Wykształceni i dobrze zarabiający, ale w miłości błądzą jak dzieci we mgle

Otwarty dostęp

Wykształcenie, atrakcyjność fizyczna i inteligencja wcale nie gwarantują nam znalezienia prawdziwej miłości. Bardzo często nie wiemy nawet, jak zbudować dobry/trwały związek i działamy instynktownie. Co możemy zrobić? Zacząć praktykować uważność i współczucie – radzi dr. Julia E. Wahl, autorka książki „Kochać (się) mądrze. Jak uważność i współczucie mogą wspierać relacje intymne”, która właśnie ukazała się nakładem wydawnictwa Sensus.

Możemy być szalenie kompetentnymi osobami zawodowo, możemy być inteligentni, mądrzy, atrakcyjni, mieć wiele tytułów, doświadczeń za sobą, sprawować ważne funkcje, mieć pokaźne sumy na kontach, a jednak czuć się zupełnie niekompetentni w temacie miłości. Współczesna popkultura stale nam poddaje różne formy romantycznych fantazji, a współczesne media społecznościowez pozoru tylko ułatwiają dostęp do odnalezienia idealnej miłości.

POLECAMY

Wymarzona miłość z poradnika albo filmu romantycznego

Podobnie jest zresztą w przypadku różnego rodzaju poradników, seminariów, form psychoterapii, które uwodzą nas wizją, że kiedy tylko z nich skorzystamy, niczym odmienieni ludzie znajdziemy już naszą wymarzoną miłość. „Wyleczymy” się z tego, co nam w tym przeszkadza, i zawitamy u bram raju relacyjnego. Jeżeli nawet już uda nam się znaleźć kogoś, to nie zawsze wiemy, jak być mądrze w relacji, jak ją utrzymać. Ciekawe, że większość filmów romantycznych kończy się na etapie rozpoczęcia relacji, kiedy ostatecznie bohaterowie decydują się być razem, a najlepiej, jak finałem jest ślub, który jakby w sposób magiczny ma zagwarantować wieczne szczęście i zapobiec problemom. Może to i lepiej dla bajkowości filmu, bo kto by chciał oglądać filmy romantyczne, w których bohaterowie zdecydowali się być razem, ale tak naprawdę nie są w stanie być ze sobą lub to bycie ze sobą jest o wiele bardziej wymagające. Kto dzisiaj zmywa naczynia? Dlaczego jesteś taki nudny? Dlaczego nie lubisz moich przyjaciół? Dlaczego nie pytasz mnie o to, jak się czuję? I tak dalej, i tak dalej…

W relacji miłosnej nie jesteś sam/a

Tymczasem w relacji miłosnej może „zadziewać się” cały świat. Co to znaczy? Nie jesteśmy w niej sami. I to nie tylko dlatego, że towarzyszy nam drugi człowiek. Tak naprawdę jest jeszcze wiele innych osób, są poprzednie relacje miłosne, te wszystkie narracje z rodziny, z otoczenia bliskich, ze świata — wszystko, z czym się wcześniej zetknęliśmy.

Jako że będziemy się zajmować tutaj miłością z perspektywy podejścia uważności i współczucia, to już na początku pozwólmy sobie na chwilę refleksji. Niezależnie od naszych doświadczeń w miłości i przekonań na jej temat, a nawet tego, czy jesteśmy teraz w relacji, czy nie, wyobraźmy sobie, jakiej miłości byśmy pragnęli. W tym miejscu, w którym teraz jesteśmy, w obecnym momencie, w tych okolicznościach, w których się znajdujemy - zobaczymy, jak się czujemy, co się pojawia. Co się pojawia w naszym ciele, w emocjach, myślach. Nie chodzi o to, żeby mnożyć teraz interpretacje. To byłoby zresztą w sprzeczności z duchem uważności, gdzie zanim rzeczywiście uznamy jakąś ocenę za ważną, wpierw pozwalamy sobie na obserwację tego wszystkiego, co się pojawia. Właśnie po to, żeby nie dokonywać automatycznych interpretacji, nie być zależnym w sposób nieświadomy od tego, co na nas wpływa. Po to, żeby zobaczyć jasno, co nami powoduje.

Wyobraź sobie idealną miłość

Pomyślimy o idealnym obrazie naszej miłości. „Idealnym” nie znaczy, że bez trudności, bez skazy. Chodzi raczej o to, że jest to dla nas idealny obraz, wyraz miłości jak najlepiej do nas dopasowany. Nie musimy sobie wyobrażać, że ma postać jakiejś osoby; może to być jedynie subtelny, niewyraźny obraz, a nawet jakiś zapach, który przychodzi nam na myśl. Może jest on realnie związany z jakąś osobą, z kimś z przeszłości, a może z kimś lub czymś zupełnie wyobrażonym. Bez zbytniej analizy, ocen, interpretacji pozwolimy sobie być z tym, co się pojawi.

Brak zaangażowania a przyciąganie

W swojej kolumnie w gazecie „The Guardian” brytyjska terapeutka Philippa Perry pisze, że warto zadać sobie kilka podstawowych pytań, m.in. o to, co nas przyciąga do osób, które nie chcą zaangażować się w relację z nami [Perry 2021a]. Może wybieramy osobę najmniej nami zainteresowaną, bo wydaje się najmniej nam zagrażająca, a może wręcz przeciwnie. Możliwe, że to wynika ze wcześniejszych relacji, braków, tęsknot, z tego, że musieliśmy wykonać dużo pracy, żeby ktoś nas uznał, może ktoś nas kiedyś odrzucił. To odrzucenie jest dla nas kontynuacją tego, co już wiemy o miłości.

Nie ma idealnych historii miłosnych

Możemy pomyśleć nad tym, w jaki sposób odnajdujemy miłość, o co się zahaczamy, a czego tak naprawdę potrzebujemy. Jak by to było popatrzeć na swoją tęsknotę z pewnej perspektywy, niczym obserwator, widz w kinie. Trudno jest znaleźć „idealnego” partnera, partnerkę. Może byliśmy już w wielu relacjach, przeszliśmy przez różne historie miłosne, krótsze lub dłuższe, próby miłości, wstępy do miłości. Może nawet pozwoliliśmy być sobie w relacji, w której było nam źle. Możliwe, że tak bardzo chcemy być kochani, kochać, że często wplątujemy się w związki, w których nie jesteśmy szczęśliwi. Może uciekliśmy szybko w relację, żeby uciec od rodziny, z którą z takich, a nie innych powodów było nam trudno.

Dlaczego boisz się uczucia?

Warto zadać sobie pytanie: za jaką miłością naprawdę tęsknimy? I co by ona nam naprawdę dała? Czy nasza tęsknota dotyczy miłości, czy może związana jest z czymś innym?

Często, gdy już z kimś jesteśmy, może pojawiać się lęk, zwłaszcza kiedy relacja staje się bardziej intymna, urealniona. Chcemy miłości, ale się jej boimy. Boimy się zranienia, boimy się, że powtórzymy historię naszych rodziców, przyjaciół, historię niepowodzeń gdzieś zasłyszanych. Boimy się być pewni i boimy się stracić.

I słusznie. Często bowiem w bliskich relacjach odtwarzamy nasze schematy emocji, myśli i zachowań, nawet jeśli uczestniczyliśmy w tylu terapiach, warsztatach, że powinniśmy już być „wyleczeni”. W bliskiej relacji możemy bowiem też wiele stracić. Już nie wszystko zależy tylko od nas samych. Powinniśmy zatem oddać trochę swojej kontroli nad naszą codziennością tej drugiej osobie i… losowi.

Rozstanie? To czasem dobra opcja

Ta niepewność relacji jest jednak czymś bardzo trudnym do zaakceptowania. I często może bronimy się przed nią na wszelkie sposoby. Trzeba powiedzieć szczerze: na mniej lub bardziej udane sposoby. Próbujemy sformalizować naszą relację — poprzez ceremonie, kredyty, a czasami nawet i dzieci albo choćby zwierzęta. Szukamy środków, które nas zwiążą, bo przecież wtedy będzie trudniej to… rozwiązać. I oczywiście nie ma nic w tym złego, te różne formy mogą odnosić się do kolejnych, zdrowych etapów relacji. Możemy nawet oburzać się, gdy inni decydują się rozstać, bo to może skłaniać nas do refleksji nad stanem własnej relacji.

(fragmenty książki dr. Julii E.Wahl: Kochać (się) mądrze. Jak uważność i współczucie mogą wspierać relacje intymne, wyd. Sensus, Gliwice 2023.).

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI