Korupcja okiem psychologa

Wstęp

DARIUSZ DOLIŃSKI opisuje historię skorumpowanej bufetowej, WIESŁAW ŁUKASZEWSKI wyjaśnia, skąd się bierze korupcja, a ZBIGNIEW ZALESKI zastanawia się, dlaczego korupcja kwitnie.

Twardy bloczek

Wyobraźmy sobie zakład pracy, w którym prężnie działający wydział socjalny zapewnił pracownikom bloczki na kawę. Każdy pracownik dostaje talony, na których napisane jest: „Bufet Spółdzielni »Próżny Trud«. Kawa wartości 1 zł”. W czasie przerwy śniadaniowej można za jeden talon dostać małą czarną. Bufetowa dostaje z działu socjalnego worek zmielonej kawy. Wystarcza on na dokładnie tyle porcji, ile bloczków zostało wydanych. Bufetowa jest uczciwa – kawy nie wynosi do domu, nie częstuje nią „na lewo” swoich koleżanek. Problem jednak w tym, że porcje są nieduże, a kawa lurowata. Co zrobić, żeby dostać napój mocny i aromatyczny? Ktoś szybko znajduje rozwiązanie. Od czego bowiem są napiwki! Wystarczy przecież włożyć pod papierowy bloczek złotówkę, a bufetowa potraktuje takiego klienta lepiej. Zamiast jednej miarki kawy wsypie do ekspresu dwie i już po chwili do filiżanki popłynie pachnący, aromatyczny, mocny napój. Cóż za proste rozwiązanie!

Wkrótce tak właśnie robi spore grono pracowników, zaś wkładanie złotówki pod papierowy talon zyskuje eufemiczną nazwę „utwardzania bloczka”. Wszyscy są zadowoleni, a szczególnie bufetowa. Jednak w torbie, którą przekazał jej dział socjalny, kawy nie przybyło. Żeby ludzie „utwardzający” bloczki dostali dwie pełne miarki, bufetowa musi tym, od których otrzymuje tylko bloczek „miękki”, dawać miarkę niepełną. Problem łatwo da się rozwiązać: bufetowej po prostu trochę drży ręka i część kawy z niektórych miarek wraca do worka. Za „miękki” talon dostaje się jeszcze gorszą kawę niż kiedyś. Motywuje to coraz więcej pracowników do „utwardzania” bloczków. Im bardziej rosną szeregi „utwardzaczy”, tym mocniej drży ręka bufetowej. Owo drżenie może jednak stać się podejrzane. Bufetowa wie, że nie może sobie pozwolić na wsypywanie do ekspresu mniej niż trzy czwarte miarki kawy. Jeśli będzie jej mniej, nawet szczególnie wyrozumiali ludzie tego nie zdzierżą. A kontrolerzy PIH czy sanepidu nie należą do najbardziej tolerancyjnych.

Wciąż przybywa pracowników „utwardzających” bloczki (bo kawa na „miękki” bloczek to już nieznośna lura), zaś bufetowa nie jest już w stanie wygospodarować dla każdego z nich dwóch pełnych miarek. Jej ręka zaczyna drżeć także wtedy, gdy dostaje talon „utwardzony”. Zatem mamy sytuację, w której za „miękki” bloczek dostaje się kawę wartą 75 gr, natomiast za „twardy” – powiedzmy 1 zł i 70 gr. A przecież jeszcze niedawno za ten pierwszy dostawało się małą czarną wartą złotówkę, a za drugi – 2 zł.

Co będzie dalej? Fatalna kawa za bloczek „miękki” i wciąż zupełnie dobra kawa za „utwardzony” sprawią, że mimo wszystko rosnąć będą szeregi „utwardzaczy”. Tyle że im więcej ich będzie, tym gorszy napój dostaną. Ręka bufetowej drży coraz bardziej. Kawa za „twardy” bloczek jest teraz warta 1,5 zł. Wkrótce będzie to 1,3 zł, potem 1,2 zł... Przyjdzie taki dzień, gdy za „twardy” talon pracownik Spółdzielni „Próżny Trud” dostanie kawę wartą złotówkę. Oczywiście ktoś wpadnie wtedy na pomysł, by „utwardzić” bloczek mocniej – i zamiast złotówki włoży pod papierowy talon 2 zł. Ale to tylko na pewien czas zapewni mu smaczną kawę. Cykl bowiem po prostu się powtórzy...

A teraz przeczytaj sobie, Czytelniku, bajkę o kraju, który był za lasami, za górami (a może wcale nie tak daleko). Panował w nim zły i głupi król, udający, że jest dobry i mądry. Powiedział on wszystkim swoim poddanym, że mogą leczyć się za darmo. Wkrótce okazało się, że sprawa wcale nie jest taka prosta. Na przyjęcie do szpitala trzeba długo czekać, a lekarz pracujący w przychodni ma czas tak wyliczony, że jednemu pacjentowi może poświęcić najwyżej trzy minuty.
Komuś jednak wpadło do głowy, by lekarzowi już na progu wręczyć butelkę koniaku. Pomysł okazał się wspaniały. Pacjenci z prezentami traktowani byli wyraźnie lepiej. Nic zatem dziwnego, że wkrótce zwyczaj upowszechnił się. Chorzy coraz częściej szli do lekarza z koniakami i bombonierkami. O dziwo, stopniowo przestawali być traktowani lepiej od tych, którzy przychodzili bez prezentów. W końcu doszło do tego, że pacjenci dający koniak byli przez lekarzy traktowani tak jak dawniej, gdy nie wręczali prezentów. I wtedy ktoś wpadł na pomysł, by zamiast elegancko zapakowanej butelki dać lekarzowi grubą kopertę. Początkowo pomogło, ale z czasem... Potem monarchię i reprezentującego ją złego i głupiego króla zastąpił inny system społeczno-polityczny, jednak z lekarzami i pacjentami nic się w tym kraju nie zmieniło.

Sytuacja, która przydarzyła się pracownikom Spółdzielni „Próżny Trud”, jest świetnie znana psychologom zajmującym się dylematami społecznymi. Nie jest ona abstrakcyjna, ilustruje realne procesy społeczne. Korupcja to zjawisko o niesłychanej dynamice. Gdy ktoś ucieka się do niej, bardzo szybko naśladują go inni. Robią to, bo dostrzegają dwie rzeczy: dający łapówki osiągają natychmiastową k...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI