ZNIKAJĄCY JEŹDŹCY

Wstęp

Nie jest łatwa rzeczywistość młodych ludzi. Drogi, po których pędzą, są niebezpieczne. A samochody prowadzą indywidualnie. Tylko kto ustawia im drogowskazy, kto kartuje mapy.

Z zainteresowaniem śledzę dyskusje dotyczące młodzieży. Czy da się ją określić jakimś jednym słowem i jakim? Czy to pokolenie „frugo”? A może pokolenie „oderwane”, „zatomizowane”, „stracone”, „post-x” albo pokolenie telefonów komórkowych bądź „wolności”? Czy lepiej byłoby, gdybyśmy nie szufladkowali młodych ludzi i dali im szansę na to, aby sami siebie odnaleźli, czy też może znalezienie wspólnego dla nich mianownika jest nam niezbędne do ich zrozumienia?

Andy Furlong i Fred Cartmel w książce „Young People and Social Change” próbowali znaleźć ów wspólny mianownik. Posłużyli się metaforą podróży. Wyszli z założenia, że wcześniejsze pokolenia można opisać, posługując się obrazem pociągu. W systemie tradycyjnym szkoła była czymś w rodzaju dworca kolejowego. W zależności od pochodzenia, rasy, płci i oczywiście jakości owego dworca, człowiek dostawał określony bilet na określony pociąg. Na zmianę biletu, klasy czy wagonu, nie mówiąc już o trasie pociągu, szansę miał nikłą, więc całą swoją energię poświęcał na stwarzanie sobie w miarę komfortowych warunków podróży. Zaczynały się nawiązywać znajomości między współpasażerami. Byli oni świadomi, że tak czy inaczej są na siebie w tej podróży skazani, że mają podobne życiorysy i doświadczenia, a ponadto – że jadą w tym samym kierunku i mają taki sam cel, więc rozsądniej będzie zbudować jakąś wspólnotę. Pociąg stawał się miejscem znajomym, czyli bezpiecznym. Po dłuższym czasie był to już ich pociąg. Czasami, gdy jakiś aspekt podróży dokuczył im szczególnie, pojawiała się świadomość, że zmian mogą dokonać tylko wspólnym wysiłkiem. I niekiedy tych zmian dokonywali, a czasem wymuszali je na kierownictwie pociągu.

W chwili obecnej, twierdzą Furlong i Cartmel, każdy młody człowiek prowadzi własny samochód. Może wybierać drogi, cele i kierunki. Niektórzy młodzi ludzie mają fantastyczne samochody, inni tylko przeciętne, ale większość ma poczucie pewnej kontroli nad pojazdem i komfortem podróży. Mają świadomość istnienia innych użytkowników drogi. Wyprzedzają się, stoją w tych samych korkach, przeszkadzają im te same roboty drogowe, ale każdy z nich indywidualnie prowadzi pojazd.

Pozwolę sobie kontynuować tę metaforę, bo jest w niej pewne niedomówienie. Dotyczy ono po pierwsze tego, jak wygląda rzeczywistość owych dróg, po których poruszają się młodzi ludzie, a po drugie – gdzież oni właściwie tak jadą i jadą.

„General Report on Young People” wydany przez European Youth Observatory w roku 2000 stwierdza, że odestek młodych ludzi w stosunku do ogółu populacji w Unii Europejskiej plasuje się poniżej 21 proc. i wciąż spada. A zatem jako grupa społeczna młodzież nie jest formacją specjalnie silną i nie może na przykład w warunkach polskich konkurować chociażby z rolnikami. Może dlatego wydatki Unii Europejskiej na jedną krowę są większe niż na jednego nastolatka. Co więcej, skoro według wspomnianego raportu liczba członków przeciętnego gospodarstwa domowego w UE waha się pomiędzy 2 a 3, to wynika z tego również,
że młodzi ludzie nie tylko są malejącą grupą społeczną – są oni również coraz bardziej osamotnieni indywidualnie. Cyfra pomiędzy 2 a 3 oznacza bowiem, że nie mają albo jednego z rodziców, albo rodzeństwa. Poczucie osamotnienia jest normą w procesie rozwojowym, niemniej gdy granice owej normy przekroczy, może prowadzić do zjawisk poważniejszych, takich jak depresja, agresja, próby samobójcze czy wyizolowanie społeczne. Według niektórych badań (np. Benedicta T...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI