Anna Srebrna, psycholog, psychoterapeutka i coach:
POLECAMY
Zazdrość może przybierać formę patologiczną, destrukcyjną. Może być też normalnym przejawem tego, że partner jest dla nas ważny, zależy nam na nim, a nasza zazdrość to po prostu ludzka słabostka.
Najczęściej o zazdrości w parze mówi się w takiej sytuacji, gdy jeden z małżonków podejrzewa, że partner jest obiektem zainteresowania innej osoby lub interesuje się kimś innym. Mamy tu do czynienia zarówno z aspektem rywalizacyjnym, jak i z problemami z samooceną. Jeżeli ktoś jest niepewny siebie i podejrzewa, że inny mężczyzna interesuje się jego żoną czy narzeczoną, to może coraz bardziej umniejszać siebie, okazywać paranoidalną podejrzliwość, czepiać się o drobiazgi. W takich przypadkach często dochodzi wręcz do sytuacji, że zazdrosna strona nieświadomie wpycha partnera w ramiona kochanki czy kochanka.
Zazdrość manifestuje się w bardzo różnych obszarach, natomiast najczęściej „pod spodem” tego uczucia jest myślenie: jestem mało ważny, gorszy, kiepski, inni są lepsi, więc zabierają mi ukochanego/ukochaną, mój partner woli kogoś innego, bo ja jestem gorszy. A rewersem tego myślenia jest poczucie, że nikomu nie można ufać, partnerowi także.
Tymczasem fundamentem związku jest zaufanie. Oczywiście pewna nutka zazdrości może działać na korzyść pary – daje poczucie, że partner zawalczyłby o mnie, gdyby się coś działo, jestem dla niego na tyle ważna, że będzie o mnie walczyć. O ile ta zazdrość jest nutką, a nie dominantą. Gdy czuję, że jestem wartościowym partnerem/partnerką i że fajnie ze mną być, to nie potrzebuję zazdrościć. Poza tym pary, w których dominuje postawa „ja jestem w porządku i ty jesteś w porządku”, nie zakładają, że partner na pewno ma coś na sumieniu, jest winny. Natomiast często zazdrosne są osoby, które same mają coś na sumieniu. Dochodzi tu do projekcji – skoro ja mam skłonności do zdrady, nie zawsze jestem lojalny, to pewnie partner też tak umie kombinować. Zresztą ten wzorzec je...