Jak maluje miłość

Na temat Rodzina i związki

Miłość bywa artystą lub... malarzem pokojowym. Czasem maluje partnera na miarę potrzeb i oczekiwań. Innym razem portretuje z rozmachem, przywracając wyblakłą kobiecość czy utracone bicepsy. Kogo widzisz, kochając? Kim się stajesz, gdy patrzy na ciebie ukochany?

Pigmalion, król Cypru, zakochał się Galatei. Wyrzeźbił ją w kości słoniowej, była jego ideałem kobiety. Wyrzeźbił ją tak perfekcyjnie, że tylko dotykiem można ją było odróżnić od prawdziwej kobiety. Obdarowywał ją kwiatami i prezentami, ubierał w wytworne suknie. Aż ożyła za sprawą jego pieszczot i mocy Afrodyty.
Oto marzenie niektórych z nas – wyrzeźbić sobie partnera, ukształtować go według swoich ideałów. Tchnąć w niego życie miłością. Jest w tym narcystyczna pokusa, by stworzyć partnera z niczego, potraktować go jak bezwolny materiał, projekcję swoich pragnień. Jest też w tym lęk przed kontaktem z kimś z krwi i kości, a więc niedoskonałym, kimś realnym, kto już jest, jaki jest.

Zarazem to, jaki ktoś jest, w dużym stopniu zależy od tego, z kim jest. W każdym związku poniekąd dokonuje się akt stworzenia. Tyle tylko, że stwarzamy się nawzajem. Nasze oczekiwania wobec partnera stają się samospełniającym się proroctwem. Ujawniamy bowiem tendencję do zachowywania się zgodnie z tym, czego oczekują od nas inni, szczególnie ci bliscy. Właśnie to zjawisko określa się w psychologii efektem Pigmaliona; po raz pierwszy opisał je socjolog Robert Merton. Zgodnie z nim rośnie szansa, że partner okaże się wspaniałą osobą, jeśli tego od niego oczekujemy. Trawestując Groucho Marxa można powiedzieć, że za każdym facetem, który osiągnął sukces, stoi kobieta, która w niego uwierzyła. A za sukcesem kobiety?

Ona wychodzi z cienia

Marzenia i tajemnice – pod takim tytułem dwa lata temu trafiła do księgarń biografia Danuty Wałęsy. Żona byłego prezydenta opisała w niej codzienne życie u boku legendy „Solidarności”. Znalazły się tam m.in. jej spostrzeżenia na temat męża, rozważania dotyczące jego konkretnych poczynań, pytania o jego motywy, uczucia. Książka wywołała kryzys małżeński u państwa Wałęsów. „Uważałem, że jestem u niej na pierwszym miejscu, ona jest też na pierwszym u mnie, a teraz na pierwszym miejscu u niej znalazły się inne sprawy” – stwierdził były prezydent w wywiadzie z Janiną Paradowską. Publicznie irytował się, że żona wyszła z cienia, opuściła dom, by aktywnie włączyć się w intensywną promocję swojej autobiografii. „Teraz ona wychodzi poza dom i nic mi się już nie zgadza. (...) gdybym od początku chciał mieć żonę samodzielną (...) to ożeniłbym się z inną kobietą” – stwierdził.

Obraz Lecha Wałęsy w oczach jego żony okazał się inny, niż ten, który wyobrażał sobie on. Inna od jego wyobrażeń okazała się i ona. Żona, którą kiedyś sobie wymarzył, przez lata w marzeniach pielęgnował, być może nigdy nie istniała. Zupełnie inne oblicze miał też ich związek. W pewnym momencie Danuta Wałęsa poczuła, że ma dość bycia jedynie żoną przy mężu, zapragnęła czegoś więcej, zaczęła realizować własne marzenia i pragnienia. „Czasem myślę, że on mnie nigdy nie kochał. Tyle spraw było ode mnie ważniejszych. On też nie pozwala mi się kochać tak jak kiedyś” – przyznała w pewnym momencie. „Nie rozumiem go. A bardzo bym chciała zrozumieć” – dodała, konstatując, że mąż chciałby, by ona się nie zmieniała, by wciąż była Danutą sprzed 40 lat. A sam przecież nie jest już tym Lechem, jakim był wtedy.

W naszych miłosnych wyborach tkwi paradoks. Partnera wybieramy zwykle za młodu, kierując się tym, co zdarzyło się w przeszłości, opieramy się na dotychczasowych doświadczeniach, zwykle krótkotrwałych. Tymczasem konsekwencje tej decyzji wpływają na całą naszą przyszłość. „Nie ulega przy tym wątpliwości, że to, co spotkało partnerów w przeszłości (krótkotrwałej fazie zakochania i romantycznych początków), jest zupełnie inne niż to, co czeka ich w przyszłości (czyli w stosunkowo długich fazach związku kompletnego i przyjacielskiego)” – pisze Bogdan Wojciszke w Psychologii miłości. „Nic więc dziwnego, że trudno tu o dobrą decyzję, ponieważ musimy ją podejmować na podstawie przesłanek, które niewiele mają wspólnego z przyszłymi warunkami, w jakich nasza decyzja będzie obowiązywać i wyznaczać bieg naszego życia. Przypomina to nieco wybory polityczne, w których o głosowaniu na kandydatów decyduje coś innego (czy ich lubimy i czy im dobrze z oczu patrzy) niż to, co decyduje o ich faktycznej zdolności do rządzenia (kompetencje, dalekowzroczność, uczciwość”.
Jak więc wybrać na życie kogoś, o kim tak mało wiemy? I kto sam jeszcze nie wie, kim się przy nas stanie?

Spis deklaracji

W związki wkalkulowane jest ryzyko. Wiedzieli to nasi przodkowie. Dlatego przez całe wieki wyboru partnera dokonywali za młodych ich rodzice i opiekunowie – ludzie dojrzali. Oni byli oczami i uszami przyszłych małżonków. Oglądali konkurentów, decydowali, którzy z nich rokują na przyszłość, a którzy do związku z ich dziećmi zupełnie się nie nadają. Oczywiście swaty nie zawsze były udane, często budziły sprzeciw swatanych.

Sytuacja zaczęła się zmieniać dopiero na początku XX wieku. Kobiety stopniowo usamodzielniały się ekonomicznie i uzyskały prawa obywatelskie. Dziś w krajach rozwiniętych standardem jest to, że życiowego partnera młoda osoba wybiera sobie sama, a głównym kryterium zawarcia związku jest miłość. Wybieramy tego, kto nas kocha i kogo my kochamy. Próbujemy budować stałe związki na ruchomych piaskach uczuć.

Potwierdził to u progu lat 90. ubiegłego wieku amerykański psycholog ewolucyjny David Buss. Wraz ze współpracownikami przebadał on aż dziesięć tysięcy osób z 37 najrozmaitszych krajów. Pytał je m.in., czym kierują się w doborze partnera. Uczuciem – odpowiadali najczęściej. Co jeszcze było dla nich ważne? Jak widzieli osobę, z którą gotowi byliby spędzić życie? Otóż ich zdaniem partner powinien być niezawodny, dojrzały i zrównoważony emocjonalnie, o miłym usposobieniu, dobrym zdrowiu, inteligentny, towarzyski... Nieco mniej ważne wydawały się badanym takie atrybuty, jak: kultura osobista, schludność, dobra prezencja, ambicja i dobre perspektywy finansowe. Najmniej zaś ważne okazały się: pozycja społeczna, podobne poglądy polityczne i wyznanie.

Wyniki uzyskane przez Bussa należy jednak traktować jedynie jako spis deklaracji. A te składa się zwykle po to, aby wywrzeć określone wrażenie na rozmówcy. Chcąc dobrze wypaść w oczach innych (i swoich), deklarujemy zatem często rzeczy, które nie mają nic wspólnego z naszymi prawdziwymi preferencjami. Wierzymy, że kochamy partnera ze względu na cnoty jego lub jej charakteru. Dosadnie komentuje to Bogdan Wojciszke: „Deklaracje na temat miłości i zalet charakteru jako przesłanek wyboru partnera na pewno wyglądają ładnie”. A co tak naprawdę kieruje naszym wyborem?

Jak poczyna się ideał

Profesor Wojciszke wraz z Wiesławem Baryłą i Anną Downar przeanalizowali swego czasu ponad 700 ogłoszeń towarzyskich, zamieszczonych w tygodniku „Anonse”. Okazało się, że kobiety najczęściej chciałyby widzieć u swego boku mężczyzn o wysokiej pozycji społecznej i materialnej, bez zobowiązań i wykształconych. Mężczyźni wypatrywali natomiast pań urodziwych, miłych i bezpruderyjnych – to według badaczy jest znacznie bliższe prawdy co do kryteriów wyboru partnera.
Mężczyźni najbardziej cenią kobiecą urodę, a kobiety – męskie zasoby. Tę prawidłowość potwierdzono w tysiącach badań. Jest ona, jak przekonują badacze, uwarunkowana ewolucyjnie. Mężczyźni, wzorem swoich praprzodków, mają upodobanie w kobietach młodych, o odpowiednio szerokich biodrach, wyraźnym wcięciu w pasie, wydatnych piersiach, gładkiej cerze i urodziwej twarzy. Wszystkie te cechy mają świadczyć o zdrowiu partnerki i o tym, że będzie w stanie rodzić zdrowe dzieci, które poniosą w przyszłość ojcowskie geny. Wymarzone panie powinny też chętnie uprawiać seks, a równocześnie być wierne i lojalne. Powinny też być odpowiednio uległe, okazywać swoim mężczyznom zainteresowanie, być miłe, odpowiedzialne... Ich inteligencja i wykształcenie nie liczą się tak bardzo. Niekiedy mogą wręcz przeszkadzać.

Kobiety z kolei pożądają mężczyzn majętnych i mających wysoki prestiż społeczny. To dlatego, że tylko tacy panowie są w stanie zapewnić opiekę kobiecie i jej potomstwu. Wabikiem dla pań są także inne męskie przymioty, które do dobrobytu i związane...

Ten artykuł jest dostępny tylko dla zarejestrowanych użytkowników.

Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się.

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI