Matki bolesne

Wstęp

Kiedy byłam studentką piątego roku psychologii (już prawie, prawie wszechwiedzącym magistrem psychologii!), znalazłam się w pokoju nauczycielskim jednej z warszawskich szkół. Zbierałam tam materiały potrzebne do pracy magisterskiej. Badanie dotyczyło nauczycieli, którzy są rodzicami. Podchodziłam kolejno do pedagogów i pytałam, czy mają dzieci. Gdy odpowiedź była twierdząca, wręczałam ankietę. W pewnym momencie zadałam pytanie jednej z pań. Nie powiedziała „tak”. Nie powiedziała „nie”. Powiedziała: „Moje dzieci umarły”. A ja... Nie byłam na TO przygotowana.

Na studiach, a kończyłam podobno najlepszy wówczas wydział psychologii w Polsce, nikt mnie do tego nie przygotował. Nikt nie powiedział mi, że rocznie w naszym kraju rodzi się martwych około dwóch tysięcy dzieci, a blisko 40 tysięcy kobiet ma poronienie. Umierają też starsze dzieci. To potworne liczby. Nikt mi nie powiedział, że nieraz stanę twarzą w twarz z rodzicami po stracie. Nikt mi nie powiedział, jak mogę im pomóc.
Kilka miesięcy temu telewizja TVN wyemitowała odcinek „Rozmów w toku” zatytułowany „Urodziłam martwe dziecko”. To ważny temat, więc ucieszyłam się, że tak popularne medium, jakim jest telewizja, podjęło go. Znam też rodziców, którzy stracili dziecko i czekali na ten program. Niestety gdy go obejrzałam, nasunął mi się tylko jeden wniosek: ten program nigdy nie powinien powstać!

Prowadząca – świeżo upieczona mama. Na widowni – publiczność. Pani psycholog. Bohaterowie programu – rodzice, którzy stracili synów i córki. Wśród nich matka, która za namową męża podjęła decyzję o pozostawieniu martwych dzieci w szpitalu. Teraz opowiada o tym w studio. Słyszy od młodego człowieka z widowni, że jest wyrodną matką... Ojciec, który zwierza się, że nie miał siły być przy tym, gdy jego żona rodziła martwe dziecko. Słyszy oskarżające, pogardliwe: „Stchórzyłeś!”.

Program okraszony był sporą dawką rozmów o... seksie (no bo jaki temat sprzedaje się lepiej?!). Matka, która powiedziała, że po stratach odczuwa lęk, niechęć do seksu, została przez publiczność napiętnowana. Bo co to za żona? A gdzie małżeńskie obowiązki? A czy ona zdaje sobie sprawę, jaki biedny w tej sytuacji jest jej mąż i że on przecież nie będzie w nieskończoność czekać...

Takich kwiatków było sporo. I nikt – łącznie z panią psycholog – nie powiedział: „Dość!”.
Dlaczego?! Ile siły musiały mieć matki, które zgodziły się w tym programie wystąpić. Dlaczego w ogóle zgodziły się opowiedzieć o tak nieludzkim cierpieniu, jakim jest urodzenie martwego dziecka? Zapewne nie dlatego, by się pokazać, zostać gwiazdą programu. Sądzę – a znam (niestety) matki, które straciły swoje dzieci – że występujący w programie rodzice czuli, pomimo potwornego bólu, potrzebę mówienia o tym, co ich...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI