Lęk przed szaleństwem w nas

Wstęp

Tego wszystkiego, czego boimy się w psychicznie chorym: utraty kontaktu z bliskimi, bezradności, nieprzewidywalności i gwałtowności – tego również boimy się w sobie.

Chyba zwariowałem, co ja robię? – mówimy czasem, mając nadzieję, że tak nie jest. Podobnie reagujemy na innych ludzi, gdy spostrzegamy w ich zachowaniu coś zaskakującego i niezrozumiałego. Mówimy: wariat, świr, szaleniec. W języku polskim istnieje szczególnie dużo takich potocznych określeń, używanych do nazywania czegoś, co uznajemy za odmienne, niezrozumiałe i nieracjonalne. Częstość i łatwość odwoływania się do stereotypu szaleńca jest dowodem naszych własnych lęków. Określając w taki sposób niezrozumiałe zachowania innych, uwalniamy się od swych lęków i utwierdzamy w przekonaniu, że sami jesteśmy w porządku.
Stereotyp osoby chorej psychicznie zmienia się, choć powoli. Philippe Pinel (1745–1826), uznawany za ojca nowoczesnej psychiatrii, jako pierwszy, jeszcze w czasach Wielkiej Rewolucji Francuskiej, uznał, że chorych należy uwolnić z kajdan i zacząć leczyć. Odrzucił stosowane dotąd upuszczanie krwi i podawanie środków przeczyszczających (!) i wprowadził leczenie pracą. Metoda ta, jako terapia zajęciowa, przetrwała do dzisiaj. Chorych psychicznie zaczęto leczyć. Ale zbudowano dla nich specjalne szpitale, na ogół położone daleko poza miastem, z wyraźną intencją oddzielenia ich od społeczności ludzi zdrowych. Rozwijający się w latach 60., głównie w USA, ruch antypsychiatrii zakwestionował te rozwiązania. Uznano, że to szpitale „produkują” chorych psychicznie (Thomas Stephen Szasz, „The Manufacture of Madness”). Opisano syndrom hospitalizacji (zespół objawów wywołanych długim pobytem w szpitalu, między innymi otępienie uczuciowe i intelektualne, zanik potrzeby kontaktowania się ze światem). Mówiono o stygmatyzacji, czyli społecznym piętnie, jakie nosi na sobie ktoś, kto leczył się psychiatrycznie. Chory lęka się, że zostanie odrzucony przez otoczenie (co czasem się dzieje), że trudno mu będzie znaleźć pracę czy założyć rodzinę. Ruch antypsychiatrii przyczynił się do rozwoju nowoczesnej psychiatrii społecznej i do powstania różnych form leczenia środowiskowego. W tym podejściu chory psychicznie pozostaje w domu (lub w hostelu), w kontakcie z rodziną i swoim otoczeniem. Do szpitala trafia jedynie w przypadkach gwałtownego zaostrzenia się symptomów choroby i z założenia przebywa tam możliwie krótko.
Choć może to wydać się zaskakujące, lęk przed chorobą psychiczną chroni przed nią. Pewien pacjent, niebezpieczny kryminalista, żalił się, że chciał zgwałcić kobietę. Kiedy już był tego bliski, przestraszył się i zaniechał gwałtu. Potem mówił: „Stchórzyłem!”. Można powiedzieć, że oskarżenie o tchórzostwo pochodziło od patologicznego „superego”, które odwagę widziało w gwałcie. Tymczasem lęk był reakcją zdrowego „superego”, które zapobiegło destrukcji.
A więc lęk pozwala o...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI