Chcesz dowiedzieć się więcej? Weź udział w OGÓLNOPOLSKIM KONGRESIE PSYCHOLOGÓW I PSYCHOTERAPEUTÓW!
POLECAMY
Brian to najcudowniejszy człowiek na świecie – zwierza się rozpromieniona Ros swoim przyjaciółkom, bo jej związek z wdowcem z czwórką dzieci zaczął się bardzo romantycznie. Zakochuje się w nim bez pamięci. Wreszcie (w wieku 35 lat) czuje się kobietą spełnioną: nie tylko prowadzi z powodzeniem własną firmę, ma swój apartament w mieście, ale znalazła też mężczyznę pełnego energii, z fantazją, zaspokajającego jej potrzeby. Deklaracje zaufania, akceptacji, wierności, jedności duchowej – jakże to uszczęśliwia Ros i daje jej poczucie bezpieczeństwa. Czuje się wreszcie uwielbiana, kochana. I tak bardzo chce być kochana, że choć Brian już po dwóch miesiącach znajomości zaczyna ujawniać zachowania nacechowane przemocą, Ros tłumaczy je, bierze winę na siebie. Za każdym razem zastanawia się, czy to ona nie reaguje przesadnie, czy nie wyolbrzymia sytuacji, czy nie osądza Briana pochopnie.
Tak zaczyna się i tragicznie kończy jednocześnie szczęście w życiu Rosalind B. Penfold, autorki książki Kochać zbyt mocno (kapcie potwora). Czyli o tym jak wygląda przemoc domowa. Przez kolejne dziesięć lat u boku Briana przeżywa wiele traumatycznych sytuacji. Tą historią, smutną, tragiczną, wstrząsającą, Ros dzieli się dzisiaj z innymi kobietami, aby umiały w porę rozpoznać w swoich związkach mechanizmy przemocy, dostrzec zachowania wskazujące, że rozpoczyna się w ich związku proces dominacji, manipulacji i przewagi. Książka ma ciekawą i przystępną formę – Ros stworzyła rodzaj komiksu, budując swoją opowieść z rysunków pokazujących sytuacje, w których w jej życiu miały miejsce zachowania uzależniające, zniewalające, świadczące o przemocy ze strony męża i jej uległości wobec jego manipulacji. Przekaz jest sugestywny, jasny i przejrzysty – książka pokazuje kolejne etapy zniewolenia kobiety oraz zachowania całej rodziny, łącznie ze skutkami podjętych działań. Niewątpliwie będzie niosła pomoc wielu kobietom. Pamiętnik Rosalind Kochać zbyt mocno, to swoiste studium przemocy domowej, zawierające szczegółowy zapis nierównego układu sił i władzy, w którym strona silniejsza podporządkowuje i kontroluje stronę słabszą poprzez terror.
Granice godności
Historia dziesięcioletniego związku Ros uświadamia kobietom i mężczyznom, że w bliskich związkach warto pamiętać o granicach własnej godności, własnego świata, własnego prawa do indywidualności, którego bez naszej zgody nikt nie może naruszać. Wielu kobietom przyzwalającym na przemoc potrzebna jest pewność, że mogą w relacjach z mężczyzną ustalać własne terytorium, na które nikt nie powinien wchodzić „z butami”, nawet w imię miłości. Idea bliskości, uwspólnienia, dążenia do jedności w związku jest piękna, ale ważne, aby kobieta i mężczyzna rozumieli ją tak samo i mieli takie samo prawo do ustalania oraz szanowania własnych granic. Nie jest to z pewnością przykład dążenia do jedności w miłości, gdy mężczyźni „uwspólniają” na zasadzie „moje potrzeby stają się twoimi – w konsekwencji naszymi”, a kobieta rezygnuje z siebie, ze swojego świata, ze swojej inności.
[nowa_strona] Mężczyźni nie są otwarci na budowanie partnerskich związków nie dlatego, że nie chcą ich tworzyć, ale dlatego, że nie wiedzą, jak one powinny wyglądać. Miłość, partnerstwo to wielka sztuka, a nikt nie uczy nas, jak kochać, szanując wolność drugiej osoby. Mężczyźni często też nie chcą partnerstwa, bo tak jest im łatwiej i wygodniej funkcjonować. Kobiety poddają się więc manipulacjom i same też manipulują, bo myślą, że to jedyna droga porozumienia z mężczyzną i utrzymania związku. A mężczyźni nie zmienią się, dopóki nie usłyszą od kobiet asertywnego „stop”, dopóki nie dotrze do nich wyraźny sygnał, że coś jest nie tak, że gdzieś zaburzona jest harmonia i bezpieczeństwo w związku. Przyjrzyjmy się zatem kilku historiom związków...
Romantycznie i nieświadomie
W wielu związkach ujawniają się mechanizmy walki i przemocy, gdyż kobieta i mężczyzna nie umieją sobie poradzić z tymi tendencjami już na samym początku znajomości. Często takim parom brakuje świadomości zaistniałych problemów oraz wiedzy, że mogliby szukać pomocy i wsparcia. Pozostają na ogół sami ze swoimi trudnościami i to one piszą scenariusz wspólnego życia...
Aneta, gdy poznała Daniela, była nim zachwycona. Oboje studiowali, mieszkali w akademiku. Daniel był troskliwy, czuły, otaczał ją opieką. O nic nie musiała się martwić, bo on zawsze był przy niej. Wkrótce zamieszkali razem w wynajętym mieszkaniu w Warszawie. Anecie nie zależało szczególnie na tym, jak ma wyglądać ich wspólne gniazdko, więc cieszyła się, że Daniel sam zadbał o nie. Niektóre rzeczy, które kupił, np. łóżko, były według niej całkiem bez gustu i mało funkcjonalne, ale nie chciała mu tego wypominać i prowokować kłótni. Trochę ją wprawdzie czasem irytowało to, że Daniel sam podejmuje decyzje we wspólnych sprawach, że nie pyta ją o zdanie, ale nie chciała sprzeczkami o drobiazgi psuć tego, co piękne między nimi. Widziała, jak ją kocha, jak jej potrzebuje. Spędzali razem dużo czasu, Daniel przychodził po nią na uczelnię, wracali do domu i prawie nie rozstawali się. Był bardzo zazdrosny, co według Anety świadczyło o sile jego miłości. Nie chciała mu robić przykrości, więc przestała się widywać ze swoimi kolegami z roku. Nie chodziła też na imprezy, bo Daniel nie lubił się bawić, a gdy tylko zatańczyła z kimś innym, był zły, czasem nawet agresywny. Podejrzewał, że już go nie kocha, straszył, że tego nie zniesie i zmuszał Anetę do powrotu do domu, wzywając taksówkę i niemal siłą wyprowadzając z imprezy. Każda noc po takim zdarzeniu była okropna. Daniel albo odwracał się do niej plecami i nic nie mówił, albo kochał się z nią tak, że to aż bolało, całkiem bez czułości i wyczucia jej potrzeb. Czasem zastanawiała się, czy to ten sam mężczyzna, który potrafił być tak delikatny i pełen ciepła, troskliwy i opiekuńczy. Twarz i ciało były te same, ale zachowania nie przypominały jej ukochanego.
Niestety, zdarzało się to coraz częściej. Dobrze działo się tylko wtedy, kiedy było tak, jak chce Daniel. Aneta ani nigdzie nie mogła wyjść bez niego, ani nikogo zaprosić. Nawet gdy przyjeżdżała jej mama, Daniel okazywał niechęć, zniecierpliwienie i złość,...