I on stworzył ją, a ona jego

Na temat Rodzina i związki

Widzę w tym mit, gdy kobieta wierzy: mogę stworzyć tego mężczyznę, być dla niego tak wyjątkowa, że przy mnie on rozkwitnie. Tak się może zdarzyć, jeśli ona go podziwia. Ale kiedy wzdycha: dlaczego nie mogę mieć superfaceta? - mała jest szansa, że on okaże się super. On wtedy myśli: dlaczego ona nie widzi we mnie superfaceta? - rozmowa z Pawłem Droździakiem.

 

Paweł Droździak jest psychologiem, psychoterapeutą i mediatorem rodzinnym. Prowadzi psychoterapię osób uwikłanych w związki, w których występuje element uzależnienia emocjonalnego. Jest współautorem książek: Zawsze bezpiecznie – psychologiczne aspekty samoobrony kobiet i Blisko, nie za blisko. Terapeutyczne rozmowy o związkach.

Dorota Krzemionka: – Przeglądamy się w oczach partnera...
Paweł Droździak:
– Raczej kobieta przegląda się w oczach mężczyzny, a on w jej. Gdy czytam różne artykuły na temat par, odnoszę wrażenie, że związek dwojga ludzi jest związkiem dusz albo umysłów, które mają identyczne potrzeby.

I tak naprawdę są bezpłciowi...
– Z identycznych powodów są w relacji i mają identyczne możliwości, pole percepcji i aspiracje, tę samą potrzebę bliskości. To jest bzdura. Bliskość można mieć z mamą, tatą, z przyjacielem, dzieckiem albo z terapeutą. Ale tym, co powoduje, że mężczyzna szuka kobiety, a kobieta – mężczyzny jest potrzeba bliskości właśnie z kobietą, właśnie z mężczyzną. To są dwie różne potrzeby. Jeśli mówimy o obrazie Ja w oczach innej osoby, to chodzi o „ja jako kobieta” widziana przez mężczyznę. Albo „ja – mężczyzna” w oczach kobiety.

I te wizerunki są różne?
– Otóż to. Z tej odmienności biorą się nieporozumienia. Widziałem niedawno żart rysunkowy Marka Raczkowskiego: Facet siedzi z rozłożoną gazetą. Kobieta stoi nad zlewem i mówi do niego: „Słuchaj, nie ma wody”. A on odpowiada znad gazety: „A na Marsie jest!”. I ją to wkurza. Jak mantry słucham opowieści kobiety o mężczyźnie, na którego nie można liczyć. Ona żali się: „Przychodzę zmęczona po pracy do domu, a tam nieposprzątane, w zlewie naczynia. On się z dzieckiem nie pobawi. Nie pomyśli, że pościel trzeba zmienić albo śmieci wyrzucić”. Kiedy słyszę taką opowieść pierwszy raz czy drugi, to jestem przejęty. Ale kiedy jest to kolejna niemal identyczna historia, zaczynam dostrzegać pewną prawidłowość. I na dodatek dzwoni koleżanka, która jest psychologiem, i mówi: „Właśnie się rozstałam z facetem, bo to chłopiec. Nie można na niego liczyć. Nic nie robi w domu”.

Skąd ta powtarzająca się opowieść? Dlaczego kobiety uważają, że na mężczyzn nie można liczyć i dlaczego mężczyźni nie wyrzucają śmieci?
– Myślę, że powodem jest oczekiwanie sprzedawane nam przez media – nie wprost – że nie ma różnicy płci. Że mężczyzna będzie rozumował, myślał i zachowywał się tak samo jak kobieta. A jeśli tego nie robi, na przykład nie wyrzuca śmieci, to ona uznaje, że w ten sposób rani jej uczucia, nie myśli o niej, nie troszczy się o dom. A więc uderza w to, co jest dziś bazą relacji. Łączmy się w pary, bo się kochamy. Ten koncept jest czymś nowym. Wcześniej związek wynikał z wiązania rodów i dokładnie było wiadomo, czego od kogo się oczekuje. Dziś opieramy związek na uczuciach i oczekujemy, że będzie równie trwały. Oczekujemy, że psychologowie nam poradzą, jak utrzymać maksimum uczuciowego zaangażowania w związek, gdy nie ma społecznych ani ekonomicznych powodów, by ten związek trwał. Czyli jak stworzyć samochód, który nie będzie się trzymał na podwoziu, tylko na konstrukcji dachu.

Jakoś próbujemy temu sprostać...
– Ale gdy nie ma jasności, kto za co odpowiada, pojawia się konflikt. Wiele par nie może się porozumieć co do tego, jakie są ich sfery kompetencji. Oboje są zmęczeni tym, że nie wiedzą, kto ma zarabiać, kto ma czego dostarczać, kto ma o co dbać. W efekcie ona często nie czuje się zadbana. Ma poczucie, że jeśli jej mężczyzna nie zachowuje się jak kobieta, jeśli nie chce dzielić dokładnie jej sfer kompetencji, nie widzi w domu tego, co widzi ona, to znaczy, że ją krzywdzi. Mówi: „Przychodzę po dwunastu godzinach pracy i widzę mojego faceta, który jest bez pracy, jak gra na komputerze. Nie wyrzucił śmieci, nie sprzątnął”. Z jednej strony, gdy tego słucham, współczuję jej...

Z drugiej strony pojawia się pytanie: dlaczego ona w ogóle z nim jest?
– I dlaczego pracuje po dwanaście godzin dziennie? „On nie szuka pracy” – żali się ona. Po co ma szukać, skoro ona pracuje i zarabia za dwoje. Dba jak mamusia, by wszystko w domu było. Więc on się regresuje do poziomu małego chłopca.

Pewnie jest mu z tym wygodnie, ale niekomfortowo – cierpi jego poczucie własnej wartości.
– Myślę, że on się czuje zupełnie wykastrowany, pozbawiony męskości. Ona zaś nie potrafi pokazać swej bezradności i przyznać, że ma oczekiwania wobec niego nie jako swojej kopii tylko jako mężczyzny. Na przykład żeby się nią zajął, chronił dom. Taki jest skutek przekazu o partnerstwie rozumianym jako identyczność. Nie może mu pokazać, że podziwia w nim tę męską część, nawet jeśli on nie robi nic takiego godnego podziwu, tylko siedzi na kanapie.

Jak takiego faceta na kanapie podziwiać?
– To jest trochę tak, jak w seksie. Skąd się bierze erekcja? Z poczucia mężczyzny, że jest mężczyzną. Jeśli kobieta powie: „No już, prędzej! Dlaczego ty nigdy nie możesz na czas? Przecież ci mówię, że tego chcę” to koniec. Jest różnica między: „Dlaczego ty tego nie masz” a zachwytem „Ojej, jaki on duży”. Nawet jeśli taki nie jest. Gdy zaś ona robi wszystko, pracuje wiele godzin, potem wkurzona wraca do domu i krzyczy na niego, że on cały czas wysiaduje na kanapie, to wchodzi w rolę wkurzonej matki. A relacja z matką jest aseksualna.

Z matką się nie sypia. Zarazem on traci swój męski potencjał. Coraz trudniej będzie mu ruszyć się z tej kanapy...
– A zarazem, słysząc jej gderanie, on się buntuje: „Nie ograniczaj mnie! Czego ty w ogóle chcesz?!”. Nie pokazuje jej swych męskich możliwości. Jakby mówił: „mam różne potencjały, ale nie wtedy, kiedy ty chcesz. Mogę zabijać w grze komputerowej albo na boks się zapisać. Mogę pić wódkę tak, jak nikt inny nie potrafi”. Wycofuje się z męskiej roli, w odpowiedzi na to ona czuje coraz większy lęk, ale nie potrafi pokazać, że sobie nie radzi. Pracuje coraz więcej, ogarnia ws...

Ten artykuł jest dostępny tylko dla zarejestrowanych użytkowników.

Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się.

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI