Mam 30 lat, jestem jedynakiem, mieszkam w miasteczku w północnej Polsce. Ukończyłem studia w dużym mieście i wróciłem do rodzinnej miejscowości. Jestem nauczycielem w wiejskiej szkole – pracy nie lubię, zamierzam ją zmienić, ale nie z tym jest związany mój główny problem.
POLECAMY
Jestem singlem, starym kawalerem i gejem. Na studiach przez kilka miesięcy miałem chłopaka, ale to było przelotne zakochanie, nie przerodziło się w poważny związek. Od pięciu lat nie byłem na randce. O mojej orientacji wie tylko troje znajomych ze studiów, ale mieszkają daleko. Wie też mama, informację zniosła źle, więc to temat tabu w domu. Nie wyobrażam sobie mojego comming outu. Mógłbym może wyjechać do większego miasta, ale nie chcę zostawiać rodziców samych – mama wprawdzie ma 66 lat, ale tata ma 88 lat, jest po udarze, ma początki alzheimera.
Mam swoje pasje, pracę, działalność społeczną, książki, ale... zasypiam sam. Gdy wracam z podróży, wiem, że na dworcu nikt na mnie nie czeka. Nigdy nikomu nie powiedziałem: „kocham cię”.
Najbardziej boli to, że wokół widzę szczęśliwe pary, śluby, dzieci, a ja nie mam nikogo, z kim mógłbym szczerze porozmawiać. W pracy jestem jedynym kawalerem, przyzwyczaiłem się do docinków: „baby ci brakuje”, „żona sama z nieba nie spadnie”, „znalazłbyś sobie jakąś dziewczynę”. Bolą mnie te uwagi, ale nie mogę się odgryźć: „Sam sobie znajdź”. Nawet gdy ktoś mówi to niezłośliwie, z troski, dobrze mi życząc, odpowiadam: „Gdyby to było takie proste...”. B...