MIT EUROPY

Wstęp

To wyobrażenia mityczne obecne w naszej zbiorowej, narodowej świadomości kierowały nami, gdy głosowaliśmy na „Tak” dla Unii Europejskiej, czyli w istocie dla Europy. Mit napisał nam scenariusz, a my byliśmy jego bezwolnymi wykonawcami. Zdaniem MICHAŁA BUCHOWSKIEGO zgodziliśmy się na wejście do Unii Europejskiej, bo tkwi w nas głębokie przekonanie, że i tak przecież do niej należeliśmy.

Od Europy odmienianej na wszelkie możliwe sposoby aż roi się w dyskusjach, publikatorach, reklamach. Powód tej popularności jest oczywisty: historyczne wydarzenia, w których wszyscy bierzemy mniej lub bardziej czynny udział. Wejście do Unii Europejskiej, poprzedzone ogólnonarodowym referendum, to fakt poruszający wyobraźnię. Z dnia na dzień weszliśmy do wspólnoty narodów, rozciągającej się od Bugu po Atlantyk i od Morza Północnego po Cypr. Choć chcę pisać o Europie i naszej europejskości, to zacznę od Hawajczyków i kapitana Jamesa Cooka.

Cook, w trakcie podróży dookoła świata, w styczniu 1779 roku przyżeglował ze swą małą flotyllą do zatoki Kaelakekua na Hawajach. Tubylcy powitali przybyszów wspaniałomyślnie i gościnnie. W czasie krótkiego pobytu na wyspie marynarze zakosztowali wszelkich uroków egzotycznego raju. Odpłynęli w pokoju, syci, szczęśliwi i pełni wrażeń. Pech jednak chciał, że wkrótce złamał się główny maszt na statku Cooka. Chcąc nie chcąc, wyprawa zawróciła do gościnnej zatoki, by go naprawić. Ku zaskoczeniu europejskich żeglarzy uprzednia uprzejmość Hawajczyków zmieniła się nagle we wrogość. Wywiązała się zbrojna utarczka, w trakcie której kapitan Cook, ugodzony nożem w plecy, zginął. Tubylcy godnie obeszli się z jego zwłokami, oddając im nawet sakralną cześć należną bóstwom, po czym zwrócili ciało przerażonym marynarzom.

Amerykański antropolog Marshall Sahlins, znawca Polinezji i Hawajów, a zarazem jeden z wybitniejszych teoretyków kultury współczesnej, przekonuje, że gwałtowna zmiana zachowania tubylców nie była zwykłym kaprysem. W dniu przypłynięcia Cooka Hawajczycy obchodzili doroczną ceremonię poświęconą bogowi Lono, który zgodnie z ich wierzeniami miał przypłynąć na statku. Ten zbieg okoliczności sprawił, że kapitana powitano jak boga. Jednakże po uroczystościach jemu poświęconych, bóg powinien odpłynąć, co Cook uczynił, i wrócić najwcześniej za rok. Zjawiając się ponownie tak szybko, żeglarze zadziałali wbrew mitycznemu scenariuszowi, co spowodowało, że z gości przekształcili się w intruzów. Wstrząsnęli tym samym strukturą mityczną, która zresztą dopasowana była do lokalnych stosunków władzy. Bóg Lono reprezentował podbitą warstwę ludności i powrót jego wcielenia w ludzkiej postaci potraktowany został przez klasę rządzącą jako zagrożenie dla jej dominacji. Dlatego Cook zginął, albo nawet musiał zginąć. Tak bowiem nakazywał mit.

No dobrze, ale co wspólnego mają Cook i Hawaje sprzed 225 lat z mieszkańcami Polski na początku XXI wieku? Otóż utrzymuję, że polskie „Tak” dla Unii Europejskiej w znacznej mierze jest nie wynikiem racjonalnego wyboru, lecz – analogicznie jak w przypadku spotkani...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI