Zajęci czasem wolnym

Praca i pieniądze Praktycznie

Wielu z nas czas wolny kojarzy się jedynie z koloniami w dzieciństwie. Nie umiemy, nie chcemy i boimy się wypoczywać. Pracujemy na okrągło, niszcząc granicę między życiem prywatnym a sprawami służbowymi. Jak odzyskać czas tylko dla siebie?

Początek tego artykułu mógłby brzmieć jak pierwsze zdanie bajki: dawno, dawno temu, kiedy ludzie mieli jeszcze wolny czas i wiedzieli, co z nim zrobić... Wolny czas jest bowiem dla wielu z nas czymś na kształt stworka z baśniowej krainy – słyszeliśmy o nim w dzieciństwie, nasze dzieci jeszcze mają do nieg o dostęp, ale w dorosłym życiu? Kto by tam wierzył w jego istnienie...

Dziś większość ludzi deklaruje, że nie ma wolnego czasu. Jak to możliwe? A może po prostu zgubiliśmy coś ważnego? Może przestaliśmy dbać o siebie albo nie wiemy, jak się samym sobą zająć? Jeszcze 20–30 lat temu w naszej kulturze ludzie bardzo wyraźnie dzielili swoje życie na pracę i czas wolny – te sfery były oddzielone wyraźną i nieprzekraczalną granicą. Czas wolny był zarezerwowany dla rodziny, przyjaciół, życia duchowego (na co składało się czytanie, podróżowanie, oglądanie filmów, sztuk i wystaw, które należało obejrzeć, i bywanie w miejscach, w których wypadało być). Czas wolny dawał przestrzeń dla autorefleksji. Być może dzisiaj ciągle jeszcze wielu z nas bywa, czyta i ogląda to, co jest społecznie oczekiwane, jednak czy z tych aktywności wynika dla nas naprawdę prawdziwa wewnętrzna korzyść? Czy kierujemy naszym życiem tak, by zrobić w nim miejsce na czas wolny, a jeśli tak, to czy umiemy nadać temu czasowi sens?

Cienka czerwona linia


Kiedyś między życiem prywatnym a pracą zawodową przebiegała cienka, ale bardzo wyraźna granica, po części dlatego, że praca (przeważnie etatowa) miała bardziej unormowany i przewidywalny charakter. Przestrzeń pomiędzy tym, co prywatne i tym, co publiczne była nieprzekraczalna. Dzisiaj żyjemy w kulturze transparencji, kiedy wszystko jest przezroczyste – to może powodować, że tracimy poczucie intymności w tym, co intymne powinno pozostać.

Dawniej telefonowanie do kogoś w służbowych sprawach po jego godzinach pracy, poza wyjątkowymi sytuacjami, nie było praktykowane i uważane wręcz za nietakt. Dziś, w dobie komórek, palmtopów i tabletów, normą stała się całkowita dostępność. Czujemy się zobligowani do „bycia w kontakcie” z innymi, niezależnie od tego, czy mają na to ochotę. Oczywiście możemy zdecydować, że nie będziemy odbierać telefonów, ale musimy się liczyć z tym, że wzbudzimy zdziwienie znajomych, przyjaciół, przełożonych. Oczekujemy bowiem, że inni są „pod telefonem”, do dyspozycji, zawsze, gdy ich potrzebujemy. To samo dotyczy poczty elektronicznej. Początkowo traktowaliśmy e-mail jak list wysyłany tradycyjną pocztą – wysyłaliśmy go do nadawcy z nadzieją, że gdy tylko będzie mógł go odebrać i z należytą uwagą przeczyta, to wtedy odpowie. Dzisiaj oczekujemy odpowiedzi od razu.

Technologiczny i cywilizacyjny rozwój wywołał mentalną zmianę, w efekcie której wielu z nas żyje na bardzo krótkiej „smyczy”. Nawet jeśli postanowimy nie odpowiadać na służbowe maile w domu, to ciągle towarzyszy nam świadomość, że one przychodzą. Nasz telefon daje znać, że w skrzynce mamy nieprzeczytaną wiadomość. Jesteśmy permanentnie bombardowani takimi sygnałami i nie m...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI