O wstydliwych sprawach

Wstęp

Wiedza merytoryczna dotycząca seksu i dojrzewania jest łatwo dostępna zarówno nauczycielowi, jak i uczniowi. Ale dla młodego człowieka ważne jest nie tylko CO, ale KTO, w jaki sposób, z jakim nastawieniem i że w ogóle wprost i twarzą w twarz – mówi do niego o intymnych sprawach.

Od ponad dwudziestu lat prowadzę lekcje wychowania seksualnego – nazywam je lekcjami o miłości i seksie. Jestem edukatorem seksualnym, ale także psychoterapeutką psychoanalityczną, dlatego moja wiedza dotyczy zarówno teoretycznej, jak i emocjonalnej strony tematu.

Psychologia dojrzewania, problemy z rówieśnikami, rodzicami i nauczycielami, pierwsze kłopoty z intymnością i miłosnymi związkami... To właśnie znajomość psychologicznych mechanizmów rządzących uczniem i jego relacją z autorytetami pozwala nam go zrozumieć i pomóc mu, ułatwia też rozmowę z klasą na trudne tematy. Niejednokrotnie słyszałam opinie, że poruszając tematy intymne, wywołujemy wilka z lasu.

Ci, którzy tak twierdzą, zdają się nie dostrzegać, że wilk od dawna nie siedzi w lesie. Uczniowie (w tym użytkownicy portali dla nastolatków) mają mnóstwo dręczących ich pytań, na które szukają odpowiedzi – bez naszej ingerencji, niezależnie od tego, czy mówimy o intymności, czy też nie. Naiwni są dorośli, którzy myślą, że mogą odizolować dzieci od świata pełnego przecież intymnych treści. Nie powstrzymamy dojrzewania, sygnałów z ciała i psyche. Głupotą jest udawać, że dzieci są aseksualne i tylko źli dorośli poprzez media je brukają. Ile takich pytań, przez ile dni i nocy zadają sobie nastolatkowie, którzy nie mają szczęścia spotkać kogoś, komu mogą je zadać, co budzi w nich niepotrzebne lęki, a często nakłania do destrukcyjnych zachowań. Dlatego trzeba mówić o intymności i seksie, o ciele, doznaniach i przeżyciach emocjonalnych. Ale trzeba to robić DOBRZE.

Wiedza na temat seksualności i intymności jest niezbędna w każdym wieku. Jednym po to, by zaspokoili ciekawość i nie doznali szoku, czerpiąc wiedzę z niewłaściwych źródeł. Drugim, by nie bali się dorastać. Innym, by nie popełniali błędów i nie musieli potem żyć z ich konsekwencjami. Kolejnym, by zaznali spokoju, następnym, by nabrali pewności siebie itd.

Seks i polityka

Karierę „uświadamiacza” rozpoczęłam tuż po skończeniu studiów, w podwarszawskiej szkole podstawowej. Od tamtej pory, najpierw jako nauczyciel biologii, potem pedagog szkolny, a następnie już jako psychoterapeuta mogłam obserwować los przedmiotu „wychowanie seksualne” w szkole. Niestety, zauważyłam ścisłą korelację między aktualną sytuacją polityczną a lekcjami uświadamiającymi.

Przed rokiem 1989, kiedy kończyłam organizowany przez CDN i Zakład Seksuologii i Patologii Więzi Międzyludzkich kurs przygotowujący do prowadzenia takich zajęć, przedmiot nazywał się „przygotowanie do życia w rodzinie socjalistycznej”. Nazwa przetrwała z czasów, gdy sama jako uczennica liceum byłam uświadamiana raz w tygodniu podczas specjalnej lekcji. Zajęcia prowadziła starsza pani i czytała nam różne artykuły z gazet, bynajmniej nie na temat seksu. Gdy zaczynałam prowadzić ten przedmiot – nazwa się nie zmieniła.

Wówczas każdy wychowawca musiał co drugą godzinę wychowawczą poświęcić tematowi przygotowania do życia. Ponieważ wychowawcy nie wiedzieli, jak to robić, zajęcia odbywały się najczęściej jedynie na papierze – były fikcyjnymi tematami wpisywanymi do dziennika. Ale zdarzało się, że niektórzy, mając poczucie winy z powodu nierealizowanego programu, zapraszali czasami na lekcje specjalistę z zewnątrz.

Po 1989 roku, w zależności od składu rządu, przygotowywano różne ustawy regulujące obowiązek uświadamiania w szkołach, raz likwidujące przedmiot jako niepotrzebny, a nawet szkodliwy, raz czyniące z niego sztandarowy argument wyborczy. Jednak kadencje rządów są zbyt krótkie, by coś zostało uchwalone i wcielone w życie, a najczęściej kolejny rząd dla samej zasady obala ustalenia poprzedniego.

Tak więc przygotowanie do życia w rodzinie socjalistycznej wraz ze skróceniem nazwy o socjalizm – uległo skróceniu do zera. Teraz niemal zeszło do podziemia, z którego wyciągane jest na wyraźne żądanie uczniów lub ich wychowawców, pod warunkiem, że szkoła znajdzie na ten cel pieniądze. Poza tym udział ucznia w takiej lekcji wymaga obecnie zgody rodziców. A nie wszyscy takiej zgody udzielają. Być może ich własne doświadczenia z czasów szkolnych budzą obawy, a może ulegają powszechnemu mitowi, że uświadamianie nakłania do rozpusty. Skutek jest taki, że nauczyciele boją się poruszać takie tematy na lekcji, a dyrektorzy zapraszać specjalist...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI