Dzieci Wenus z Willendorfu

Wstęp

Ciało, dzięki któremu nasi praprzodkowie mogli przetrwać w arcytrudnych warunkach, staje się naszym przekleństwem. Wytrzymały, energooszczędny, potrafiący szybko i sprawnie magazynować substancje odżywcze organizm paleolitycznego łowcy, zupełnie nie sprawdził się, gdy kazano mu zasiąść za kierownicą, przed telewizorem czy komputerem. Chorobliwie spuchł.

Austriacki archeolog Josef Szombathy odnalazł w 1908 roku niewielką, mieszczącą się w dłoni figurkę kobiety, znaną dziś jako Wenus z Willendorfu. Jej niezwykłość, poza szacownym wiekiem, wynoszącym około 24 tys. lat, polega na niebywale bujnych kształtach. Najwyraźniej otyłość kojarzyła się naszym dalekim przodkom z dobrobytem, którego alegorię warto było utrwalić w rzeźbiarskiej formie. Współcześnie otyłość z pewnością nie jest postrzegana jako symbol dobrostanu, lecz wyzwanie dla systemów opieki zdrowotnej na całym świecie.

Gdzie należy upatrywać przyczyn rozpowszechnienia otyłości? Odpowiedź na to pytanie wydaje się oczywista: za dużo jemy. Jednakże chwila głębszego zastanowienia nad tym pozornie prostym pytaniem pozwala na wskazanie co najmniej kilku powodów, dla których najłatwiejsze rozwiązanie problemu otyłości – poskromienie apetytu – jest tak niebywale trudne. Trudności tych nie da się wyjaśnić bez uwzględnienia ewolucyjnej historii naszego gatunku, gdyż pod wieloma względami wciąż tylko nieznacznie różnimy się od paleolitycznych antenatów. Nadal łączą nas z nimi niemal niezmienione cechy biologii odżywiania, które kiedyś pozwalały przetrwać częste okresy niedostatków, będące udziałem łowców-zbieraczy. Około 10 tysięcy lat, które minęło od czasu, gdy ludzkość zaczęła porzucać nomadyczny tryb życia na korzyść rolnictwa, okazały się zbyt krótkim okresem, by mogły się rozpowszechnić i utrwalić nowe przystosowania do radykalnie zmienionego, osiadłego trybu życia. W istocie wciąż jesteśmy paleolitycznymi łowcami-zbieraczami, żyjącymi w świecie pełnych lodówek.

Czy jemy za dużo?

Masa naszego ciała zależna jest od delikatnej równowagi między ilością konsumowanych kalorii a wydatkami energetycznymi. O tym, jak bardzo jest ona delikatna, przekonuje prosty przykład. Codzienne przekraczanie dziennego budżetu energetycznego o porcję energii zawartej w jednym średniej wielkości jabłku, w ciągu roku doprowadziłoby każdego z nas do odłożenia dwóch, zbędnych, kilogramów tłuszczu. Skoro przybywanie na wadze przychodzi nam z taką łatwością, to można na tej podstawie wyciągnąć logiczny wniosek, że współcześnie jemy więcej niż w czasach, gdy ewoluowały mechanizmy regulacji masy ludzkiego ciała. Tymczasem oszacowania budżetów energetycznych naszych paleolitycznych przodków, uzyskane na podstawie badań trybu życia ostatnich współczesnych łowców-zbieraczy, wskazują na coś zupełnie przeciwnego! Spożywali oni średnio 1,5-2 razy więcej kalorii niż dzisiejsi mieszkańcy krajów uprzemysłowionych. Można z całą pewnością domniemywać, że mimo tak wysokiej konsumpcji pokarmu, bujne kształty ciała uwiecznione przez twórcę Wenus z Willendorfu były wśród nich bardzo rzadkim zjawiskiem. Zatem przyczyn obecnego rozpowszechnienia otyłości nie należy upatrywać w systematycznym spożywaniu znacznie większych ilości kalorii niż te, do których jesteśmy ewolucyjnie przystosowani. Natomiast bez większego trudu można wykazać ogromną dysproporcję między wydatkami energetycznymi współczesnego człowieka i jego paleolitycznych przodków.

Kilkanaście kilometrów dziennie


Ludzkie ciało jest niezwykle wydajną maszyną, świetnie przystosowaną do długotrwałego wysiłku fizycznego. Przypominamy sobie zwykle o tym, podziwiając wytrzymałość wyczynowych sportowców – maratończyków bądź uczestników długodystansowych wyścigów kolarskich. Natomiast zapomnieliśmy już, że bardzo wysoka aktywność fizyczna jeszcze zupełnie niedawno była ludzką codziennością. Na przykład rolnicy z Krety, okazy zdrowia, stawiani za przykład dobroczyności diety śródziemnomorskiej, jeszcze do niedawna przemierzali dziennie średnio po kilkanaście kilometrów po górzystych drogach swej pięknej wyspy. Nie odbiegali pod tym względem od ostatnich współczesnych łowców-zbieraczy, takich jak południowoafrykańscy Kung, czy wenezuelscy Yanomamo. W ciągu typowego tygodnia spędzają oni 3-4 dni na wyczerpujących wielogodzinnych polowaniach, a podczas każdego z nich przemieszczają się o 14-19 kilometrów. Równie aktywne są kobiety, zajmujące się zbieractwem i opieką nad potomstwem. W ciągu dwóch pierwszych lat życia dziecko jest przenoszone na matczynych rękach na średni dystans 1500 km. To tak, jakby współczesna młoda mama –mieszkanka Warszawy, wybrała się ze swą pociechą na spacer do Moskwy. Jak w tym kontekście można ocenić wydatki energetyczne współczesnych Amerykanów i Polaków, którzy zamienili łowiectwo i zbieractwo na jazdę samochodem i oglądanie telewizji?

Według oficjalnych amerykańskich statystyk, aktywność ruchowa zaledwie 20 procent Amerykanów jest wystarczająca do zapobieżenia otyłości. Ponad 1/4 mieszkańców USA zupełnie nie dba o kondycję fizyczną. Niepokojący jest fakt, że w coraz większym stopniu dotyczy to najmłodszego pokolenia, wśród którego rośnie odsetek nieruchawych „puszystych”, spędzających przed telewizorem lub ekranem komputera pięć lub więcej godzin dziennie. Lecz nawet wśród ty...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI