"E" jak Empatia i Edukacja

Wstęp

Empatia to potężna siła - twierdził Carl Rogers. Empatyczni nauczyciele potrafią nawiązać bliższy kontakt ze swoimi uczniami, a to przekłada się na ich wyższe wyniki w nauce. Empatyczni uczniowie chętniej pomagają innym i są mniej agresywni. Jak więc rozwijać "empatię pedagogiczną"?

Dr Maria Kaźmierczak jest psychologiem, adiunktem w Instytucie Psychologii Uniwersytetu Gdańskiego. W pracy naukowej zajmuje się m.in. rolą osobowości i różnic indywidualnych dla jakości relacji interpersonalnych, zagadnieniem ról płciowych z perspektywy psychologii osobowości. Jest autorką książki pt.  Oblicza empatii w relacjach małżeńskich. Perspektywa psychologiczna.

Pojęcie „empatia” pochodzi od niemiec­kiego terminu Einfühlung, który określa skłonności obserwatora do utożsamiania się w jakimś stopniu z obserwowanym przedmiotem. Uważa się, że empatia to otwieranie się na świat drugiej osoby, jej potrzeby i problemy, dzięki czemu dostrzegamy, czy przeżywamy jej emocje, niejako utożsamiając się z nimi. Jednak nie jest to pełne ujęcie empatyzowania.

Profesor Martin L. Hoffman, amerykański psycholog, uważa, że bardziej zaawansowane mechanizmy empatii wymagają dojrzałości emocjonalno-poznawczej i zdolności do przyjęcia cudzej perspektywy. Tylko wtedy, gdy osoba empatyzująca ma świadomość, że emocje, jakich doświadcza, wynikają z cudzej a nie własnej sytuacji, może w pełni współodczuwać z drugą osobą i wesprzeć ją.

Empatia jest pojęciem złożonym i z tego względu w literaturze mówi się o różnych jej rodzajach, z których najczęstsze są pochodnymi jej mechanizmów. Gdy staramy się „czytać” w cudzych emocjach, współodczuwać z drugą osobą, współczuć jej, wówczas empatyzujemy emocjonalnie. Kiedy zaś próbujemy zrozumieć cudzy punkt widzenia, przyjąć perspektywę drugiej osoby, wówczas możemy mówić o empatii poznawczej. Aby skutecznie empatyzować, nie wystarczy więc być obserwatorem cudzej sytuacji – trzeba działać.

Gdy zatem myślimy o swoim małżonku, współpracowniku czy koleżance jako o kimś empatycznym, to dlatego, że pamiętamy momenty, w których ta osoba nas wysłuchiwała, pocieszała, płakała lub śmiała się razem z nami i okazywała zrozumienie, choć niekoniecznie wiedziała wszystko o naszej sytuacji. Osoba empatyzująca, próbująca przyjąć naszą perspektywę, nie musi stawać się naszym lustrzanym odbiciem i doświadczać tych samych emocji. Ważne, że próbuje zrozumieć naszą sytuację i nasze przeżycia, pozostając przy tym sobą.

W poszukiwaniu źródeł empatii


Poszukując źródeł większości różnic indywidualnych, często sięgamy do historii naszego gatunku. Profesor Edward Nęcka zwraca uwagę na ogromną rolę inteligencji społecznej w umiejętnym radzeniu sobie w grupie przez hominidy, szczególnie na umiejętność spojrzenia na daną sytuację z cudzej perspektywy. Zdobycie atrakcyjnego partnera seksualnego, przejęcie władzy w grupie, efektywniejsze komunikowanie się było łatwiejsze dzięki „wchodzeniu w cudzą skórę”. Czy zatem podstawową zdolność do empatii dziedziczymy ewolucyjnie? Z pewnością część empatycznego potencjału jest wrodzona. Już noworodki „zarażają się” płaczem innych dzieci (tzw. płacz reaktywny).

Mark H. Davis i współpracownicy w badaniach opublikowanych w 1994 roku analizowali dane od ponad 800 par bliźniąt mono- i dwuzygotycznych. Wyniki wskazały, że bliźnięta monozygotyczne są do siebie podobne również pod względem empatii, szczególnie emocjonalnej. Szacuje się, że 30 procent empatii dziedziczymy. Oznacza to, że można ją rozwijać, co jest szczególnie istotne dla pedagogów. Bliskie, przepełnione emocjonalnym ciepłem relacje w rodzinie, oparte na poczuciu...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI