Pan N. uważa się za kogoś wyjątkowego, komu należą się podziw i przywileje. Chętnie pokazuje, na co go stać. Podkreśla swe walory. Jeździ tylko ekskluzywnymi samochodami, nosi tylko markowe rzeczy. Potrafi uwodzić, rozbudzać pragnienia. Biada jednak tym, którzy ulegną jego urokowi.
Autor: Kinga Lachowicz-Tabaczek
Gdy nasza pewność siebie jest na minusie, świat wydaje się straszny, a ludzie - nawet najbliżsi - dalecy. Im większa niepewność, tym mocniejsza tęsknota do wiary w siebie. Jak ją odzyskać?
Groucho Marx mawiał: „Nie chciałbym być członkiem klubu, który miałby kogoś takiego jak ja za członka”. Taki stosunek do siebie bywa brzemieniem. Gdybyśmy równie krytycznie ocenili kogoś, zapewne szybko zerwalibyśmy z nim wszelkie kontakty.
Niska samoocena ujemnie wpływa na jakość życia. Ludzie, którzy postrzegają własną osobę tylko w ciemnych barwach, częściej też przeżywają negatywne stany emocjonalne, przedwcześnie wycofują się z wielu działań, rezygnują z wielu szans na rozwój. A gdy pomimo to osiągną sukces - nie potrafią się z niego cieszyć. Co więcej, wcale nie dążą do tego, aby ową niezbyt komfortową sytuację zmienić. Skąd ten paradoks?
Powtórzone tysiąc razy kłamstwo staje się prawdą - na tej zasadzie Goebbels budował propagandę III Rzeszy. Bo rzeczywiście jest tak, że zasłyszane gdzieś kiedyś informacje zwykle bez refleksji uznajemy za prawdziwe.
Zniszczyć mego rodaka, sąsiada, tego wroga, tego gada. Żeby mu okradli garaż, żeby go zdradzała stara, żeby mu spalili sklep, żeby dostał cegłą w łeb, żeby mu się córka z czarnym i w ogóle żeby miał marnie, żeby miał AIDS-a i raka: oto modlitwa Polaka - słyszymy w „Dniu świra”. Z badań wynika, że podobne pragnienia nie są obce wielu z nas.