Ponad połowę informacji o tym, co myśli i zamierza nasz rozmówca, odczytujemy obserwując jego zachowanie i postawę. Znany niemiecki dziennikarz i popularyzator komunikacji niewerbalnej Erhard Thiel uważa wręcz, że mowa ciała zdradza więcej niż tysiąc słów...
Mowa ludzkiego ciała zmienia się stosownie do nastroju i relacji z innymi, jednak zwykle z pewną osobowością czy charakterem wiąże się konkretna postawa, najczęstszy sposób ułożenia ciała. Ludzie, którzy czują się swobodnie, pewnie lub mają władzę, trzymają się prosto, wywołując tym pozytywną reakcję otoczenia. Osoby zajmujące niższą pozycję w hierarchii społecznej, nieśmiałe lub łatwo ulegające przygnębieniu czy depresji – garbią się, mają tendencję do stania z pochyloną głową, opuszczonymi i zaokrąglonymi ramionami. Mogą polepszyć swoje samopoczucie, jeśli nauczą się odpowiedniej – wyprostowanej – postawy ciała. Pojawią się też inne korzyści, bo gdy trzymamy się prosto, myślimy logicznie i dokładnie obserwujemy to, co do tej pory umykało naszej uwadze. Robimy też lepsze wrażenie na innych ludziach, jesteśmy postrzegani jako bardziej wiarygodni, dzięki czemu możemy liczyć na poparcie.
Postawy odzwierciedlają różne wewnętrzne doznania – uczucia i emocje. Pewność siebie wiąże się z postawą wyprostowaną. Wystarczy wyprostować plecy i ramiona, wciągnąć brzuch i trzymać głowę wysoko, by wyglądać na pewnego siebie i poczuć się takim!
Jednak nawet gdy ktoś stoi wyprostowany, ale sztywno – robi wrażenie spiętego i nastawionego defensywnie. Lecz jeśli wyprostuje górną część ciała i swobodnie opuści ramiona – sprawi wrażenie pewnego siebie, ale otwartego. Słabsi i niepewni są skuleni i krzyżują ręce na piersiach, przez co obserwatorom jawią się jako niesympatyczni i nieprzychylni.
To, w jaki sposób spostrzegamy innych ludzi, w dużej mierze zależy od tego, jak układają ciało podczas rozmowy z nami. Osoby pochylające się ku nam, odbierane są jako interesujące i przyjemne, natomiast odchylające się do tyłu – uznawane za niemiłe i mało interesujące.
POLECAMY
Pozycja, jaką przyjmujemy stojąc, jest również wskaźnikiem faktycznej bądź pozorowanej pozycji społecznej. Osoby uległe często przyjmują pozycję równoległą, w której nogi są wyprostowane, stopy ułożone blisko siebie, a ciężar ciała rozłożony równomiernie. Ludzie w tej pozie zazwyczaj nie sygnalizują ani chęci oddalenia się, ani pozostania. Natomiast osoby dominujące zwykle stają w rozkroku, z wyprostowanymi nogami i szeroko rozstawionymi stopami. Taka postawa zapewnia większą stabilność i wyraża pewność siebie. Mężczyźni stoją w ten sposób częściej niż kobiety nie tylko dlatego, że mają wyżej położony środek ciężkości.
Częściej przyjmują tę pozycję, gdy znajdują się w sytuacjach, w których muszą (chcą) przekazać otoczeniu komunikaty: „jestem twardzielem” (komunikat macho) oraz „bój się” (komunikat zastraszania).
Rozstawione szeroko stopy sugerują, że mężczyzna ma zamiar stanowczo trwać w takiej pozie i nie pozwoli nikomu wytrącić się z niej. W komunikacie zastraszania jest dodatkowo aspekt falliczny – stojąc w rozkroku, mężczyzna prezentuje swojego penisa i zaznacza w ten sposób swoją dominację. Tak właśnie prezentują się piłkarze przed meczem: stoją w rozkroku, obok siebie, co pewien czas poprawiając spodenki w kroku, by podkreślić swą męskość i siłę. Kiedyś wymowę tej postawy wzmacniano dodatkowo odpowiednim doborem ubrań powiększających penisa: w XV i XVI wieku dobrze sytuowani mężczyźni nosili wywatowane woreczki na zewnątrz spodni. Szyto je z wielobarwnego płótna i często ozdabiano, a im wyższe było pochodzenie społeczne właściciela, tym większy nosił woreczek. Do dziś w Nowej Gwinei mężczyźni manifestują swój status poprzez rozmiar i dekorację osłony na penisa.
Podpora lub nożyce
Inny komunikat przekazujemy, stojąc ze stopą wysuniętą do przodu – taka postawa to tzw. podpora. Niemal cały ciężar ciała spoczywa na jednej nodze, podczas gdy druga pełni rolę wspierającą, niczym strzeliste podpory w gotyckich katedrach. Taką postawę przyjmowali mężczyźni od średniowiecza, kiedy to zaczęli nosić pończochy, aż do połowy XIX wieku, w którym skończyła się moda na spodnie mocno opinające nogi. W tej pozycji mężczyźni mogli wyeksponować nogi i odróżnić się od osób z niższych sfer. Średniowieczni malarze często przedstawiali w takiej pozie mężczyzn o wysokim statusie, bo pozwalała ona pokazać wytworne pończochy, buty i spodnie.
„Podpora” wskazuje zamiary osoby stojącej w tej pozycji – stopa jest wysunięta w stronę, w którą chce się udać, jakby już stawiała pierwszy krok. Kiedy przebywamy w grupie, przybierając taką pozycję, nieświadomie wysuwamy stopę w kierunku najbardziej interesującej czy atrakcyjnej osoby, gdy zaś pragniemy wyjść, kierujemy ją w stronę drzwi.
Stojąc, często krzyżujemy wyprostowane nogi (tzw. nożyce) lub zginamy jedną nogę (tzw. złożone ostrze). Nożyce są klasyczną pozycją unieruchomienia i modelowym przykładem komunikatu bierności: osoba stojąca w ten sposób demonstruje, że jest pochłonięta konwersacją i nie zamierza odchodzić. Postawa ta wyraża również uległość, ponieważ sprawia wrażenie całkowitego braku zniecierpliwienia. Podczas gdy stanie w rozkroku wskazuje na otwartość i dominację, nogi skrzyżowane sugerują zamknięcie, uległość i obronę, gdyż symbolicznie zamykają dostęp do narządów płciowych.
U kobiety pozycja nożyc może zawierać dwa różne komunikaty: „Chcę tu zostać” i „Nie mam ochoty na rozmowę”. Mężczyzna w tej pozycji także wyraża zamiar pozostania, ale pragnie zabezpieczyć się przed „ugodzeniem w czułe miejsce”. Rozstawione nogi eksponują męskość, wyrażają pewność siebie, złączone – chronią męskość, wyrażają powściągliwość.
Siedzisz, jak myślisz
O naszym charakterze można również dużo się dowiedzieć, analizując sposób, w jaki siadamy czy siedzimy. Czasem, gdy proponujemy komuś zajęcie określonego miejsca, on ignoruje nas i siada gdzie indziej – w rogu pokoju, na samym skraju krzesła, odchylając się mocno do tyłu albo siedząc sztywno, jakby połknął kij.
Gdy ktoś siada na samym brzegu krzesła czy fotela, to prawdopodobnie nie jest w pełni przekonany co do słuszności sprawy, z którą przyszedł, nie jest też pewny samego siebie. Tak zazwyczaj siadają ludzie pochopnie wyciągający wnioski i łatwo ulegający zmiennym nastrojom. Chcieliby uchodzić za wiarygodnych, ale nie są. Często skrywają coś, co już dawno powinno być wyjawione. Kto siedzi na skraju krzesła mocno pochylony do przodu, ale nie opiera się o kolana, ten robi wrażenie służalczego, a zarazem uważnego, ale nie w pełni godnego zaufania – lepiej zachować ostrożność i dystans w relacjach z taką osobą.
Ci, którzy rozsiadają się i rozpierają na krześle, a zatem dobitnie akcentują swoją obecność, z reguły są niepewni siebie i nie aż tak energiczni, za jakich chcieliby uchodzić – szukają oparcia, którego do tej pory jeszcze nie znaleźli. Siedzący prosto bez żadnego oparcia mają dużo werwy i energii, ale też zdradzają tym skłonność do autokratyzmu, a także opanowanie i świadomość siebie.
Zakładanie nogi na nogę może służyć komfortowi lub być kwestią wyłącznie konwencjonalną (zwłaszcza gdy ktoś zakłada nogę na nogę bez pośpiechu, spokojnie). Wiele osób uważa taką pozycję za wygodniejszą albo bardziej elegancką. Jednak niespokojne zakładanie nóg raz po raz jedna na drugą może sugerować dużą zmysłowość.
Kontra i zaloty
Często przyjmowaną postawą siedzącą jest tzw. amerykańska czwórka, określana zamiennie postawą „kontra”. W tej pozie siedzący zakłada kostkę prawej nogi na kolano lewej. Ta pozycja komunikuje zwykle chęć rywalizowania, emocjonalną gotowość do zdecydowanego włączenia się do rozmowy i zdominowania pozostałych dyskutantów. Wyeksponowana na kolanie kostka oraz skierowane i wysunięte do przodu palce (czubek buta) sygnalizują przygotowania do ataku lub wejście w konflikt. Tak z reguły siadają osoby, które uwielbiają konfrontować się i mierzyć siły z innymi.
Zdaniem psychologów i lekarzy krzyżowanie nóg nie jest oznaką odprężenia fizycznego, jak sądzono do tej pory, lecz dużej nerwowości i nierzadko kompleksu niższości. Zakładamy nogę na nogę, bo ułatwia to automatyczne prężenie się tułowia, gdy kręgosłup nieco utracił swą sztywność po trudach dnia czy wielu latach ciężkiego życia. W ten sposób tworzymy sobie iluzję, że nasza pozycja jest mocna i dominująca. Badania wykazały, że ludzie o silnym charakterze zakładają nogę na nogę jedynie w chwilach, gdy mają problemy z szybkim podjęciem decyzji albo gdy przebrnęli przez pierwszy etap na drodze do wytyczonego celu.
Inną pozycją przyjmowaną podczas siedzenia jest wsunięcie jednej nogi pod drugą. To najbardziej śmiała i luźna postawa, jaką przyjmują kobiety – eksponują kolana i uda, obracając się równocześnie w kierunku adorowanej osoby. Ta pozycja jest dla kobiet bardzo odprężająca i relaksująca, i co najważniejsze – znosi oficjalność i formalność kontaktu. Podobny efekt uzyskują kobiety „huśtające” pantofel, bawiące się nim, co pomaga stworzyć luźniejszą i swobodniejszą atmosferę, a wielu mężczyznom kojarzy się z aktem seksualnym (wsuwanie i wysuwanie stopy z buta przypomina ruchy frykcyjne w czasie stosunku).
Równie mocno pobudza zmysły i wyobraźnię mężczyzn zaplatanie nóg przez kobietę. Niektórzy uważają, że to gest wyjątkowo podniecający seksualnie. Oplatając mocno jedną nogę wokół drugiej, kobieta napina mięśnie podobnie jak w chwili gotowości do zbliżenia seksualnego. Psychiatrzy amerykańscy uważają, że można rozpoznać temperament kobiety po sposobie trzymania nóg. Jeśli siedzi z nogą założoną na nogę, delikatnie poruszając prawą stopą – jest inteligentna i ambitna. Jeśli lekko oplata jedną nogę drugą (tzw. warkocz) – ma nadmiernie wybujałą wyobraźnię. Jeśli wyciąga nogi przed siebie – jest niepoprawną malkontentką bez poczucia humoru i błyskotliwości. Jeśli nogi i stopy trzyma razem – skrupulatna, wierna, punktualna, lecz niewykształcona. Jeśli kolana trzyma razem, a złączone stopy stykają się czubkami – nerwowa i lękliwa. Jeśli wyciąga nogi przed siebie, zakładając jedną stopę na drugą – powierzchowna, ceniąca wygodę, ale radosna i zawsze w dobrym humorze.
Sukces w bezruchu
Antropolodzy i biolodzy zgodnie twierdzą, że ewolucyjne przejście od poruszania się na czterech kończynach do chodzenia na dwóch nogach pozwoliło człowiekowi lepiej gospodarować energią. Utrzymanie równowagi w wyprostowanej pozycji ciała pochłania bowiem tylko osiemnaście procent energii, podczas gdy czworonożne zwierzęta muszą na utrzymanie równowagi spożytkować aż czterdzieści procent energii.
Oszczędności energetyczne nie dotyczą jednak osób, które stoją lub poruszają się w sposób niewłaściwy – z opuszczoną głową, z zapadniętą klatką piersiową czy garbiąc się. Takie osoby trwonią więcej energii na zmagania z siłą ciążenia, poza tym zła pozycja negatywnie wpływa na grasicę – gruczoł umiejscowiony w środkowej części tułowia (w okolicach mostka i splotu słonecznego) – która ma zasadnicze znaczenie w walce ze stresorami i zapobieganiu wielu poważnym schorzeniom. Nieprawidłowa postawa ciała przyjmowana podczas codziennej aktywności – poruszania się, stania i siedzenia – znacząco osłabia pracę trzustki i niewłaściwie oddziałuje na system energetyczny. Ponadto nieatrakcyjny dla otoczenia wygląd jeszcze bardziej nasila doleg[-]liwości psychosomatyczne wynikające z przyjmowania nieprawidłowej pozycji ciała, gdyż otoczenie stygmatyzuje i odrzuca takie osoby, zamiast otoczyć je opieką i udzielić wsparcia.
Odpowiednia postawa ciała to nie tylko klucz do zdrowia, ale i... sukcesu. Tym, którzy chcą go odnieść, amerykański psycholog John Bondor daje taką radę: spróbuj przez dwie godziny siedzieć na krześle, nie poruszając nogami. Jeśli przez 120 minut nie założysz nogi na nogę, to znak, że wspaniale panujesz nad sobą. A to pierwszy warunek osiągnięcia sukcesu!
Dr hab. Wiesław Sikorski jest psychologiem klinicznym, psychoterapeutą i pedagogiem kultury. Pracuje w Instytucie Nauk Pedagogicznych Uniwersytetu Opolskiego. Posiada I stopień specjalizacji w zakresie psychologii klinicznej. Autor 160 publikacji naukowych i popularnonaukowych oraz kilku książek. Terenem jego aktywności naukowej jest komunikacja interpersonalna (zwłaszcza niewerbalna).
***
Jak chodzą ofiary
Amerykańscy badacze „mowy ciała” filmowali przechodniów na ulicach Nowego Jorku, a następnie poprosili przestępców o wytypowanie idealnej ofiary.
Ludzie przemierzający nowojorskie ulice nie wiedzieli, że są filmowani, więc poruszali się w naturalny dla siebie sposób. „Eksperci” nie potrzebowali dużo czasu – typowali ofiarę średnio w ciągu 7 sekund, i byli zgodni – wybierali te same osoby. Napadliby na osoby o pochylonej postawie (wskazującej na słabość lub uległość), które unikają kontaktu wzrokowego (co sugeruje uległość) lub patrzą w dół (są zamyślone, a ich postrzeganie jest ograniczone).
Na ofiarę przestępcy typowali również ludzi poruszających się w przesadny sposób – zbyt dużymi lub zbyt małymi krokami, a także powłóczących nogami i podnoszących stopy w nienaturalny sposób. Na „czarnej liście” znalazły się też osoby poruszające się w zmiennym tempie: wolniej niż inni przechodnie (wykonujące bezcelowe i niezdecydowane ruchy), nienaturalnie szybko (oznaka nerwowości i lękliwości) lub niezgrabnie kiwające i kołyszące rękami (sprawiają wrażenie, jakby ich ręce były oddzielone od reszty
ciała).
***
Co mówią oczy?
Amerykańscy neurologowie twierdzą, że człowiek, w zależności od tego, jakie procesy zachodzą w jego mózgu, patrzy w jeden z sześciu charakterystycznych sposobów.
• Gdy nasz rozmówca patrzy w górę, w prawą stronę – jego myśli krążą wokół czegoś widzianego (sfera wizualna), związanego z wyobraźnią. Być może zmyśla na temat rzekomo widzianych zdarzeń.
• Gdy nasz rozmówca nie kieruje wzroku ani w górę, ani w dół, ale patrzy w prawą stronę – jego myśli krążą wokół czegoś słyszanego (sfera audytywna), związanego z wyobraźnią. Być może zmyśla na temat rzekomo zasłyszanych zdarzeń.
• Gdy nasz rozmówca patrzy w dół, w prawą stronę – to oznacza, że w myślach odwołuje się do sfery kinestetycznej, związanej z odczuciami, ruchem, ale także smakiem lub węchem.
• Gdy nasz rozmówca patrzy w górę, w lewą stronę – to oznacza, że jego myśli krążą wokół widzianego niegdyś konkretnego zdarzenia (sfera wizualna). Być może przywołuje jego obraz w myślach.
• Gdy nasz rozmówca nie kieruje wzroku ani w górę, ani w dół, ale patrzy w lewą stronę – to oznacza, że jego myśli krążą wokół jakiegoś słyszanego (sfera audytywna), konkretnego, rzeczywiście zaistniałego zdarzenia. Być może przypomina sobie coś, co niegdyś rzeczywiście zasłyszał.
• Gdy nasz rozmówca ma wzrok skierowany w dół, w lewą stronę – to znaczy, że jest pochłonięty dialogiem wewnętrznym.
Oprac. na podst. tekstu W. Sikorskiego „Nasz wymowny wzrok”, „Charaktery” nr 11/2006.
***
Wymowny wzrok
Desmond Morris, amerykański antropolog kultury i wybitny badacz „języka ciała”, opierając się na swoich badaniach, twierdzi, że w kontakcie z kimś zazwyczaj najwięcej czasu (aż 44 proc.) poświęcamy na przyglądanie się okolicom oczu. Patrzenie na usta – drugi z kolei obiekt naszej uwagi – zajmuje jedynie 12,6 proc. czasu.
Wielkość źrenic – to, czy są rozszerzone, czy zwężone – zależy do autonomicznego, niezależnego od świadomości układu nerwowego. Z tej właśnie przyczyny obserwowanie zmian wielkości źrenic rozmówcy umożliwia poznanie jego prawdziwych emocji.
Kiedy źrenica się powiększa, świadczy to, że rozmówca jest nami lub tym, co słyszy, zainteresowany i ożywiony. Zwężenie się źrenic oznacza, że traci zainteresowanie lub pojawia się jakiś problem. Nasze źrenice mimowolnie rozszerzają się na widok czegoś lub kogoś atrakcyjnego. U osób spragnionych źrenice powiększają się na widok butelki ulubionej coca-coli; taka reakcja nie wystąpi u osób, które dopiero co ugasiły pragnienie. Obserwowano źrenice osób oglądających film pornograficzny. Gdy dochodziło do sceny stosunku płciowego, źrenice mężczyzn rozszerzały się trzykrotnie. A kobiet? Rozszerzały się jeszcze bardziej. Z kolei oglądanie przykrych scen, np. ofiar powodzi czy pożarów albo spleśniałej żywności, powoduje zmniejszenie się źrenic.
