Dziecko trzyma myśli w gardle, a sen na kołdrze

Wstęp

Pięcioletnie dziecko uważa, że gdy zamknie usta, to przestaje myśleć, a słońce pozbawione swej nazwy przestaje być słońcem. Musi minąć kolejne pięć lat, żeby zaczęło myśleć inaczej.

Filozofem jest człowiek, który się bardzo zastanawia i chce koniecznie wiedzieć, jak wszystko jest naprawdę.

I takie są dzieci. Trudno im powiedzieć, co czują i o czym myślą, bo trzeba mówić wyrazami. Ale dzieci są filozofami... – tak wiele lat temu pisał Janusz Korczak – lekarz, działacz społeczny i pedagog, wielki przyjaciel najmłodszych.

Dziecięca filozofia w niczym nie przypomina naszej: kilkuletnie dziecko nie zdaje sobie sprawy z subiektywizmu poznania, relatywizmu doświadczeń, względności rzeczy. Pewnym i ostatecznym źródłem wiedzy są dla niego doznania zmysłowe, czyli to, co widzi, słyszy i czuje. Dziecku brak świadomości złudności, fałszywości informacji płynących ze zmysłów. Stąd dziecięca filozofia skupia się wokół realizmu, który przenika wszystkie sfery funkcjonowania – poznawczą, moralną i emocjonalno-społeczną (Turner i Helms, 1999).

Dziecko traktując treści własnej świadomości tak, jakby miały one materialne odniesienie, dokonuje aktu „reifikacji”, „urzeczowienia” obiektów nie mających konkretnej postaci, odpowiednika w sferze cielesnej. Konsekwencją jest zatarcie granic między tym, co wewnętrzne i zewnętrzne, niemożność odróżnienia doznań psychologicznych od obiektywnych faktów.

Oryginalną filozofię małego dziecka najbardziej wyczerpująco badał i opisał wybitny szwajcarski psycholog, Jean Piaget, autor wydanej w 1926 roku książki „Jak sobie dziecko świat przedstawia”. O tym, czym jest myśl, nazwa, sen – czyli o zjawiskach, które wcześniej badał Piaget – rozmawiałam z przedszkolakami i uczniami młodszych klas szkół podstawowych.

Świadomość, że myśl jest dziełem człowieka i jego prywatną własnością, cechuje ludzi dorosłych. Dzieci wyobrażają sobie myśl zupełnie inaczej: pięcio-, sześciolatek kojarzy ją z głosem. Dziecko uważa, że myśleć to znaczy wymawiać wyrazy i ma w tej sprawie takie oto opinie: „ludzie myślą, gdy mówią, a przestają myśleć, gdy zamykają usta”, „ryba nie może myśleć, bo nic nie mówi, a zwierzę, jak mówi, np. szczeka albo miauczy, to może myśleć”. Narządem służącym do myślenia są usta, język albo uszy (tu wpada głos) – jest przekonany pięciolatek.

Dziecko nie odróżnia rzeczy, o której myśli, od refleksji na jej temat. Ta ostatnia jest materialna – zlana z obiektem – staje się jego częścią, równoważną takim jego cechom, jak: kolor, wielkość, kształt.

Sześciolatek uważa, że: „myśl zbudowana jest z kości”, „gdy się myśli o rzeczach, które są prawdziwe, to można myśli dotknąć”, „myśl można dostrzec – lekarz ma takie specjalne urządzenie do oglądania gardła i jak tam głęboko zajrzy, to może ją zobaczyć”.

Gdy dziecko ma osiem lat, pojawia się konflikt między jego osobistymi przekonaniami a informacjami udzielanymi przez dorosłych: automatycznie, bezrefleksyjnie zaczyna przejmować i powtarzać sądy osób dorosłych i mówi, że procesy myślenia zachodzą „w głowie, a dokładnie w czole”, a nawet „w mózgu”. Te i podobne wypowiedzi są jednak, zdaniem Pia-geta, pustosłowiem: dziecko nadal spontanicznie rozumie myśl jako „głos w głowie” lub „szyi”. Wciąż także przypisuje myśli strukturę materialną, twierdząc, że jest ona „tchnieniem”, „wiatrem”, „powietrzem”, „dymem”, „malutką chmurką”, „krwią”, „jakąś kulką, balonikiem” albo systemem „rurek, przewodów, kabli”. Dziecko sądzi, że nie można myśleć z zamkniętymi oczami, ustami, z zatkanymi uszami, bo: „nic się wtedy nie widzi”, „nie m...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI