Droga do wolności i dorosłości

Z Natalią de Barbaro rozmawia Edyta Żmuda

Psychologia i życie

Mam wielki szacunek do łez. Zawsze na swoich warsztatach „Własny pokój” mówię na początku o takich założeniach, że łzy są naszymi przewodniczkami do miejsc, które są zobaczone i dotknięte. Ja bardzo w to wierzę, czuję coś takiego, że po pierwsze – łza jest świadectwem tego, że poczułam się na tyle bezpiecznie, że coś, co twarde, mogło się zamienić w coś, co miękkie.

Edyta Żmuda: Spotykamy się, aby porozmawiać o Twojej najnowszej książce zatytułowanej Przędza, o której pierwsze czytelniczki już mówią, że jest to ciąg dalszy „czułej rewolucji”. W mojej lekturze to trochę tak, jakbyśmy nakarmione zupą w chatce Czułej Przewodniczki wyruszyły we własną podróż, którą nazywam drogą ku wolności. A punktem wyjścia do podjęcia tej drogi jest decyzja, czy chcę być osobą dorosłą.
Natalia de Barbaro:
Dla mnie odkryciem ostatnich lat jest zobaczenie, jak łatwo utkwić w pozycji niewzięcia swojej dorosłości i jak często ludzie żyją bardzo żmudnie w dekoracjach tak zwanego udanego życia. Od kilku lat przyglądam się z bliska zwłaszcza kobietom i widzę, jak ciasne bywają ściany ich codzienności, jakby ta codzienność odbywała się w jakiejś mentalnej celi, czyli poza obszarem wolności. Kiedyś myślałam nad taką metaforą, że ta cela jest otwarta. Teraz właściwie myślę, że w jakimś sensie jest konstruktem, a jeśli jest konstruktem, to znaczy, że może jej nie być.

Kiedy słyszę: „Zacznij żyć własnym życiem”…, 
to – uwaga – moją pierwszą reakcją wcale nie jest: „O, fajnie, tak zrobię”, tylko, że to jest wyzwanie, aby żyć własnym życiem. 
Wiesz, gdy powiedziałaś: „Żyj własnym życiem”, to budzi się we mnie ogromna niechęć do trybu rozkazującego jako formy gramatycznej. Wydaje mi się, że ma potencjał opresyjny, którego zresztą wokół nas dużo. Jak się włączy telewizję, którą oglądam w nielicznych momentach, to w jednej przerwie reklamowej pojawia się kilkanaście zaleceń do tego, jak żyć. Jak żyć w ogóle, czyli hasła: „Bądź sobą”, „Wychilluj” albo „Zepnij pośladki”. W jednej przerwie reklamowej, której celem jest, by coś Ci sprzedać, masz bardzo dużo takich przekazów. Więc mam znaczną awersję do trybu rozkazującego i wydaje mi się, że go nie użyłam w swoich książkach. Jedynie raz w Czułej przewodniczce, cytując powiedzenie „Bój się i rób”, ale generalnie starałam się nie korzystać z trybu rozkazującego. Natomiast wierzę, że nadszedł czas, tak jak ostatnio na warsztatach powiedziała jedna z moich uczestniczek, by robić coś powoli… Tak jak czapkę na drutach. I co prawda od lat nie robiłam niczego na drutach, ale czuję tę metaforę. Ale gdy mówisz o niewyczynowości, to dla mnie na przykład rozdział „Lniana nitka – czyli codzienność, a nie wyczyn” jest właśnie o tym, że to nie jest jakiś jednorazowy akt, by zamieszkać w swoim życiu. Mi to bardzo pomogło, więc odkryłam, że to jest – tak się wyrażę – żmuda. 

Tak. Bardzo często używasz słowa „żmudność”.
Jakiś czas temu byłam na kręgu i dziewczyna użyła zamiennie takich dwóch słów – „wytrwale” i „zachłannie”, i zobaczyłam, że to słowo „żmuda” jest słowem, można powiedzieć, bez urazy, nieatrakcyjnym. Natomiast jest w tym też wytrwałość. I poczułam ulgę, gdy po prostu oficjalnie przestałam wierzyć w taką ideologię wyczynu, że coś raz zrobię i potem już będzie fantastycznie.

By pójść tropem języka, który jest bardzo specyficzny i bardzo Twój, jest w przestrzeni Przędzy dużo powolności, wytrwałości, smakowania. Piszesz o tym, że tak naprawdę chcesz sobie wzrastać powoli.
Nawet nie wiem, czy wzrastać, ale jakoś pogłębiać czy podróżować, albo podróżować, ale z przystankami. Dobrze mi jest właśnie w takiej codzienności i w takim poszukiwaniu swojego rytmu. Wydaje mi się też, że te rytmy mogą być różne, np. mam taki akcyjny rytm, że duża akcja i duże rozprężenie, że sprężenie i duże rozprężenie. Lubię taki rytm. Pamiętam, że kiedy poszłam w ramach swoistego researchu na zajęcia do tkaczki, to odnalazłam jakiś analogiczny rytm – nitka górą, nitka dołem, nitka górą, nitka dołem. Nie było fajerwerków, ale było w tym jakieś odzwierciedlenie codzienności właśnie. Oczywiście można w ogóle nie wziąć do ręki swojej przędzy, bo ona jest przecież dopiero półproduktem. Można nie zdecydować się na to, co Clarissa Pinkola Estes w Biegnącej z wilkami nazwała „życiem ręcznie szytym”. Można nie wziąć swojej dorosłości. 
 


Jak rozumiesz dorosłość? 
Jako zobaczenie i przyznanie się przed sobą do jakiegoś rodzaju autorstwa swojego życia. To jest takie pytanie, skoro mnie kusisz do tych poetyckich wątków: Czy ja piszę, czy jestem pisana? I czy ten scenariusz już jest gotowy? Zauważyłam, że jest wielka pokusa, by zadawać sobie pytanie: „dlaczego?”. Dlaczego ja tak mam? I wtedy wysił...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI