Jestem tym, co do mnie mówisz

Wstęp

Słowo ma wielką moc. Może ranić, niszczyć, ale też dawać nadzieję, siłę, energię. Dlatego należy być bardzo uważnym na to, co i w jaki sposób mówimy do innych ludzi, a szczególnie do dzieci. Uczeń, który ciągle słyszy tylko to, że jest leniem, nigdy nie zmobilizuje się do pracy. Nauczyciele mają ogromny wpływ na to, co uczniowie myślą o własnych możliwościach.

Matkom, które zwracają się o poradę psychologiczną, często powtarzam, że najlepszym posagiem, jaki mogą dać swoim dzieciom, są słowa: wierzę w ciebie, będziesz w życiu szczęśliwa, zawsze sobie poradzisz, jesteś wystarczająco dobra we wszystkim, co robisz, masz w sobie wszystko, by zrealizować takie cele, jakie tylko zechcesz itp. Takie wzmacniające stwierdzenia kierujmy do dzieci sytuacyjnie już od pierwszych lat życia. Dzieci, które otrzymały takie informacje od rodziców wyrastają zwykle na osoby silne psychicznie, mają poczucie własnej wartości, ufają sobie, potrafią same siebie wspierać w trudnych chwilach, żyją aktywnie. Radzą sobie z największymi życiowymi problemami i stresami.

Dziecko tworzy teorie na własny temat w oparciu o to, co słyszy od osób znaczących. Najpierw myśli, że jest takie, jak inni o nim mówią, a później takie się staje. Dwu-, trzylatek, który ciągle słyszy: jesteś nieznośny, niegrzeczny, wszystko robisz źle, czuje się bardzo nieszczęśliwy, jest rozdrażniony, coraz bardziej niespokojny, smutny... słowem, staje się taki, jak mówią rodzice. Spirala się nakręca.

W pracy ze studentami pedagogiki i psychologii proponuję ćwiczenie, które pokazuje wyraźnie tę zależność, ale też motywuje do odpowiedzialności za słowo w interakcji z dzieckiem. Studenci dostają polecenie, by kartkę podzielić na trzy rubryki. Pierwszą rubrykę trzeba zatytułować „Moi rodzice mówili, że jestem...”, drugą rubrykę „A ja jestem...”, a trzecią „Chciałbym być...”. Po wykonaniu tego zadania studenci uważne przyglądają się tym trzem opisom. To, co odkrywają, porusza ich emocjonalnie, niezależnie od wieku i doświadczeń zawodowych. Spontanicznie dzielą się tymi odkryciami:

• Moi rodzice zawsze mówili, że jestem leniem, że inni są lepsi, że ze mnie nic dobrego nie wyrośnie..., a ja miałem duże kłopoty z nauką w szkole podstawowej i średniej, bo mało pracowałem. Nie wierzyłem, że w ogóle mogę się nauczyć. Teraz pracuję i studiuję. Mam dobre wyniki i nie mogę w to uwierzyć. Nigdy nie przypuszczałem, że w ogóle coś mi się może udać.

• A moi rodzice mówili, że można na mnie polegać, bo zawsze zrobię to, czego się ode mnie oczekuje, że jestem grzeczna, pilna, pracowita, dobra, ambitna, punktualna, odpowiedzialna. U mnie pierwsza rubryka dokładnie pokrywa się z drugą, ale nie wiem, co napisać w trzeciej. Napisałam, że chciałabym być szczęśliwa, bo nie jestem.
Studenci odkrywają, że ogromny wpływ na ich myślenie o własnych możliwościach mieli nauczyciele. Dostrzegają prawidłowość: im częściej słyszeli od nauczycieli i rodziców, że są leniwi, tym częściej tak o sobie myśleli, rzeczywiście stawali się leniwi i tylko w sferze marzeń pozostawiali chęć bycia pracowitym.

Tylko bez ocen

Nauczyciel jest osobą bardzo znaczącą dla ucznia i z racji wykonywanego zawodu nie ma prawa do popełniania błędów w interakcji z dzieckiem. W praktyce bywa różnie. Często nauczyciele kierują...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI