Katrina: nienaturalnie naturalna katastrofa

Wstęp

Obserwując, co dzieje się w Nowym Orleanie i w całej Ameryce, nie mogę oprzeć się myśli, że w tych dramatycznych okolicznościach ujawnia się silniej niż w normalnych warunkach prawdziwa ludzka natura. Dzieje się tak dlatego, że w paradoksalny sposób ludzie, których dotyka tego rodzaju tragedia, zostają w pewnym stopniu wyzwoleni spod narzucającej konformizm społecznej presji. Zdani sami na siebie i zmuszeni do podejmowania autonomicznych decyzji, jedni zachowują się w godny podziwu, niekiedy bohaterski sposób, zaś inni nikczemnie.

Kiedy piszę ten artykuł, od ataku Katriny na wybrzeże Zatoki Meksykańskiej minęło 11 dni. Liczba potwierdzonych ofiar śmiertelnych sięgnęła ponad czterech setek, lecz oczekuje się, że wynieść może ostatecznie nawet 10 tysięcy. Na akcję ratunkową rząd federalny wydaje co dzień 2 miliardy dolarów, a jej pełen koszt dziś oceniany jest na 100 miliardów. Całkowita wysokość strat, jakie ostatecznie poniesie amerykańska gospodarka, nie będzie znana jeszcze przez wiele miesięcy. Szczegóły tej katastrofy żywiołowej, największej w historii Ameryki, relacjonują codziennie prasa, radio i telewizja. Nie będę więc do nich wracał. Obserwacja tego tragicznego spektaklu – a w dobie wszechobecnej telewizji katastrofy oglądać możemy wszyscy w zaciszu swojego domu – wyzwala przede wszystkim nasze emocje. Ogarniają nas groza, współczucie, solidarność i gniew. Głębsza, chłodniejsza refleksja przychodzi później. Jest ona bardzo ważna, bowiem na dłuższą metę z każdej katastrofy powinniśmy wyciągać jakiś użyteczny wniosek. Choć wobec ogromu nieszczęść, jakie dotknęły setki tysięcy ludzi, brzmieć to może trochę bezdusznie, klęska żywiołowa o podobnej skali jest także wielkim, niezamierzonym eksperymentem psychologicznym. Obserwując, co dzieje się w Nowym Orleanie i w całej Ameryce, nie mogę oprzeć się myśli, że w tych dramatycznych okolicznościach ujawnia się silniej niż w normalnych warunkach prawdziwa ludzka natura. Dzieje się tak dlatego, że w paradoksalny sposób ludzie, których dotyka tego rodzaju tragedia, zostają w pewnym stopniu wyzwoleni spod narzucającej konformizm społecznej presji. Zdani sami na siebie i zmuszeni do podejmowania autonomicznych decyzji, jedni zachowują się w godny podziwu, niekiedy bohaterski sposób, zaś inni nikczemnie. Czy człowiek jest z natury zły i postępuje etycznie jedynie w obawie przed społeczną represją, czy też jest z natury dobry, lecz warunki społeczne i ekonomiczne wyzwalają w nim złe instynkty?

Niezwykle obszerny przegląd badań naukowych na temat zachowania ludzi podczas wielkich katastrof, który przed dwoma laty opublikowany został w „Journal of Contingencies and Crisis Management”, zdawał się w tej kwestii prezentować pogląd optymistyczny. Zdaniem jego autorów, Ronalda Perry’ego i Michaela Lindella, powszechne przekonanie o tym, że ofiary klęsk skłonne są do wpadania w panikę i na sytuacje wyjątkowe reagują w sposób społecznie niezorganizowany, a nawet wykazują indywidualne oznaki silnej dezorientacji, jest mitem podsycanym przez popularne filmy grozy: „Ludzie skłonni są działać w sposób, który – jak sądzą – najlepiej służy ich interesom, biorąc pod uwagę ich ograniczone rozeznanie sytuacji”. Także „antyspołeczne zachowanie, takie jak rabunki, jest stosunkowo rzadkie, zaś poziom przestępczości ma tendencję do spadku w okresie po katastrofie”.

Artykuł Perry’ego i Linde...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI