Na co komu rodzice w szkole

Wstęp

Wszyscy sprawiają wrażenie, jakby zapomnieli o pewnej prostej, ale fundamentalnej sprawie: dom to jest co innego niż szkoła, a szkoła to jest co innego niż dom. Szkoła to nie są guwernerzy najęci przez rodziców, a rodzice to nie są niewolnicy państwowej instytucji zwanej szkołą. To są osobne, suwerenne światy i dopiero z pozycji tej suwerenności można współdziałać - uważa Anna Radziwiłł.

Anna Radziwiłł jest doktorem nauk humanistycznych, uczyła języka polskiego i historii. Jest autorką podręczników historii i licznych publikacji o problemach oświaty. Była wiceministrem edukacji w latach 1989-1991 oraz 2004-2005. Jest na emeryturze.

Anna Manturzewska-Grzegorczyk jest psychologiem, pracuje w warszawskich szkołach: w Gimnazjum Społecznego Towarzystwa Oświatowego pod patronatem radiowej Trójki oraz w XXII Liceum Ogólnokształcącym
im. José Marti.

Kamila Sachanowska
jest psychologiem szkolnym w warszawskiej Szkole Podstawowej nr 88, trenerem Ośrodka Pomocy i Edukacji Psychologicznej Intra.

Jolanta Białek, Piotr Żak
: – W czerwcu tego roku rodzice uczniów trzeciej klasy jednej z łódzkich podstawówek zapowiedzieli, że nie będą posyłać swoich dzieci do szkoły, dopóki w ich klasie będzie niezwykle agresywny chłopiec. Z kolei rodzice chłopca oświadczyli, że nie zabiorą syna do innej szkoły, a dyrekcja i pedagog szkolny rozkładają bezradnie ręce tłumacząc, że oni ze swej strony zrobili wszystko, co przewidują przepisy. W tym wydarzeniu uderza przede wszystkim kompletny brak porozumienia między wszystkimi jego uczestnikami. Niestety, sytuacja w Łodzi wcale nie jest wyjątkiem. Brak porozumienia między szkołą, rodzicami i uczniami jest na porządku dziennym. Dlaczego tak trudno im się dogadać? Jakie błędy popełniają wszystkie strony? Czy pomocne mogłyby być jakieś procedury postępowania w takich sytuacjach, przygotowane wcześniej przez szkołę, a może przez kuratorium?
Anna Radziwiłł: – Nie mówmy o procedurach, zarządzeniach i paragrafach! To jest jakieś nieszczęście dzisiejszych czasów, utrudniające porozumienie między ludźmi.

Jolanta Białek, Piotr Żak: – Ale nam nie chodzi o procedury biurokratyczne!
Anna Manturzewska-Grzegorczyk: – Ja też tak zrozumiałam, że nie mówimy o kolejnej stercie papierów, przygotowanej przez urzędników. Myślę raczej o pewnym praktycznym modelu, którego głównym celem psychologicznym byłoby zwiększenie bezpieczeństwa wszystkich uczestników trudnych, konfliktowych sytuacji. A ten cel nie zostanie osiągnięty, jeśli z przeróżnych powodów nie może dojść do spokojnej, rzeczowej rozmowy. Do piątej klasy szkoły, w której pracuję, chodził niezwykle agresywny chłopiec – bił inne dzieci, upokarzał je. Zaproponowaliśmy rodzicom ucznia regularne spotkania, w czasie których mieliśmy wspólnie omawiać bieżące wydarzenia, oceniać, jak zmienia się sytuacja i wspólnie szukać rozwiązań problemów. Widzieliśmy, że te spotkania są trudne dla rodziców, więc bardzo staraliśmy się nie oceniać ich syna, nie komentować jego zachowań, a tylko je relacjonować. To spowodowało, że ci ludzie byli skłonni przynajmniej do rozmowy o swoim dziecku. Do pewnego momentu wszyscy mieliśmy poczucie, że robimy coś dobrego. Niestety, nagle rodzice zamknęli się w sobie i przestali z nami współpracować. Prawdę mówiąc, do dzisiaj nie bardzo wiem, co się stało. Oni sami powiedzieli, że czują się jak na cenzurowanym, że nie życzą sobie, byśmy ich oceniali jako rodziców. Ostatecznie na wniosek rady pedagogicznej uczeń został przeniesiony do innej szkoły.
Anna Radziwiłł: – A jak w tym wszystkim zachowywało się dziecko? Czy akceptowało te spotkania? Czy w ogóle ktoś o nim myślał?
Anna Manturzewska-Grzegorczyk: – Tak, dziecko akceptowało te spotkania, bo widziało, że rodzicom na tym zależy, że przyjęli naszą propozycję. Co więcej, w pewnym momencie rzeczywiście chłopiec stał się mniej agresywny.

Jolanta Białek, Piotr Żak:
– To co się stało, że państwa eksperyment się nie powiódł? Kto popełnił błąd i w którym momencie? Dlaczego rodzice tak nagle się wycofali?
Anna Manturzewska-Grzegorczyk: – Chyba jednak zaczęliśmy oceniać zachowanie tego chłopca...
Anna Radziwiłł: – A ja podejrzewam, że zaczęli państwo oceniać samych rodziców.

Jolanta Białek, Piotr Żak:
– No właśnie. Pani sama przecież powiedziała, że rodzice tego chłopca poczuli się na cenzurowanym.
Anna Manturzewska-Grzegorczyk: – Na pewno w jakimś momencie sytuacja wymknęła nam się spod kontroli, skoro rodzice ucznia poczuli się oceniani. Rodzice stracili do nas zaufanie, jeśli je w ogóle mieli.
Anna Radziwiłł: – Może też za dużo państwo mówili? Jedna z podstawowych zasad obowiązujących w kontaktach z ludźmi jest taka: „Jak najuważniej słuchać, jak najmniej mówić, a broń Boże nie komentować”. Wierzcie mi, rodzice naprawdę lubią mówić i nie trzeba im w tym przeszkadzać. Dzięki temu czasem w trakcie spotkania z nauczycielem sami sobie uświadomią mnóstwo kwestii związanych z ich dzieckiem, z których nie zdawali sobie do tej pory sprawy. Inna rzecz: nie można się wymądrzać, trzeba mówić do rodziców prosto i zrozumiale. Oni bardzo często chcą od nauczyciela usłyszeć jakąś poradę, wskazówkę. Pewną matkę poprosiłam, żeby po powrocie do domu powiedziała synowi, że jest mądry. Była zdumiona: „No jak to, przecież to idiota?!”. „Ale co pani szkodzi, a nuż to trochę pomoże.” Inną matkę zapytałam, kiedy ostatni raz odegrała dramatyczny spektakl po powrocie z rozmowy z nauczycielem albo z wywiadówki – siadła przy stole i zaczęła rozpaczliwie szlochać. Zastanowiła się i powiedziała, że bardzo dawno. Poradziłam: „No to niech pani dzisiaj tak zagra”. Ja przede wszystkim słuchałam. Natomiast wielekroć czułam się bardziej lojalna wobec ucznia i nie wszystko mówiłam rodzicom. Z tym jednak trzeba ostrożnie. Na takie tajemnice może pozwolić sobie nauczyciel liceum, ale już nie podstawówki. On ma wręcz obowiązek informować o wszystkim rodziców swoich uczniów.
Anna Manturzewska-Grzegorczyk: – Z całym szacunkiem, ale to były czasy innej szkoły, nie tak demokratycznej jak dzisiejsza. To były czasy większego szacunku do nauczyciela, większego respektu przed nim. To często hamowało rodziców przed atakiem na nauczyciela.
Anna Radziwiłł: – A wiecie, dlaczego dzisiaj jest inaczej?...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI