Nauczyciel mówi do ucznia... Co z tego wynika?

Wstęp

Nauczyciele wierzą w moc oddziaływania słowem. Są przekonani, że nauczanie ma być jasne, proste i „domknięte” - to znaczy nie powinno prowokować uczniów do stawiania pytań ani rozbudzać ich wątpliwości czy skłaniać do myślenia.

Człowiek żyje wokół słowa, poprzez słowo oraz dzięki słowu. Siła słowa bywa olbrzymia – oddziałuje ono zarówno na procesy psychiczne, jak i psychosomatyczne. Wpływa silnie na relacje między ludźmi i na jakość ich współdziałania. To, co „czyni” słowo, zmierza najczęściej w dwóch kierunkach: może wspierać i motywować do dalszego działania i samorealizacji bądź demobilizować i zniechęcać. W szkole wypowiedzi nauczyciela wartościują ucznia, wpływają na jego sposób myślenia, opinie, zachowanie, wiedzę etc. Warto się więc zastanowić, jak i o czym we współczesnej szkole nauczyciele mówią do uczniów.

Aby to sprawdzić, przeprowadziłam badania wśród 155 nauczycieli i 244 uczniów szkół gimnazjalnych w Krakowie. Poprosiłam ich o wypełnienie ankiet, nagrałam też 20 godzin lekcyjnych języka polskiego, matematyki, historii, fizyki, wiedzy o społeczeństwie, przygotowania do życie w rodzinie i religii. Z nagrań sporządziłam stenogramy, które wykorzystałam do analizy jakościowej lekcji.

Uzyskane wyniki (zarówno jakościowe, jak i ilościowe) pozwoliły mi ustalić: czas, jaki wychowawca poświęca na mówienie do wychowanka na lekcji, formy wypowiedzi nauczycieli i uczniów, treści i cele mówienia nauczycieli na lekcjach.

Monolog czy dialog

Specyfika komunikacji między nauczycielem i uczniem na lekcji polega na komplementarności, czyli dopełnianiu komunikatów nauczyciela komunikatami ucznia. Określony sposób mówienia wychowawcy „wywołuje” odpowiadający mu sposób mówienia wychowanka. Taka sytuacja wynika z wiodącej roli pedagoga. Zatem od nauczyciela zależy, czy wygłosi na lekcji monolog, czy też wejdzie w dialog z uczniem.

W moim badaniu nauczyciele i uczniowie sami oceniali, ile czasu poświęcają w trakcie lekcji na mówienie. Okazało się, że nauczyciele mówią znacznie więcej niż uczniowie – według ocen ich samych nawet do 70 procent godziny lekcyjnej. Z kolei zdecydowana większość uczniów oceniła, że ich wypowiedzi zajmują nie więcej niż 20 procent godziny lekcyjnej.

Tę dysproporcję da się wytłumaczyć specyfiką profesji nauczycielskiej, jednak jest ona zastanawiająca, ponieważ – jak zauważyła w książce Tożsamość nauczycieli Henryka Kwiatkowska: „dziś nauczyciel jest potrzebny inaczej (...), to znaczy w kierunku usprawniania w metodzie dochodzenia do wiedzy, czego rezultatem może być «konstruowanie wiedzy w szkole», a nie jej przyswajanie aksjologiczne, to jest tłumaczenie (a nie przekazywanie) złożonego świata wartości współczesnego człowieka”.

Uzyskane przeze mnie wyniki ujawniają przemożną wiarę nauczycieli w moc oddziaływania słowem oraz przekonanie, że nauczanie powinno być jasne, proste i „domknięte” – to znaczy nie prowokować uczniów do stawiania pytań, nie rozbudzać wątpliwości, nie skłaniać do myślenia. Tyle tylko, że w takiej sytuacji uczniowie nie mają szans na wypowiedzenie się, na błądzenie i samodzielne poszukiwanie rozwiązań. Taki styl przekazywania wiedzy wzmacnia w młodzieży postawy pasywne i roszczeniowe.

O obszerności wypowiedzi nauczycieli świadczy także dokonana przeze mnie analiza stenogramów nagrań lekcji. Długie monologi pojawiają się na zajęciach z języka polskiego, historii oraz, co ciekawe, fizyki. Najczęściej są one wprowadzeniem do nowego tematu, połączonym z konkretnymi poleceniami, lub wyjaśniają zawiłe problemy albo zjawiska, które niekoniecznie wynikają ze stawianych przez uczniów pytań. Są raczej przejawem samodzielnej inicjatywy uczącego, częścią jego planu lekcji. Nauczyciel zajmuje pozycję kogoś w rodzaju mistrza, co skutkuje narzucaniem podopiecznemu własnych racji jako jedynie słusznych. Nie daje dziecku szansy na zaistnienie w relacji.

Szczególnym przykładem takich interpretacji są zarejestrowane przeze mnie lekcje historii, na których nauczycielka przez trzy czwarte zajęć dyktowała uczniom notatki, nie zwracając przy tym zbytniej uwagi na ich protesty:

N: – I w momencie, kiedy zabrakło silnego władcy, który jakby z urzędu swojego, króla, narzucał im wiarę, z którą musieli się zgodzić, to w tym momencie powrócili do pogaństwa. To musimy sobie zapisać.
U: – Nie możemy sami tego napisać?
N: – Nie bardzo ufam, że sami sobie zrobicie tę notatkę. Piszemy: „Miał także miejsce chwilowy powrót do obyczajów pogańskich. Nie ma władcy, który byłby dla nich autorytetem, przykładem. Wracają do tego, co jest im bliższe, do obyczajów przodków, czyli do pogańskich obrządków”. Dobra, kolejny punkt teraz, bo to będzie zupełnie coś innego. Panujący chaos wykorzystał książę czeski Brzetysław w 1039.
U: – To jest następny punkt?
N: – Tak, punkt piąty. „Kazimierz wprowadza system feudalny”. Skseruję
wam takie drzewko...
U: – To po co my to piszemy?
N: – „Kazimierz wprowadza system feudalny”.

Jak widać, młodzież jawnie sprzeciwia się takiemu przekazowi wiadomości i dąży do większej aktywności – chce mówić. Nauczycielka jednak nie liczy się z tym, czego chcą jej podopieczni, nie respektuje ich możliwości. Mówiąc „Nie ufam, że sami zrobicie tę notatkę”, traktuje gimnazjalistów jak dzieci z pierwszej klasy podstawówki. Kontroluje swój przekaz, aby był on zgodny z programem nauczania. Zapewne obawia się, że nie dopełni obowiązku, brakuje je...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI