Świadomość tego, że sami naszym stylem życia przyczyniliśmy się do wywołania ekologicznego kryzysu zmian klimatycznych, jest gorzka, ale jej oddziaływanie może też okazać się wyzwalające. Kiedy bowiem uświadomimy sobie, że to, jak żyjemy, nie jest obojętne, zaczynamy znowu odczuwać naszą sprawczość. Dopiero wtedy, kiedy bierzemy na siebie odpowiedzialność, przestajemy się czuć bezbronni wobec przytłaczających wydarzeń i odzyskujemy swoją moc
POLECAMY
Pierwszym krokiem w kierunku zmiany naszego stylu życia w wymiarze zarówno osobistym, jak i ogólnospołecznym, jest pozwolenie na to, by możliwe przyszłe skutki zmian klimatycznych nas poruszyły lub nawet nami wstrząsnęły. Apokalipsa, jaka grozi naszym systemom ekologicznym, jeśli szybko nie wprowadzimy zasadniczych zmian, jest bowiem tak wielka, że przerasta wszelkie wyobrażenia. Kto skonfrontuje się z tą przerażającą wizją, poczuje tak wielkie poruszenie, że dozna wstrząsu całej swej istoty. Poruszenie o tak wielkiej mocy nie przechodzi bez skutków, lecz uruchamia procesy duchowe. Dusza próbuje na swój sposób radzić sobie z emocjonalnymi wstrząsami, aby je zintegrować. Można zaobserwować typowe rodzaje reakcji i fazy takiego wewnętrznego procesu.
Niezwykle ważne jest, byśmy zrozumieli, z jakich naturalnych etapów składa się proces psychicznego przepracowania problemu, by proces ten mógł stać się konstruktywny,
i nauczyli się, jak możemy go wspierać. Kiedy bowiem w nadchodzących latach ogrzewanie się Ziemi będzie postępowało, a dramatyzm tej dynamiki będzie dosięgał i wstrząsał coraz większą liczbą ludzi, konieczność rozumienia tych procesów psychicznych stanie się wielkim kolektywnym zadaniem.
Czym charakteryzuje się granica egzystencjalna?
Zmiany klimatyczne konfrontują nas już teraz z granicą, której istnieniu nie sposób zaprzeczyć. Prognozy naukowców i naukowczyń są jednoznaczne: w nadchodzących latach albo my zmienimy radykalnie i w wielu sferach styl naszego życia, albo postępujące ogrzewanie się atmosfery ziemskiej doprowadzi do tego, że nasze życie samo zmieni się dramatycznie w wielu sferach.
Wyboru zatem nie mamy. W jednym i w drugim przypadku, dobrowolnie czy z przymusu, czeka nas gruntowna zmiana stylu naszego życia. Docieramy jako ludzkość do granicy, która wymyka się naszej kontroli. Taki rodzaj granic nazywamy granicami egzystencjalnymi. Wyróżniają się one tym, że nie mamy wyboru, nie można takiej granicy przekroczyć ani przesunąć – nie pozostaje nam nic innego, jak się z nią pogodzić.
Przykładem granicy egzystencjalnej jest nasza nietrwałość. Nietrwałość jest podstawowym aspektem samego życia – wszystko, co zaistniało, istnieć przestanie. Również nasze osobowe życie się kiedyś skończy. Nic nie możemy zmienić w egzystencjalnych prawidłach przemijania.
Granice egzystencjalne nie dotyczą nas jako osoby, nie są skierowane przeciwko nam. Nie są karą bożą i nie zawierają żadnego przesłania. Są podstawowym aspektem życia i dotyczą wszystkich, ich charakter jest kolektywny. Nie znaczy to jednak, że nie godzą nas w serce, kiedy nam samym przytrafia się coś wstrząsającego. Wręcz przeciwnie. Kiedy na przykład skonfrontowani zostajemy z nietrwałością życia, bo zachorował albo umarł ktoś dla nas bardzo ważny, natychmiast pojawia się pełna świadomość niepokonywalności tej granicy i doznajemy silnego wstrząsu. Uderzeni zostajemy nagle faktem, że i my umrzemy – w tym miejscu rozpoczyna się psychologiczny proces przepracowania tego faktu, z którym każdy z nas musi uporać się sam.
To samo dzieje się w przypadku zmian klimatycznych. Fakt, że musimy dokonać gruntownej zmiany, jest niepodważalny i nie dotyczy tylko nas samych osobiście. Lecz wstrząs, jaki fakt ten
wywołuje, uruchamiający proces psychicznego przepracowania, przebiega w każdym człowieku w indywidualnej formie i nabiera przez to osobistego charakteru.
Jak poczucie bezsilności reaktywuje dawne uczucia?
Reakcja człowieka na granice egzystencjalne zależy nie tyle od charakteru ograniczenia, ile od doświadczeń, jakie wcześniej człowieka ukształtowały, oraz od konstytucjonalnych wzorców radzenia sobie z rzeczywistością, jakie w sobie wykształcił.
Każda granica egzystencjalna konfrontuje nas z poczuciem bezsilności i bezradności. Ponieważ istotą granicy egzystencjalnej jest to, że nie można jej zmienić, doświadczamy jej jako czegoś przemożnego, co nas przygniata. Dlatego w pierwszej fazie reakcją psychiczną będzie
najpierw pojawienie się uczucia bycia wydanym na pastwę okoliczności. Wiele zależy od tego, jakie podstawowe doświadczenia związane z utratą kontroli, bezsilnością, bezradnością dana osoba w sobie nosi, ponieważ w takim momencie uaktywniają się te właśnie doświadczenia – człowiek zostaje opanowany przez dawne uczucia związane z wydarzeniami, które go ukształtowały i naznaczyły.
Jeśli, na przykład, ktoś doświadczył w dzieciństwie przemocy, w kontakcie z granicą egzystencjalną, jaką jest zmiana klimatu, może dojść do ponownego pojawienia się uczucia silnego lęku i poczucia zagrożenia, których efektem będą paraliż i otępienie.
W kimś innym, kto doświadczył jako dziecko opuszczenia i braku poczucia bezpieczeństwa, ten sam bodziec wywoła prawdopodobnie mocne uczucie niepewności. Kto z dzieciństwa wyniósł silne uczucia przytłoczenia i bezradności, poczuje w konfrontacji z tematyką zmiany klimatu przytłoczenie i bezradność.
Tak więc to, co odczuwamy, kiedy stajemy w obliczu egzystencjalnej granicy jak zmiana klimatu, jest bardzo indywidualne. W każdym wypadku jednak uczucia muszą uzyskać nasze wewnętrzne przyzwolenie, aby mogło dojść do zainicjowania konstruktywnego procesu wewnętrznego.
Jeżeli te, wywołane poczuciem niemocy, silne emocje nie zostaną zaakceptowane, może się zdarzyć, że człowiek utknie w tej fazie na dłużej. Nabierze ona wtedy charakteru chronicznego, a powstające w kontakcie z nią uczucia mogą się rozwinąć i przerodzić w, na przykład, depresję lękową. Istnieją rzeczywiste podstawy do obaw, że w społeczeństwie wzbierze fala depresji i innych schorzeń psychicznych, jeśli dynamika ocieplenia Ziemi będzie rosła, a ludzie będą nagle brutalnie konfrontowani z granicą egzystencjalną, będącą jej konsekwencją.
Jak długo odczuwamy złość, czujemy się w głębi duszy bezbronni i bezsilni. Wciąż tkwimy w miejscu, uwikłani w problem, co uniemożliwia wewnętrzny proces jego przepracowania.
Mimo to złość może dać nam początkowo poczucie pewności i siły, a nawet nietykalności. Ludzie pod wpływem gniewu czują się w posiadaniu racji. Z tego względu dla niektórych ludzi złość może być niezwykle pociągającą reakcją.
Już teraz obserwujemy pierwsze ruchy, których paliwem jest złość, na przykład ruch tak zwanych Żółtych Kamizelek we Francji. Im bardziej zmiany klimatu przybierają na sile, tym więcej powstawać będzie ruchów społecznych opartych na złości i będą one miały ogromny potencjał wywoływania chaosu i zakłócania życia społecznego. Zawsze tworzony jest przy tym obraz wroga, podtrzymywany i zasilany przez wewnętrzne poczucie bycia ofiarą.
Poddanie jako brama
Poczucia bezsilności i niemocy nie można ominąć. Niezależnie od tego, jak bardzo z nimi walczymy, bezsilność i niemoc przetrwają, są nie do usunięcia, ponieważ ich podłożem jest granica egzystencjalna. Czy jesteśmy na przykład w stanie zmienić fakt, że wszystko przemija?
Niezależnie od tego, jak na fakt nietrwałości reagujemy, zasady przemijalności nie zmieni nic.
W tym samym stopniu nie do obejścia jest granica powstała wraz ze zmianami klimatu. Nasze życie ulegnie zmianie, czy tego chcemy, czy nie. Czy będziemy w związku z tym wszystkiemu
zaprzeczać, czy zaczniemy popadać w stany lękowe, czy też pogrążać się z tego powodu w depresjach – nie odgrywa to żadnej roli. Musimy, każdy pojedynczy człowiek oraz wszyscy razem jako społeczeństwo, stawić tej granicy czoła i ją zaakceptować. To jest następny i decydujący krok ku wewnętrznej integracji problemu.
Ten krok nie jest jednak taki łatwy, jak może się to w pierwszym momencie wydawać. Jak w przypadku wszystkich innych granic egzystencjalnych, które nagle i z ogromną siłą pojawiają się
w naszym życiu, zmiany klimatu są tak samo niepożądaną granicą, a więc czymś, co wdziera się nieoczekiwanie w nasze życie. Z tego względu jest absolutnie naturalne, że reagujemy na nie bardzo intensywnymi emocjami, uczuciem bezsilności i bezradności, albo się przed nimi bronimy. Wewnętrzna akceptacja uczucia niemocy powstałego w kontakcie z tą granicą jest jak poddanie się, jak kapitulacja.
Jest znamienne, że pojęcia „niemoc”, „bezsilność”, „kapitulacja” mają w naszej kulturze negatywne konotacje. Jednak kiedy im się bliżej przyjrzymy, odkryjemy, że nie są nam one wrogie, jak wielu ludzi na początku myśli, że, przeciwnie, stanowią bramę – przejście ku wewnętrznej przemianie.
Niemoc odczuwamy zawsze wtedy, kiedy nasze małe „ja” natyka się w swoich wyobrażeniach na granice panowania nad życiem. Chwila, w której czujemy niemoc i obezwładnienie, sygnalizuje więc tylko, że rozpada się właśnie nasze wyobrażenie, iluzja posiadania kontroli i że chodzi tu tylko o to, by, wobec tego, skapitulować.
Bez tego autentycznego aktu poddania i bez idącej z nim w parze utraty kontroli – czyli doświadczenia, że nie mamy kontroli nad wydarzeniami – pozostajemy uwięzieni w małym światku naszego ego, pozbawieni możliwości zaakceptowania istnienia granicy egzystencjalnej.
Harmonia i płynąca z niej mądrość
Ludzie myślą na ogół, że kapitulacja wobec granicy egzystencjalnej oznacza koniec. Tak jednak nie jest. Poddanie jest początkiem czegoś zupełnie nowego. Kiedy poddamy się procesowi kapitulacji i przeprawimy się przez powstałe w konfrontacji z nią uczucia wewnętrznego ograniczenia i utraty kontroli, czujemy w sobie nagle spokój i przestrzeń. Kończy się walka, a my odczuwamy harmonię z życiem.
Wszystkie emocje, które jeszcze przed chwilą miały nas w posiadaniu, tutaj milkną. Poddanie jest bramą, która prowadzi nas do głębszego połączenia się z samymi sobą. Kiedy spoglądamy z tego poziomu na zmiany klimatu w kategorii granicy egzystencjalnej, nie odbieramy jej już jako zagrożenia, lecz jako naturalny ruch życia, którego celem jest znalezienie nowej równowagi.
Uczucia zgody i harmonii, jakie pojawiają się wskutek przejścia przez ten duchowy proces, nie oznaczają jednak, że usiądziemy teraz z założonymi rękami i będziemy się bezczynnie przyglądać temu, co nastąpi. Wręcz przeciwnie. Teraz dopiero posiadamy możliwość, by dojrzała w nas nasza własna, indywidualna odpowiedź na to, co się dzieje, odpowiedź, której źródłem jest akceptacja i która konstruktywnie odnosi się do zmiany klimatu i konieczności zmiany.
Za każdym razem zadziwia, do jak autentycznych i twórczych rozwiązań i działań dochodzą ludzie po przejściu przez proces poddania. Dusza zdaje się kryć w sobie niewyczerpane pokłady kreatywności i mądrości, które do głosu dochodzą dopiero wtedy, kiedy milkną nasze ograniczone wyobrażenia i towarzyszący im opór.
Fragmenty pochodzą z książki Richarda Stieglera:
„W obliczu przyszłości. Jak radzić sobie z kryzysem egzystencjalnym wobec zagrożeń klimatycznych”
(Wyd. Virgo 2021).
Książka do nabycia w księgarni internetowej:
virgobooks.pl