Erhard Hess i James Polt, amerykańscy psychologowie społeczni, pokazali badanym osobom pięć fotografii mężczyzn i kobiet. Źrenice badanych rozszerzały się na widok kogoś atrakcyjnego. Dla kobiet były to zdjęcia niekompletnie ubranego, umięśnionego mężczyzny, a także małego dziecka. Źrenice prawie wszystkich kobiet, nawet tych, którym macierzyństwo nie było w głowie, powiększały się na widok niemowlęcia. Natomiast mężczyźni reagowali rozszerzeniem źrenic na fotografie kobiet, zwłaszcza skąpo ubranych lub nagich. Na widok dzieci źrenice mężczyzn powiększały się tylko minimalnie, chyba że były to ich własne pociechy. Inne reakcje zaobserwowano u większości gejów. Ich źrenice powiększały się podczas oglądania zdjęć nie nagich kobiet, lecz mężczyzn. Co ciekawe, tzw. donżuani reagowali podobnie jak homoseksualiści.
Na wielkość źrenic wpływa wiele czynników, na przykład wiek i barwa tęczówek. Mark L. Knapp z Uniwersytetu Stanowego Pensylwanii i Judith A. Hall z Uniwersytetu Northwestern twierdzą, że z upływem lat źrenice stają się mniejsze. Właśnie duże źrenice małych dzieci budzą w nas czułość i sympatię. Badacze ustalili także, iż osoby z jasnymi tęczówkami (głównie niebieskookie) reagują zwykle silniejszym rozszerzeniem źrenic niż te, które mają ciemniejsze oczy. Wydaje się, że ciemne oczy ujawniają mniej informacji niż jasne, o wiele trudniej bowiem dostrzec w nich zmiany w wielkości źrenic.
Oprac. na podst. tekstu W. Sikorskiego „Nasz wymowny wzrok”, „Charaktery” nr 11/2006.
***
Krok ku zrozumieniu
Przejdź parę metrów, zrób kilka kroków, podbiegnij... a powiem ci, kim jesteś. Analiza chodu to źródło cennych informacji o nas. Inaczej chodzą optymiści, manipulanci i szefowie, a inaczej kandydaci na ofiary i wieczni pechowcy.
Amerykański antropolog Ray Birdwhistell dzieli sposoby chodzenia na trzy kategorie: konia wyścigowego (puller), pędzącego parowozu (pusher) lub tancerza na linie (balancer). Opracował również wykaz stylów chodzenia w połączeniu z typami osobowościowymi: typ o wyprostowanych kolanach, typ o podkurczonych (ugiętych) nogach, szybowiec, skoczek wyrzucający nogi do przodu, powłóczący nogami, podnoszący wysoko stopy, idący z trudem ciężkimi krokami, szurający nogami, platfus, idący na paluszkach, krok indiański, krokowy „jąkała”, kaczy chód.
Z kolei brytyjski zoolog i popularyzator nauki Desmond Morris w swej typologii wyodrębnia aż 36 sposobów chodzenia. Wymienia m.in.: przechadzanie się, krok powolny, krok spacerowy, krok marudera, krok mozolny, chód przygarbiony, chód kaczkowaty, krok spętany, krok chwiejny. W jego typologii znajdziemy także: krok promenadowy, drobienie posuwiste, chód napuszony czy chód fanfaroński.
Badacze drobiazgowo analizują style chodzenia, bo oddają one nasz temperament. Chód melancholika np. to chód człowieka niepewnego siebie. Jego ręce i ramiona są opuszczone, a na twarzy maluje się niepokój i przygnębienie. Ten układ może w jednej chwili ulec zmianie, gdy melancholik przypomni sobie coś przyjemnego – zaczyna skakać z radości, ale po chwili znów zamyka się w sobie.
Inaczej chodzi choleryk – jego krok jest sprężysty i gwałtowny, ale niepewny. Choleryk zawsze jest w pędzie, nie omija przeszkód, ale je taranuje. Zamyślony, zupełnie nie zwraca uwagi na innych ludzi, więc często ich potrąca i szturcha.
Z kolei flegmatyk chodzi w sposób racjonalny i wyważony. Porusza się planowo, nie robiąc żadnych zbędnych czy przypadkowych ruchów, z odpowiednią w danej chwili prędkością. Flegmatyk jest staranny i skupiony – zanim wyruszy, ustala trasę swojego marszu i nie zbacza z niej ani na krok.
Chód sangwinika jest sprężysty i rześki. Robi wrażenie pewnego siebie i odważnego. Gdy sangwinik schodzi po schodach, nieco podskakuje.
Jak rozszyfrować, co kryje się za sposobem chodzenia? Najpierw trzeba zadać sobie pytania: jak się porusza dana osoba?, czy idzie ze świadomą intencją?, czy podąża w ściśle wyznaczonym kierunku?, czy jej ruchy są harmonijne, płynne, rytmiczne, „kocie”, czy też sztywne, chwiejne, spięte i niedbałe? Pomocne może okazać się obserwowanie, w jakim kierunku patrzy idąca osoba. Ekstrawertyk – łatwo ujawniający emocje i otwarty – patrzy przed siebie, obserwując zarówno drogę, którą kroczy, jak i wszystko, co w danym momencie przyciąga jego wzrok. Introwertyk zaś – skierowany do wewnątrz, skory do zamykania się i ukrywania emocji – patrzy raczej niejako w głąb siebie. Ma głowę opuszczoną i zwykle nie zauważa ani drogi, po której idzie, ani tego, co się wokół niego znajduje; robi wrażenie osoby zatopionej w myślach, obojętnej na ewentualne przeszkody, niezależnie, czy są to inni ludzie, czy zajmujące rzeczy.
Cennych informacji dostarcza również analiza, w jaki sposób ktoś stawia stopy. Temu, który sprawia wrażenie bociana stąpającego w sałacie (podnosi przesadnie wysoko kolano), można z dużym prawdopodobieństwem przypisać nadmierne asekuranctwo, ostrożność albo niepewność. Stawia kroki tak, jakby szedł po omacku i obawiał się o coś zahaczyć bądź szedł po kruchym lodzie albo przez podmokły i bagnisty teren.
Inaczej należy odczytać chód „piętowy”. W tej pozycji następuje się silnie na piętę (w przeciwieństwie do „bocianiego chodu”, w czasie którego następuje się na całą stopę z naciskiem na nasadę palców pod stopą). Chód „piętowy” jest z reguły intensywny, dynamiczny, pewny i zdecydowany. W ten sposób przemieszcza się osoba, która czuje się bezpiecznie i nie obawia się, że natrafi na jakąś trudną do pokonania przeszkodę. Taki chód jest znamienny dla kogoś, kto wie, dokąd zmierza – zna doskonale drogę i ma jasno sprecyzowany cel, a czasami bywa też oznaką śpieszenia się.
Znawcy „mowy ciała” są przekonani, że na podstawie obserwacji stylu poruszania się danej osoby można rozpoznać, czy jest ona egoistą i jaki ma stosunek do innych ludzi. Wystarczy zwrócić uwagę, czy stara się dostosowywać rytm własnego chodu do tempa towarzyszącej jej osoby. Czy zauważa i właściwie reaguje na to, że porusza się zbyt szybko bądź zbyt wolno? Czy w ogóle dostrzega, że inni zostają nieco w tyle? Czy trzeba daną osobę nieustannie dyscyplinować lub prosić, by zwracała baczniejszą uwagę na tych z jakichś względów niepotrafiących trzymać tempa marszu?
Jak reaguje, gdy dostrzeże, że któryś z piechurów odstaje od grupy – spokojnie i z wyrozumiałością czy gwałtownie i z pretensjami?
Oprac na podst. tekstu W. Sikorskiego „Kroki mówią”, „Charaktery” nr 10/2010.
"W przypadku uszkodzeń dolnej części pleców i przewlekłych dolegliwości konieczna jest rehabilitacja i ćwiczenia dostosowane do bólów u dołu pleców. Choć cierpienie towarzyszy także schorzeniom kręgosłupa szyjnego, najczęstsze problemy dotyczą jednak strefy dolnej kręgosłupa. Aby złagodzić ból kręgosłupa lędźwiowego konieczna jest systematyczna aktywność fizyczna i prawidłowa postawa ciała mogą skutecznie zapobiegać nawrotom." - cytując mgr farm. Natalię Kowalewską z poradnika o zdrowiu aptekarosa.pl.