiedy widzimy w nim bezbronne dziecko.
Piotr Fijewski: – Czułość pojawia się, gdy bezbronność jednej osoby spotyka się z otwartością drugiej, która czułość wyraża. Tym, co ewidentnie różni czułość od troski i opieki, jest kontekst „tu i teraz”.

Pamiętam taką chwilę czułości, gdy Eugenia, mała bohaterka filmu Jana Jakuba Kolskiego „Jasminum”, przynosi nowe buty bratu Zdrówko... Na twarzy zakonnika, którego gra Janusz Gajos, maluje się poruszenie, zaskoczenie, bezradność, łagodność. Być może to pierwszy raz w jego życiu, gdy ktoś okazał mu czułość. I gdy sam ją poczuł...
Piotr Fijewski: – Czułość jest właśnie doświadczeniem głębokiej, ciepłej i dobrej wymiany między dwojgiem ludzi. Jedna osoba okazuje czułość, a druga jest gotowa to przyjąć, co automatycznie wzmacnia reakcję pierwszej osoby. W czułości doświadczamy troski i dawania opieki. Ale nie tak, jak często robimy, gdy myślimy o kimś, na przykład chodząc po sklepie: kupię mu prezent, coś dla niego zrobię... Wtedy przejmujemy się tą osobą, uświadamiamy sobie, że ją kochamy, ale nie mamy z nią kontaktu. Odraczamy nasze działanie. Tymczasem czułość może zaistnieć tylko w kontakcie z kimś tu i teraz.
MARIA KRÓL-FIJEWSKA: – W tym sensie można powiedzieć, że opieka nad kimś jest projektem długoterminowym, a czułość to trochę uczucie, trochę działanie, ale wyrażone tu i teraz.
Wśród dorosłych panują różne reguły gry, często nie dopuszczają one żadnych ulg. Na przykład reguła sprawiedliwości mówi: jak ja tobie, tak ty mnie. Ale w dobrych, bliskich relacjach reguły są złagodzone, czasem pojawia się reguła miłosierdzia: traktuję cię nie tylko tak, jak na to zasługujesz, jak ci się należy, ale czasem robię dla ciebie coś więcej, zostawiam ci więcej przestrzeni, traktuję cię bardziej przyjaźnie. Czułość sprawia, że staram się komuś stworzyć dobre miejsce do wzrastania, taki ciepły inkubator.

Tańcowała wina z krzywdą

Prof. dr hab. BOGDAN DE BARBARO, psychiatra i psychoterapeuta, superwizor terapii. Kieruje Zakładem Terapii Rodzin Katedry Psychiatrii Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego: – Lubię czułość, tę mieszankę wzruszenia, zachwytu, miłości, bezpieczeństwa i nagości. Aby ona się pojawiła, musi być emocjonalnie bezpieczna przestrzeń – ona jest przedpokojem do czułości. Co ją wyznacza? Nie tylko to, co się dzieje w relacji między osobami. Muszę też mieć w sobie wewnętrzne bezpieczeństwo, a ono wynika z długiej historii zaczynającej się w dzieciństwie. Potrzebne jest, byśmy przeżyli w dzieciństwie bezpieczną więź, o jakiej pisze w swojej koncepcji przywiązania brytyjski psychoanalityk John Bowlby. Więź jest mostem między tym, co wewnętrzne a tym, co interpersonalne. Jeśli doświadczymy bezpiecznej więzi w dzieciństwie, to potem łatwiej jest nam dawać i przyjmować bliskość i odnosić się do kogoś czule. Jeśli ktoś we wczesnym dzieciństwie doznał uczuciowych zranień, to w życiu dorosłym wydaje mu się, że każdy, kto się do niego zbliża, zagraża mu. Choć tej bliskości potrzebuje, to nie zaryzykuje otwartości, która jest warunkiem czułości. Natomiast bezpieczna więź ułatwia odrzucanie zasłon. Nie ma wstydu w czułości, możemy być intymni i nie boimy się, że to zostanie zlekceważone, wyszydzone, skrytykowane czy obśmiane. Na terapię małżeńską przychodzą często partnerzy uwikłani w wieloletnią grę: „Ty jesteś nie OK”. W tej grze próbują sobie nawzajem udowodnić, że nie są w porządku. Powstaje błędne koło oskarżeń, obwiniania i poczucia krzywdy. Może się ono kręcić przez wiele lat. Jeśli para trwa w takim tańcu krzywdo-winy, to nie ma warunków, nie ma przestrzeni na czułość, chociaż partnerzy mogą jej bardzo potrzebować. Ale zamiast powiedzieć: Brakuje mi twojej czułości, on czy ona mówi raczej: Znowu się spóźniłeś, albo: Dlaczego ty zawsze zostawiasz bałagan na stole? Taki taniec toczy się po kole, dochodzą bieżące zranienia. Koleiny są coraz głębsze, coraz łatwiej w nie wpadać, rośnie rachunek krzywd. Jak w takim klimacie czule objąć partnera, jeśli przed chwilą mnie zranił... Bywa, że w efekcie terapii partnerzy są gotowi ryzykować oznaki czułości. Na przykład takim znakiem i próbą wyjścia z niszy krywdo-winy jest powiedzenie: kocham cię. Pamiętam film, gdzie przyjaciele kłócili się ze sobą. I nagle jeden z nich, w kulminacyjnym zdawałoby się momencie kłótni mówi do drugiego: Ja też cię kocham. Ten drugi zgłupiał, taniec został przerwany.

W naturalny sposób taka czuła przestrzeń pojawia się w relacji z dzieckiem. Na blogu „Opisanie świata” Dorota pisze: „Widziałam dwutygodniowe dziecko. Wyglądało trochę jak ET. Wszystko mnie w nim wzruszało. I sino-czerwona twarz, i wielkie oczy, i malutka główka. Myślałam, ile się namęczyło, zanim pojawiło się na świecie, takie maleńkie i bezbronne. A potem wyjęłam album ze zdjęciami Mamy. Pogrzeb. Cmentarz. Do dziś to mnie przerażało, teraz przerażenie ustąpiło miejsca czułości. Zobaczyłam taką samą bezbronność. Zapragnęłam przytulić Mamę, by czuła się bezpiecznie w tamtym innym świecie”. Dostęp do takiego stanu czułości jest czymś wyjątkowym. Dlaczego?

POLECAMY

Piotr Fijewski: – Jednym z powodów jest czas, który goni jak szalony. Aby móc wyrażać albo doświadczyć czułości, czas musi bardzo zwolnić. Czułość pojawia się w rzeczywistości ładu, porządku, bezpieczeństwa, harmonii, zwolnionego tempa, głębokiego doświadczenia. To nie jest działalność celowa, obliczona na efekt: pogłaszczę kogoś po głowie i dzięki temu coś zyskam, coś będę z tego miał, na przykład ten ktoś uspokoi się, przestanie mieć do mnie pretensje... Na czułość trzeba mieć w sobie przestrzeń, głęboką uważność na drugą osobę. Jako dawca czułości cały czas mam włączony empatyczny odbiornik na tego kogoś, bo poruszam się na granicy naszych terytoriów psychologicznych.

Czego potrzeba, by poczuć czułość?

...

Ten artykuł jest dostępny tylko dla zarejestrowanych użytkowników.

Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się.

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI