LUDZKI POCZĄTEK

Wstęp

Piotr Pacewicz jest zastępcą redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej”, psychologiem z wykształcenia. Był jednym z inicjatorów akcji „Rodzić po ludzku” organizowanej przez „Gazetę Wyborczą”. Akcja ta jest przykładem, jak dzięki wiedzy psychologicznej i działaniu mediów zmienił się ważny fragment rzeczywistości - narodziny dziecka.

Zofia Barczewska: – Przypomnijmy, jak  bywało na oddziałach położniczych.
Piotr Pacewicz: – Zaraz po narodzinach dziecko zabierano od matki i poddawano je różnym zabiegom. To był szok. Potem noworodki leżały na osobnej sali, z dala od matek. Przynoszono je do nich tylko na karmienie. Często pojawiały się kłopoty z pokarmem, bo kobieta była zestresowana, a dziecko rozespane. Gdy w 1989 roku oczekiwaliśmy z żoną narodzin naszego „środkowego” syna, zgłosiliśmy się do Szpitala Bielańskiego z prośbą, że chcemy rodzić razem. Zostaliśmy skierowani do tzw. szkoły rodzenia. Było to makabryczne przeżycie. Wykłady o różnych patologiach ciąży ilustrowane były filmowymi obrazami z porodu, robionymi od strony krocza. Ekran zalewały strumienie krwi. Kiedy z żoną pojechaliśmy do szpitala, by wspólnie rodzić, okazało się, że tego dnia jest to niemożliwe. Żona strasznie się zdenerwowała. Na parę godzin zatrzymała się u niej akcja porodowa. Ostatecznie rodziła sama. 

Jak rozpoczęła się akcja „Rodzić po ludzku”?
– Zaczęło się od inicjatywy Ośrodka Edukacji Ekologicznej EKO-OKO na warszawskiej Ochocie, która miała na celu humanizację porodu. Redagowałem informację na ten temat do warszawskiego dodatku „Gazety Wyborczej” i dałem jej tytuł „Rodzić po ludzku”. Na sukces akcji społecznej składają...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI