Na granicy światów

Wstęp

Czy umysł rzeczywiście musi zawierać się w mózgu, czy w ogóle - w ludzkim ciele? Najnowsze, zupełnie poważne teorie naukowe zakładają, że wcale tak być nie musi. Wedle tych hipotez, umysł jest składnikiem przywoływanej przez fizyków kwantowych przestrzeni fazowej. A mózg jest jedynie czymś w rodzaju anteny.

W 1969 roku młody student medycyny Pim van Lommel odbywał staż na oddziale kardiologicznym w szpitalu uniwersyteckim w holenderskim mieście Utrecht. Któregoś dnia przyszło mu uczestniczyć w pomyślnym zabiegu przywrócenia do życia – tzw. resuscytacji krążeniowo-oddechowej – pacjenta znajdującego się w stanie śmierci klinicznej. Wielkim zaskoczeniem dla van Lommela było to, że pacjent wcale nie ucieszył się z powrotu do świata żywych. Wręcz przeciwnie, był tym faktem bardzo mocno rozczarowany. Zdumionemu doktorowi wyznał: „Widziałem piękne kolory, słyszałem piękną muzykę i widziałem światło. To było dużo lepsze niż to, do czego wróciłem”. Było to pierwsze spotkanie van Lommela z fenomenem przeżyć towarzyszących śmierci klinicznej. Rozbudziło w nim wielkie zainteresowanie tą tematyką i zaowocowało badaniami, które rzuciły wiele światła na to niezwykłe zjawisko. Dzisiaj jest on jednym z najbardziej znanych badaczy z tej dziedziny, autorem ponad 20 artykułów i jednej książki. Jedna z jego ostatnich teorii usiłujących je wyjaśnić odnosi się wprost do... fizyki kwantowej.

Poza własnym ciałem


Przeżycia na pograniczu śmierci (często określane skrótem NDE, od ang. near-death experience) to fenomen, który stawia nas w obliczu odwiecznego pytania o to, czy możliwe jest istnienie naszej świadomości po ustaniu funkcji życiowych, niezależnie od mózgu. Na zjawisko to składa się szereg niezwykłych doświadczeń: poczucie przebywania poza własnym ciałem (OBE, ang. out-of-body experience), doznanie wszechobecnej miłości, przejście przez tunel, spotkanie ze świetlistą postacią lub bliskimi, którzy już zmarli, czy wreszcie intensywnie przeżywane wspomnienie własnego życia. Co ważne, pacjenci, którzy doświadczyli NDE, twierdzą, że podczas tego epizodu posiadali jasną świadomość tego, co dzieje się z nimi oraz wokół nich.

Najczęściej opisywane przypadki NDE dotyczą osób, które przeżyły epizod śmierci klinicznej wywołany nagłym zatrzymaniem krążenia, ale występują one również po masywnym krwotoku, poważnym urazie głowy czy zadławieniu. Należy zaznaczyć, że NDE nie pojawia się w każdej sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia – badania wskazują na częstość występowania zjawiska wynoszącą od 10 do 20 proc. przypadków (zależnie od kryterium NDE).
NDE stanowi wielkie wyzwanie dla współczesnej neurologii. Trudno bowiem wyjaśnić, jak to możliwe, że w momencie, gdy do mózgu nie dopływa krew ani nie dociera tlen, można doświadczać tak złożonych przeżyć, o jakich mówią osoby, które przeszły NDE. Badaczom mózgu wydaje się oczywiste, że każdej, nawet najprostszej aktywności mózgu towarzyszą zmiany w aktywności bioelektrycznej, mierzonej za pomocą EEG. Tymczasem zapis EEG osób znajdujących się w stanie śmierci klinicznej jest zupełnie płaski! Co więcej, nie stwierdza się również odruchów neurologicznych z pnia mózgu, a więc tej jego części, która reguluje najbardziej podstawowe czynności fizjologiczne i steruje pobudzeniem całego mózgu. Równie zagadkowy jest fakt, że spostrzeżenia pacjentów dotyczące np. wydarzeń dziejących się w pomieszczeniu, w którym prowadzono akcję ratunkową, są weredyczne, czyli zgodne ze stanem faktycznym!

Powrót w zaświaty

Opublikowana niedawno w czasopiśmie medycznym „The Lancet” praca autorstwa wspomnianego Pima van Lommela jeszcze bardziej zagmatwała wszelkie próby znalezienia naukowego wyjaśnienia zjawiska NDE. Van Lommel przedstawił w niej wyniki badań przeprowadzonych na grupie 344 pacjentów, którzy przeżyli epizod zatrzymania krążenia. Z każdym z uczestników przeprowadzono krótki wywiad dotyczący ewentualnych przeżyć doznawanych podczas resuscytacji, w czasie której pozostawali nieprzytomni. Rozmowy miały miejsce kilka dni po samym zabiegu. Wielką zaletą tych badań jest to, że stan zdrowia pacjentów był dobrze znany w momencie śmierci klinicznej, co pozwoliło na podjęcie próby skorelowania występowania NDE z jakimś czynnikiem fizjologicznym, farmakologicznym, odczuwanym lękiem, czy nawet danymi demograficznymi. Rozmowy powtórzono w dwa lata i w osiem lat po epizodzie zatrzymania akcji serca. Okazało się, że czynniki związane ze stanem zdrowia czy zażywanymi lekami nie wyjaśniają występowania NDE w badanej grupie. W porównaniu z grupą osób, które nie zapamiętały niczego, nie stwierdzono tu znaczących różni...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI