Coś ze mną jest NIE TAK

O tym, czego i dlaczego wstydzą się nastolatki, z Aleksandrą Józefowską rozmawia Edyta Żmuda.

Psychologia i życie

Wstyd ma nas chronić przed przekraczaniem granic. Ale często obraca się przeciw nam, odbiera siłę, blokuje, pozbawia dobrych relacji. Szczególnie dotyczy to nastolatków, którzy czują się nie tacy, jak trzeba i wstydzą się tego, kim są. Jak pomóc im uporać się z tą emocją? Jak wyciągnąć ich wstyd na światło dzienne, by stracił swą toksyczną moc?

Edyta Żmuda: Wstyd nie ma najlepszej opinii. A przecież jest nam potrzebny. Chroni nas przed zrobieniem czegoś, co negatywnie wpłynęłoby na nasze życie. Jaką rolę odgrywa wstyd?
Aleksandra Józefowska: Może być przyczynkiem do autorefleksji i sygnalizować, że stało się coś, co jest niewłaściwe. Na przykład powiedziałam coś opryskliwego koleżance lub nakrzyczałam na dziecko, choć tak naprawdę nie chciałam tego zrobić. Czuję się nie w porządku. Wstyd informuje mnie, że jakieś moje zachowanie wykroczyło poza posiadane normy czy granice. Dzięki niemu wiem, że coś się stało i mogę skorygować zachowanie: przeprosić koleżankę czy dziecko. Ta autorefleksja jest potrzebna i wspiera nasz rozwój.

Dlaczego w takim razie wstyd często traktuje się jako coś toksycznego, destrukcyjnego?
Ponieważ rodzicom zdarza się zawstydzać dziecko, traktując to jako metodę wychowawczą. Znana psycholożka Brené Brown, która porusza temat wstydu, twierdzi, że zawstydzanie nie sprzyja rozwojowi, nawet jeśli rodzice robią to w dobrej wierze. Jeśli zaś dodatkowo wiąże się z krytyką, przynosi raczej cierpienie, zranienie, a dziecko w efekcie gubi pewność siebie.
 
Język, jakim się posługujemy, też ma na to wpływ?
Myślę, że w języku polskim jest wiele takich dyscyplinujących, zawstydzających przekazów. Czasem wręcz nie wiadomo, jak „być”, żeby nie narazić się na jakieś uwagi. Na przykład, dziewczynki mogą być zawstydzane i piętnowane z powodu przeżywanej złości. Słyszą wtedy: „Złość piękności szkodzi”, „Taka ładna, a tak się złości”. Jeśli ten komunikat kieruje się do dziewcząt, które dopiero wchodzą w relacje i uczą się zarządzać swoimi emocjami, to na pierwotną złość, która jest wyrazem sprzeciwu, nakłada się myślenie, że coś jest ze mną nie tak, gdy czuję złość. Bywamy też zawstydzani, gdy jest nam przyjemnie i miło. Wtedy możemy usłyszeć: „Nie za dobrze ci?” – co sugeruje, że w byciu rozluźnionym jest coś niewłaściwego. 

Pojawiają się też uwagi dotyczące wyglądu: „Nie wstydzisz się tak ludziom pokazać na oczy!?”.
Najwięcej zawstydzających komentarzy dotyczy wyglądu. Nastolatki ciągle słyszą, że są „za bardzo” albo „za mało” jakieś. 

Nigdy nie są „w sam raz”. Nie ma na to przestrzeni, także w języku.
W efekcie młody człowiek czuje, że ciągle jest „nie taki, jak trzeba”. To zawstydzające. Na poziomie języka słabość często jest mieszana z wrażliwością i obie te cechy mogą być napiętnowane. Często możemy usłyszeć: „jesteś przewrażliwiony”.

Albo: „Czym ty się tak przejmujesz?”, „Czemu się tak martwisz?”. To wszystko sugeruje, że odstaję, jestem dziwna…
Po prostu „coś ze mną jest nie tak”. Pomyślałam też o stwierdzeniu: „Mieć słabość do…”. Można powiedzieć, że jakaś osoba ma słabość do słodyczy, a inna do wysokich brunetów. I nie ma w tym nic złego. Ale określenie „mieć słabość” sugeruje ocenę. Mam wrażenie, że w Polsce jesteśmy pokoleniowo uwikłani w takie zawstydzanie. Rodzice czują dużo lęku przed krytyką i opiniami innych. Warto posłuchać, co mówią małym dzieciom, kiedy je zawstydzają. Dziewczynki są zawstydzane z powodu wyglądu, a także niektórych zachowań, np. „Dziewczynka i tak bazgrze!”, „Zobacz, jak poplamiłaś sukienkę, taki z ciebie flejtuch!”.

Za to chłopcy usłyszą: „Chłopak i płacze?!”. 
Albo: „Mażesz się, jak baba”. W tym przypadku zawstydzamy chłopca nie tylko tym, że płacze, ale dodatkowo, że jest podobny do dziewczynki. Chłopiec nie może pozwolić sobie na chwilę słabości, bo jest duży, jest chłopakiem, a „płacze jak baba”, „biega jak kobietka”. Przypomina mi się kampania reklamowa: w spocie zadawano chłopcom pytanie, co to znaczy „biegać jak dziewczyna”. I pokazywali – potykali się, ruszali niezdarnie. Później o to samo spytano dziewczynkę, która nie przesiąkła kulturą masową. Okazało się, że jej ruchy miały energię i niesamowitą moc. Niestety kultura i wychowanie mogą tę moc – poprzez zawstydzanie i krytykę – odbierać. Szczególnie publiczne zawstydzanie dziecka bywa szkodliwe. Rodzice czasem w dobrej wierze są przekonani, że jeśli na głos, przy wszystkich, upomną dziecko – na przykład, że nakruszyło, jest leniwe, nie dzieli się zabawką – to ono szybciej skoryguje swoje zachowania. Ale taka korekta zostawia ślad i osłabia pewność siebie.

POLECAMY

Hamujemy też w ten sposób spontaniczność dziecka? 
Zdecydowanie. Mam wrażenie, że dzieci często są na celowniku. Gdy biegają, skaczą czy śmieją się, to słyszą, że są „już duże, a takie dziecinne”. Gdy zaś są zamyślone albo poważne, to usłyszą: „A czemu tak siedzisz? Idź się pobaw!”. 

Co by nie zrobiło, nie jest okej. Zawstydzić można wszystkim – tonem głosu, spojrzeniem… Dlaczego tak mało mówi się o wstydzie, choć tak naprawdę wciąż mamy z nim do czynienia? 
Ludzie przychodzą do gabinetu, by pracować nad kontrolowaniem złości albo podejrzewają depresję. A często okazuje się, że pod spodem ich problemów kryje się właśnie wstyd – myślenie, że coś jest ze mną nie tak, a jeśli za bardzo się odsłonię, zostanę odrzucony. Uczucie bycia niewystarczającą jest tak silne, że przechodzi w paraliżujący lęk przed tym, że inni mnie skrytykują, odkryją, zobaczą, że na coś nie zasługuję, i dlatego muszę starać się coraz bardziej. Wstyd bywa niebezpieczny i toksyczny, bo odbiera poczucie sprawczości, potrafi na długo zablokować możliwość wchodzenia w dobre relacje. 

Czego najczęściej wstydzą się nastolatki?
Często widzę, jak mierzą się z uczuciem wstydu, który odbiera im poczucie własnej wartości. Wstydz...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI