MÓJ JEST TEN KAWAŁEK ŚWIATA

Wstęp

Kuchnia jest ulubionym terytorium wielu kobiet. Tu nie tylko pracują, ale i czują się na tyle swobodnie, że prowadzą intymne rozmowy wychowawcze z córkami.O tym, jak ważne jest poczucie terytorialności, pisze CZESŁAW MATUSEWICZ.

Pewnej śnieżnej zimy przyjechałem do sanatorium w Krynicy Górskiej. Byłem jednym z pierwszych kuracjuszy. Na parkingu odśnieżyłem miejsce na mój samochód, po czym oddałem się niczym niezmąconej błogości sanatoryjnej. Następnego popołudnia wyjechałem samochodem na przejażdżkę, a gdy wróciłem, moje miejsce postoju było zajęte przez nowego kuracjusza. Kolejnego dnia i on, i ja wyjechaliśmy na wycieczki. Gdy wróciłem, kuracjusza jeszcze nie było, więc zająłem na parkingu ten jego kawałek, który dwa dni wcześniej starannie odśnieżyłem. Kiedy wysiadałem z auta, wrócił ów nieznajomy i kategorycznie zażądał, abym odjechał z jego miejsca parkingowego. Nie skutkowały żadne argumenty: że to ja właśnie oczyściłem ten placyk, że byłem tu wcześniej niż on, itd.
To zdarzenie w dobry sposób ilustruje psychologiczny problem poczucia własnego terytorium przez danego osobnika i funkcji, jakie ono spełnia. Być może ów nieznajomy z sanatorium zademonstrował nazbyt wybujałe poczucie jego „prawa” do miejsca na parkingu, jednak takie zachowanie wcale nie jest rzadkie. Określa się je mianem „fenomenu rewiru”(V. Birkenbihl). Możemy je obserwować na przykład wśród uczestników zebrania wracających po przerwie na salę obrad lub wśród studentów zajmujących miejsca, które „zasiedzieli” na poprzednim wykładzie. Choć nie ma żadnego logicznego uzasadnienia dla roszczeń tego typu, niektórzy żywią pretensje do „intruza”, który zajął „ich” miejsce. Stają się niemili, nawet agresywni.

Takie zachowanie można odczytać jako objaw zakłopotania tym, że trzeba będzie poszukać nowego miejsca na zaparkowanie auta (co w dużym mieście bywa istotnym kłopotem) czy fotela w zatłoczonej sali. Ale taka interpretacja nie przekonuje zwolenników tezy o istnieniu poczucia własnego terytorium. Argumentują oni, że nawet gdy są wolne miejsca na parkingu, kierowcy walczą o to, by móc zaparkować samochód na stałym miejscu. W Stanach Zjednoczonych część uniwersytetów wprowadziła nawet administracyjną regulację stałości miejsc parkowania pojazdów pracowników. Na innych amerykańskich uczelniach tę samą funkcję spełnia regulacja obyczajowa. To wszystko dowodzi, że poczucie terytorialności ma pewną „moc sprawczą”. Jaką? – to jest już wyzwanie dla dociekliwych psychologów.

I. Altman i B. B. Brown zajęli się szczegółową i zarazem szeroko zakrojoną charakterystyką opisywanego zjawiska. Powiadają oni, że owo poczucie terytorialności występuje ze zmiennym nasileniem u różnych ludzi, a u jednej osoby zmienia się w zależności od okoliczności. Jest ono wypadkową trzech czynników: centralności, trwania i stopnia gotowości do obrony.

Altman i Brown opisali centralność w kategoriach znaczenia terytorium w życiu danej osoby – na przykład dla pacjenta potrzebującego stałych zabiegów medycznych miejsce parkowania przed przychodnią lekarską będzie miało większe znaczenie niż dla kogoś, kto korzysta z porady lekarza raz na rok.
Trwanie to czas zajmowania danego terytorium – im dłużej je ludzie zajmują, tym silniejsze jest poczucie „mojego”, własnego obszaru. W naukach prawnych odpowiada temu rozumieniu kategoria „zasiedzenie”. Dzięki niemu, jak wiadomo, ludzie niekiedy...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI