Jak być?

Ja i mój rozwój Praktycznie

Bez jakiegokolwiek przygotowania, nieoczekiwanie staliśmy się wraz z żoną pełnoetatowymi „opiekunami osoby starszej”. Wszystko było dla nas nowe i nieprzewidywalne. Uczyliśmy się, jak być przyjacielem w takiej sytuacji.

Ze wszystkich zajęć zarobkowych, jakie wykonywałem w życiu, najbardziej cenię sobie tłumaczenie książek. I bynajmniej nie chodzi tu o względy finansowe. Stymulacja intelektualna i rozwój umiejętności lingwistycznych, jakkolwiek cenne w tej pracy, też nie są najważniejsze. Więc za co cenię to zajęcie? Za to, że mam okazję poznać teksty i książki, które czasami bardzo łączą się z moim codziennym życiem, przenikają rzeczywistość i splatają z historiami ludzi, których spotykam na swojej drodze.

Jedną z nich jest książka Letty Cottin Pogrebin. Gdy tylko zobaczyłem ją po raz pierwszy, tłumaczenie tytułu automatycznie ułożyło się głowie: „Jak być przyjacielem chorego przyjaciela”. Otwieram książkę, czytam spis treści i przedmowę, w której przedstawia mi się autorka: „jestem kimś, kto ma – ups!… kto miał – raka”. Czytam fragmenty kilku rozdziałów i już wiem, że właśnie tym zajmę się przez kilka najbliższych miesięcy. Moja pamięć momentalnie otwiera album z fotografiami i przywołuje wspomnienia kilku bliskich mi osób, które przegrały walkę z chorobą.

Ukochana ciocia, która zmarła z powodu nowotworu piersi ponad dwadzieścia lat temu – w czasach, kiedy o raku mówiono tylko szeptem, ze wstydem i zażenowaniem, kiedy zbyt długo zwlekano z pójściem do lekarza, kiedy diagnozy z reguły stawiane były zbyt późno. Ojciec, pokonany przez raka płuc, który w beznadziejnym już stanie do ostatniej chwili nie dopuszczał do siebie myśli, że choruje na tę właśnie chorobę i w naiwny sposób uspokajał siebie i wszystkich bliskich, pokazując wyniki badań, na których nie było słów „rak” ani „nowotwór” (łacińskiego carcinoma nie chciał zauważyć, nigdy nie pokusił się o zrozumienie go).

Decydując się na tłumaczenie książki Letty Pogrebin, kieruję się znacznie świeższymi wspomnieniami. Pierwsze z nich związane jest z mamą, starszą siostrą zmarłej wcześniej cioci. Pięć lat temu mama zachorowała na raka piersi. Choroba dopadła ją jednak w całkiem innych czasach, w kompletnie odmienionej przestrzeni społecznej świadomości. Diagnoza postawiona bardzo wcześnie, niewielki guzek, w miarę szybko przeprowadzona mastektomia, bardzo dobre wyniki badań histopatologicznych, brak wskazań do chemioterapii i radioterapii. Szczęściara. Doszła do siebie bardzo szybko i już kilka tygodni po operacji zaczęła aktywnie działać w Stowarzyszeniu „Amazonki”.

(Zapisując mamę do stowarzyszenia – jeszcze...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI