Nie ma rady na bezradność?

Wstęp

Dzieci bezradnych rodziców uczą się niesamodzielności i apatii w domu. Ale w szkole można je oduczyć bezradności i pokazać, że mogą żyć całkiem inaczej niż ich bliscy! To nauczyciele muszą otworzyć przed tymi dziećmi drzwi do innego świata i pomóc zdobyć do nich klucz...

POLECAMY

Nikt nie może dać człowiekowi poczucia niższości bez jego zgody (Eleanor Roosevelt)

Zjawisko bezradności społecznej nie jest w Polsce nowe i – co więcej – wraz z ogólnym rozwojem gospodarczym kraju wcale nie maleje. Czym jest bezradność społeczna? W Psychologii pod redakcją Jana Strelaua czytamy, że to: „nieumiejętność radzenia sobie w sytuacjach społecznych. Jest to także poczucie braku sprawczości, niemożność wpływania na własną sytuację w środowisku społecznym i wywierania rzeczywistego wpływu na bieg zdarzeń…”

Nas interesuje, jak w sytuacji bezradności społecznej odnajdują się dzieci w wieku szkolnym i jaką rolę może spełniać szkoła, co mogą zrobić nauczyciele, aby
skutecznie pomóc ofiarom bezradności – swoim uczniom. Nie ma wątpliwości, że brak jakiejkolwiek pomocy dzieciom z rodzin bezradnych społecznie powoduje nasilenie się zjawiska dziedziczenia tej bezradności przez kolejne pokolenia. Mówi się nawet o „wyuczonej” bezradności. Uczą się jej dzieci, które niczego innego, poza objawami owej domowej apatii, nie widzą. W domu stykają się jedynie albo z agresją, albo z całkowitą biernością i brakiem zainteresowania ze strony dorosłych. W ten sposób dzieci stają się ofiarami bezradności rodzicielskiej i zarazem wychowawczej.

Ta bezsilność może (ale wcale nie musi) iść w parze z bezradnością stricte społeczną. Niektórzy dorośli radzą sobie przecież w życiu, np. przy wsparciu instytucji pomocy społecznej, ale jednocześnie są całkowicie pozbawieni instynktów rodzicielskich czy opiekuńczych i zaniedbują swoje dzieci. Z bezradnością społeczną idzie często w parze postawa roszczeniowa – rodzice oczekują wiele po działaniach „innych” (gminy, rządu, bogatych kuzynów), „bo im się należy”, ale sami nie podejmują żadnych działań, aby zmienić swój los. Dzieci, obserwując taki sposób postępowania, „zarażają się” bezradnością, zwłaszcza gdy nie widzą wokół żadnego innego wzorca zachowań.

Przepis na bezradność


Przyczyny bezradności opiekuńczo-wychowawczej są różne. Najczęstsze to:
•    deficyt uczuciowy ze strony rodziców, często przechodzący z pokolenia na pokolenie,
•    braki intelektualne rodziców, którzy nie zdają sobie sprawy ze swoich niedociągnięć wychowawczych,
•    kłopoty zdrowotne rodziców,
•    skrajna bieda, wymagająca zabiegów o przeżycie, z pominięciem nawiązywania więzów uczuciowo-rodzinnych (bywają, oczy­wiście, sytuacje, w których bardzo biedni ludzie tworzą kochające się rodziny, ale to wyjątki),
•    wielodzietność, która w wielu przypadkach nie pozwala rozwinąć bliskich więzów między rodzicami a dziećmi i nie zapewnia dzieciom należytej opieki,
•    brak wzorców rodzicielsko-opiekuńczych, zaczerpniętych z własnych rodzin w procesie socjalizacji.

Gdy dzieci z takich zaniedbanych rodzin trafiają do szkół, często po raz pierwszy kontaktują się z osobami spoza rodziny (przeważnie nie uczęszczają do przedszkoli). W szkole prezentują dwie przeciwstawne postawy: są albo agresywne w stosunku do rówieśników i nierzadko nauczycieli, albo wycofane i apatyczne.
Rola szkoły w przezwyciężeniu nawyków wyniesionych z rodzinnych domów jest nie do przecenienia. Mam tu na myśli nie tylko rolę nauczycieli, którzy bezpośrednio stykają się z dziećmi w procesie nauczania, ale także innych osób, które mogą obserwować dzieci w szkole i wpływać na nie (personel pomocniczy, panie woźne, panie ze stołówki, pielęgniarkę).

Ważne jest, by opiekunowie w szkole rzeczywiście zai...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI