Nie ma ścieżek gotowych...

Wstęp

Nauczyciel, który wzbudza w swoim uczniu poczucie własnej wartości i ważności, to prawdziwy profesjonalista. Może stanie się dla niego wzorem? Aby tak się stało, nauczyciel przede wszystkim pracuje nad własną jakością po to, żeby znajdować ciągle na nowo ścieżki osobistej twórczości.

Kiedy 25 lat po studiach psychologicznych w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, po przeróżnych specjalizacjach (m.in. psycholog kliniczny) i szkoleniach, po kolejnych studiach (reżyseria teatralna), podjąłem pracę w Zespole Placówek Kształcenia Artystycznego w Białymstoku (dziś Zespół Szkół Muzycznych) jako psycholog szkolny, z niepokojem myślałem, że moja decyzja jest szczytem niekompetencji zawodowej. Nie jestem przecież muzykiem, jak więc mam pracować z przyszłymi muzykami? Nie otrzymałem żadnych wskazówek, gdyż mój poprzednik odszedł, zanim zdążyłem poprosić go o pomoc. Coś podpowiadało mi, że w szkole muzycznej, artystycznej, potrzebna jest przede wszystkim empatia.

Niezgoda na „ukryty program”


Jednym z największych problemów była moja niezgoda na zaakceptowanie „ukrytego programu”, który obowiązywał w szkole, a którego sens odczytałem w sposób następujący: „przyjmujemy do szkoły talenty muzyczne, uczymy po to, aby odnosiły w przyszłości znaczące sukcesy muzyczne na forum ogólnopolskim”. Miałem opory przed takim programowym założeniem. Dziwiłem się, gdy słyszałem hasło: MUZYKA JEST SENSEM ŻYCIA. Bo jestem przecież pewien, że „muzyka” nie przytuli, nie wysłucha, nie powie dobrego słowa, nie poda herbaty, nie zapłacze w chwili smutku czy bezradności... Tak, nie zgadzam się z tym hasłem. Bardziej prawdopodobne wydaje się bowiem poszukiwanie i znalezienie sensu życia w relacjach z innymi, z istotami z krwi i kości.

Wierny własnym założeniom zacząłem szukać swego miejsca w systemie edukacyjnym szkoły, zdany praktycznie na siebie, ponieważ oczekiwania wobec psychologa szkolnego są sformułowane w tzw. zakresie obowiązków bardzo ogólnie i enigmatycznie. Odnosiłem wrażenie, że podtrzymywano zatrudnianie psychologa bardziej ze względu na przepisy niż z prawdziwej potrzeby, którą mogłoby dostrzegać kierownictwo czy inne osoby pracujące w szkole.

Jako psycholog z doświadczeniem klinicznym, chciałem stworzyć własny sposób oddziaływań profilaktycznych i terapeutycznych. W rozmowie z dyrekcją szkoły apelowałem, aby do psychologa szkolnego nie kierowano uczniów „za karę” i zadeklarowałem, że podejmę rozmowę-spotkanie z każdym uczniem, który będzie tego chciał. Również ewentualne zajęcia psychoedukacyjne w ramach godzin wychowawczych będę realizował tylko wtedy, gdy wychowawca zasygnalizuje mi, że on i klasa wyrażają taką potrzebę i chcą spotkać się z psychologiem, wcześniej uzgadniając interesujący klasę temat czy problem.

Diagnoza potrzeb


Początek każdego roku szkolnego przeznaczałem na rzetelną diagnozę potrzeb uczniów. Dzięki temu mogłem skutecznie wspierać, wspomagać i współtworzyć aurę sprzyjającą osiąganiu przez nich coraz pełniejszej dojrzałości w czterech sferach: fizycznej, psychicznej, społecznej i duchowej.

- Sfera fizyczna. Założyłem sobie, że będę pomagał młodzieży w zdobywaniu wiedzy i umiejętności prowadzenia zdrowego stylu życia, m.in. poprzez uczestniczenie z nimi w zajęciach sportowych na basenie (wyścigi, opanowywanie umiejętności ratowniczych) oraz wspólne organizowanie i udział w rajdach pieszych po Puszczy Knyszyńskiej. Będę poświęcał również czas spotkań indywidualnych i klasowych tematowi poziomu aktywności (aktywacji) wewnętrznej i fizycznej, która sprzyja dobremu nastrojowi i poczuciu odprężenia, relaks...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI