TO mnie wkurza!

Zdrowie i choroby Praktycznie

Nieraz gdy koledzy grają już w piłkę, dziecko z dysleksją wciąż zmaga się z pracą domową. Dlaczego? Na czym polega dysleksja?

Od dłuższego czasu próbuję napisać coś pozytywnego o dysleksji. I nie potrafię. Zaczynam, skupiam się, przybieram życzliwy i rzeczowy ton, po czym po kilku kartkach zaczynam podążać w tym samym kierunku. Wyłazi ze mnie to, co naprawdę myślę, a nie jest to coś, co można ubrać w gładkie słowa i przedstawić w przyjazny sposób.

POLECAMY

Jestem wkurzona. Nie nazwę tego inaczej. Dysleksja jest wkurzająca. Mogę to powiedzieć, bo towarzyszy mi ona każdego dnia. Niektórzy dostrzegają w niej dar, ale ja, zmagając się z nią od dziecka i zawodowo zajmując się jej diagnozą, nie podzielam tego zdania.

Ujawnianie się zawsze przychodzi mi z trudem, mimo że doskonale zdaję sobie sprawę, że takie problemy to niby nie wstyd. Niby, w teorii. Ale ja się ich wstydzę. Wolałabym przestać, jednak na razie jakoś nie wyczuwam sprzyjającego klimatu.

Czy moi współpracownicy z poradni wiedzą, że mam dysleksję? Tak, teraz już wiedzą. Pomimo największych starań nie zawsze da się ukryć wszystkie błędy, zwłaszcza gdy dokumenty wypisuje się ręcznie. Słyszeli też na radzie pedagogicznej, jak dukam pod nosem, kiedy muszę czytać na głos. Czy to dobry pomysł, aby dyslektyk diagnozował dysleksję? Moim zdaniem tak, ale spotkałam się z różnymi komentarzami. Jeszcze w czasie studiów niektórzy wykładowcy mówili nam, że jako przyszli pedagodzy nie powinniśmy mieć żadnych dysfunkcji, żeby nie przekazać swoich nieprawidłowych nawyków podopiecznym. Czy to przejaw dyskryminacji? Ciężko mi to obiektywnie ocenić, ale można poczuć się gorszym przez takie słowa.

Czy moja rodzina wie, że mam dysleksję? Tak. Połowa mojej rodziny ją ma. Nie lubię natomiast ujawniać się przed nowymi znajomymi. Nie chcę się wstydzić i nie zawsze mam chęć walczyć.

„Załatwiona” opinia
Dlaczego dysleksja to taki problem? O co mi chodzi? Przecież pewnie miałam wiele udogodnień w szkole, byłam objęta pomocą i zdawałam maturę z szeregiem ułatwień. Mogłam sobie odpuszczać pewne rzeczy, nie przejmować się tym, jak piszę, bo nie oceniano moich błędów. A tak w ogóle to każde swoje lenistwo mogłam wytłumaczyć tym, że mam dysleksję. Tak przecież jest, prawda? Naczytałam się wielu podobnych komentarzy w internecie, i to najczęściej pod artykułami o tym, jak pomóc osobom z dysleksją.

Co jakiś czas o uszy obija mi się stwierdzenie, że jeśli dziecko jest leniwe i ma obrotnych rodziców, to może mieć „załatwioną” opinię. Wystarczy tylko trochę pooszukiwać w testach. Nawet nie potrafię sobie wyobrazić frustracji tych, którzy nie mają tak obrotnych rodziców i muszą się męczyć jak wszyscy. Tragedia, zgroza i zawiść. Czasem podczas wywiadów dotyczących moich książek pada pytanie, jak to jest z tą dysleksją i czy można oszukać testy. Mam tajemną moc i znam odpowiedź. Zawsze można oszukiwać, jeśli ktoś lubi. Jednak trzeba wiedzieć, w których testach i w jaki sposób. Część zadań musi wypaść przynajmniej dobrze, a część słabo. Trzeba dokładnie wiedzieć, które to, bo jeśli coś się pokręci, to można wyjść z diagnozą upośledzenia umysłowego, a nie dysleksji. Takie ryzyko. Poza tym naprawdę widać, kiedy ktoś oszukuje, a dyslektycy najczęściej robią wszystko, aby wypaść jak najlepiej. Zawsze tak jest. Jakby mieli wdrukowany taki sposób zachowania w swój charakter. Jeśli naprawdę nie potrafią czegoś zrobić, reagują agresją, złością, płaczem lub ucieczką w swój świat. Nie sposób pomylić takiego dziecka z dzieckiem, któremu się nie chce i przyszło do poradni poudawać.

Pewnie są leniwi dyslektycy, tak samo jak są leniwe osoby leworęczne czy leniwi blondyni. Natomiast nieumiejętność poprawnego pisania i czytania jest traktowana „z automatu” jako pi...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI