Dostrajanie nastroju

Wstęp

Co robisz, by poprawić sobie nastrój? Sięgasz po coś słodkiego? Włączasz płytę z ulubioną muzyką? Idziesz na siłownię lub do kina? A może przytulasz się do kogoś bliskiego?... Większość z nas właśnie w taki sposób poprawia sobie nastrój. A to niezbyt skuteczne.

Dysponujemy całym arsenałem środków, by bronić się przed chandrą! Za najbardziej efektywne uznawane są kontakty interpersonalne i aktywność fizyczna. Jak pisze Robert Thayer w książce „Calm Energy. How People Regulate Mood with Food and Exercise” („Spokojna energia. Jak ludzie regulują nastrój poprzez jedzenie i ćwiczenia”), regulacji nastroju służą te działania, które wpływają na odczuwany przez nas poziom energii i napięcia. Taki efekt wywołują przede wszystkim aktywność fizyczna oraz jedzenie. Wśród innych popularnych zabiegów poprawiających nastrój badacze wymieniają m.in.: kontakty z ludźmi (na przykład rozmowę lub udzielenie komuś pomocy), praktyki duchowe i religijne, techniki relaksacyjne, drzemkę, oddawanie się swojemu hobby, pozytywne myślenie, a także sięganie po substancje typu alkohol czy kofeina.

Nie zawsze jednak potrafimy skutecznie rozprawić się ze złym samopoczuciem. David Watson uważa, że nagminnie wykorzystujemy strategie, które wprawdzie poprawiają nam nastrój, ale tylko doraźnie. W dłuższej zaś perspektywie skutkują nawet jego pogorszeniem! Metody takie jak jedzenie słodyczy, sięganie po używki, czy oglądanie telewizji często obracają się przeciwko nam. Próbujemy poprawić sobie nastrój jak najszybciej i bez wysiłku, nawet kosztem innych ważnych, lecz bardziej odległych celów. Czyżby takie dążenie do przyjemności leżało w naszej naturze?

Zaprogramowani na szczęście

Amerykański psycholog Randy J. Larsen uważa, że jesteśmy motywowani do tego, by pozostawać w pozytywnym nastroju. To sprawia, że preferujemy aktywność, która poprawia nam samopoczucie i jak ognia unikamy wszystkiego, co może je popsuć. Innymi słowy, jesteśmy w pewnym sensie „zaprogramowani” na dążenie do szczęścia. Regulacja naszego nastroju przypomina pod pewnymi względami działanie termostatu. Podobnie jak termostat, który stale porównuje temperaturę otoczenia z tą, na jaką jest zaprogramowany – człowiek konfrontuje aktualnie doświadczany nastrój z nastrojem pożądanym. Kiedy pojawi się między nimi rozbieżność, uruchamiane są mechanizmy regulacyjne, mające na celu jak najszybsze zlikwidowanie tej rozbieżności, a co za tym idzie – zmianę samopoczucia. Regulacja nastroju wymaga więc od nas odpowiedzi na dwa pytania: jak się czuję w tej chwili? oraz – jaki nastrój chcę odczuwać? Oczywiście większość z nas na drugie z pytań odpowie bez zastanowienia, że chcemy mieć dobry nastrój. Również teoretyczne modele regulacji nastroju przeważnie opierają się na założeniu, że człowiek dąży do tego, by czuć się dobrze. Badacze określają to mianem hedonistycznej regulacji nastroju.
Naukowcy od dawna zakładali, że człowiek poszukuje przyjemności i unika bólu. Po raz pierwszy takie ujęcie ludzkiej motywacji pojawiło się w pismach Jeremego Benthama, w 1789 r. Również Freud instynktowne poszukiwanie przyjemności traktował jako integralną część ludzkiej natury. Pogląd ten – rozwijany także przez behawiorystów – został w 1898 r. sformułowany przez Edwarda Thorndike’a w postaci prawa efektu. Zgodnie z nim prawdopodobieństwo powtarzania określonych zachowań zależy od tego, jakie odczucia one w nas wywołują. Przejawiamy tendencję do p...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI