Medytacja na co dzień

Wstęp

Medytacja pomogła mi odzyskać harmonię. Przestało się denerwować moje ciało, przestał się denerwować mój umysł, głębiej zrozumiałem moje człowieczeństwo - opowiada Stefan Reynolds.

Stefan Reynolds jest historykiem, specjalistą od mistyki średniowiecza, wykładowcą University of London. Jest oblatem benedyktyńskim Światowej Wspólnoty Medytacji
Chrześcijańskiej.

Piotr Żak: – Czy każdy może medytować?
Stefan Reynolds:
– Tak! Medytować mogą i kilkuletnie dzieci, i wiekowi staruszkowie. We wspólnocie medytacji chrześcijańskiej od kilku lat przywiązujemy dużą wagę do uczenia dzieci medytacji. To dla nich w pewien sposób naturalny stan, wystarczy popatrzeć, jak potrafią skupić się na zabawie, skoncentrować na tu i teraz. Z czasem uczenie się medytacji przychodzi z coraz większym trudem. Kiedy na przykład człowiek wchodzi w okres dojrzewania, spotyka się z silną presją, aby osiągać dobre wyniki w szkole czy w sporcie. Mało kto uważa, że medytacja może mu w tym pomóc. Tymczasem ona uspokaja, pozwala oczyścić umysł, skoncentrować się. Czasami słyszę od moich znajomych, że trudno im medytować w domu, bo muszą pilnować dzieci, bo obowiązki, bo sto innych rzeczy. Mam jednak przyjaciół, którzy potrafią medytować z jednym okiem otwartym i czujnie obserwującym, co ich pociechy wyprawiają! Sam nie mam jeszcze dzieci, więc nie wiem, jak to naprawdę jest, ale mam nadzieję, że będę mógł się przekonać o tym na własnej skórze.

Jak we Wspólnocie wygląda uczenie dzieci medytacji?

– Opracowaliśmy specjalne programy. Wprowadziliśmy je w szkołach w Anglii i Irlandii. Ich najważniejszą częścią jest zapraszanie nauczycieli, aby sami nauczyli się medytacji, a potem przekazywali tę umiejętność swoim podopiecznym. Na razie głównym celem są szkoły podstawowe, ponieważ w nich nasze programy spotykają się z największym entuzjazmem. Ich ważnym punktem jest także nadanie nauce medytacji formy zabawy. Na przykład wspólnota zaleca, aby od początku mantrą było „Maranatha”. Dla dzieci to dziwne, nieznane i trochę śmieszne słowo, dlatego jak najszybsze nauczenie się go uważają za swego rodzaju wyzwanie. Co ważne, nie kojarzy się ono z żadną religią, więc mogą je powtarzać mali chrześcijanie, muzułmanie czy żydzi. Ciekawym wyzwaniem staje się też dla nich siedzenie przez kilka minut w ciszy i bezruchu. Przyjęliśmy zasadę, że dzieci medytują tyle minut, ile mają lat, więc z każdym rokiem mają dokładaną minutę. Okazało się, że bardzo czekają na wydłużenie tego czasu. Poza tym medytacja uspokaja dzieci, poprawia ich zdolność koncentracji, jasność umysłu, szybkość myślenia. Stają się też wyraźnie szczęśliwsze i bardziej przyjazne wobec siebie. Z naszych programów korzysta obecnie około 100 szkół w Anglii i około 30 w Irlandii, ale prawdziwym liderem jest Australia. Tam w diecezji Townsville od ponad dziesięciu lat uczniowie wszystkich szkół katolickich mają regularne, codzienne zajęcia z medytacji.

Mówił Pan o tym, że medytacja ma pozytywny wpływ na uczniów. Czy Wspólnota prowadziła już jakieś badania w tym kierunku?
– W Anglii i Irlandii jeszcze nie było regularnych, szerzej zakrojonych badań, ponieważ idea uczenia medytacji w szkołach jest dosyć nowa. Natomiast w Australii robiono już takie badania, ale tam – jak wspomniałem – medytacja jest w szkołach od ponad dziesięciu lat. Jeden z moich przyjaciół pozbierał różne naukowe doniesienia na temat wpływu medytacji, porównał je i otrzymał wyniki, o których już wspominałem.

C...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI