Co nie znika, kiedy przestajemy wierzyć

Wstęp

Gdyby wybrać tylko jedną mądrość psychologiczną, brzmiałaby ona tak: pamiętajmy, że nie zawsze jest tak, jak na to wygląda.

Mecz drużyn futbolowych uniwersytetów Princeton i Dartmouth, rozegrany w 1951 roku, obfitował w brutalne i złośliwe zagrania. Wielu zawodników ukarano, a rozgrywający z Princeton został odwieziony do szpitala ze złamanym nosem i wstrząśnieniem mózgu. Kibice obu drużyn zgodnie przyznali, że mecz był bardzo nieczysty. Ale co do tego, kto jest temu winny, zgody już nie było. Albert Hastorf i Hadley Cantril, dwaj psychologowie społeczni, wykorzystali tę sytuację, by przeprowadzić badanie. Najpierw zmierzyli postawy studentów z obu uczelni wobec feralnego meczu, a następnie pokazywali im film z meczu i zadawali pytania. Po obejrzeniu filmu studenci z Princeton twierdzili, że dostrzegli nieprzerwany ciąg okrutnych i szokujących fauli sportowców z Dartmouth oraz okazjonalne nieczyste zagrania swoich zawodników, będące zresztą uzasadnionym odwetem za doznane krzywdy. Kibice Dartmouth zaś widzieli stałe prowokacje ze strony futbolistów z Princeton i nieliczne nieczyste zagrania swojej drużyny, sprowokowane zaczepkami przeciwnika.
A jak było naprawdę? Kto zaczął? Kto był rzeczywiście winny? Kto mógłby rzetelnie odpowiedzieć na te pytania? Hastorf i Cantril doszli do wniosku, że pytania te są pozbawione sensu. Nie było czegoś takiego, jak „mecz Princeton – Dartmouth naprawdę”. Obiektywne i rzeczywiste gruchotanie kości staje się meczem dopiero w chwili, gdy jego uczestnicy i widzowie nakładają na te zdarzenia własne interpretacje. Problem w tym, że wtedy pojawia się tyle „meczów”, ilu interpretatorów.
Blisko pół wieku później psycholog społeczny Daniel Gilbert przekonuje nas, że gdybyśmy mieli wybrać tylko jedną mądrość psychologiczną, brzmiałaby ona tak: pamiętajmy, że nie zawsze jest tak, jak na to wygląda. W istocie Gilbert apeluje o przezwyciężenie najsilniejszej zasady ludzkiej percepcji – wiary w świadectwo zmysłów. Przy czym w spostrzeganiu świata społecznego nie ma czegoś takiego, jak świadectwo zmysłów. Tak naprawdę nikt nigdy nie widział na przykład lekarza udzielającego pacjentowi pomocy lub sprzedawcy używanych samochodów oszukującego klienta. Wszystko, co można wtedy zobaczyć, to serie skurczów mięśni, ruchów ciała, obrotów głowy itp. W całej tej konstelacji ruchów nie znajdziemy śladu „pomocy” czy „oszukiwania”, ponieważ „pomoc” i „oszukiwanie” są tylko wnioskami na temat znaczenia czyjegoś zachowania. W pewnym sensie „Matrix” barci Wachowskich jest film...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI