TEN, KTO MYŚLI O SOBIE

Wstęp

Ten sam człowiek w tej samej sprawie może mieć różne zdania. Jak to możliwe? Ilu nas jest? Dlaczego każdego dnia po obudzeniu się nie dociekamy, kim jesteśmy?

W pewnym czeskim ośrodku szkoleniowym przepracowuje się problem utraty przez lekarzy wrażliwości na śmierć i cierpienie. Jest to dość częsty i znany objaw zawodowego wyczerpania. Jedno z ćwiczeń polega na symulowaniu własnej śmierci. Uczestnicy szkolenia odpowiadają na pytanie: „Kim jesteś?”. Odpowiedzi zapisują na kartkach i ustalają, która rola jest ważniejsza. Potem następuje „umieranie”. Umieranie z psychologicznego punktu widzenia to tracenie, rozstawanie się także z tym, kim się jest. Uczestnicy trzymają w dłoni karteczki opisujące, kim są (od najmniej ważnej do najważniejszej). Prowadzący „ogłasza umieranie”, a oni rozwierają palce i kartki spadają na podłogę. Po utracie kolejnych tożsamości znów pojawia się pytanie: „Kim jesteś?”. Rzadko się zdarza, aby odpowiedzi przed i odpowiedzi po „umieraniu” były takie same. Często różnią się treścią, a zawsze różnią się co do porządku ważności. Ludzie są ci sami, mają te same doświadczenia, a jednak coś się zmienia.

Minister rodzicem

Ministra oświaty spytano, czy szkoły powinny zatrudniać ochroniarzy. Odpowiedział, że jako minister jest zdecydowanie przeciw, ale jako rodzic gotów jest to poprzeć. Ten sam człowiek w tej samej sprawie ma różne zdania. Jak to możliwe? Ilu nas jest? Dlaczego każdego dnia po obudzeniu się nie dociekamy, kim jesteśmy? Dlaczego na to samo pytanie odpowiadamy na wiele sposobów? Czy co chwilę jesteśmy kimś innym?
Hazel Marcus zaproponowała koncepcję wielu możliwych „ja”. Niektóre z nich są bardziej realne (ja jako studentka), inne bardziej fantastyczne (ja jako rekordzistka świata w skoku w dal), jeszcze inne zupełne irracjonalne (ja jako anioł). Gdyby zająć się tylko realistycznymi możliwymi „ja”, i tak jest ich wiele. Potrafimy nie tylko powiedzieć, kim jesteśmy, ale też przypomnieć sobie, kim bywamy, i wyobrazić, kim moglibyśmy lub chcielibyśmy być. Choć każdy z nas pełni wiele ról, pozostaje w związku z różnymi grupami społecznymi, wykonuje rozmaite czynności, to nie jest tak, że charakteryzując siebie, przywołujemy to wszystko w świadomości. To niemożliwe (bo zasoby pamięci operacyjnej są za małe) i niepotrzebne. A czasem może być nieadekwatne. Humorystyczne efekty wywoływało dochodzenie prokuratora Starra w sprawie Bill Clinton – Monica Levinski. Starr zakładał, że prezydent USA nie może wyjść z roli prezydenta nawet w sytuacjach intymnych. Tymczasem jednym z przejawów społecznej kompetencji jest umiejętność godzenia własnej tożsamości z wymaganiami sytuacji i sięgania do tych aspektów tożsamości, które w danych okolicznościach są najlepiej dobrane.

Wynalazek „ja”


„Ja” jako przedmiot obserwacji jest stosunkowo późnym wynalazkiem człowieka. Igor Kon sugeruje wręcz, że przedmiotowe „ja” to produkt europejskiego chrześcijaństwa z jego praktykami rachunku sumienia i ukształtowało się na początku odrodzenia. Czasem wprost koncentrujemy się na sobie, na przykład wtedy, gdy poddajemy się samokontroli, monitorujemy własne zachowania, swój wygląd czy swoje myśli. Inną formą poznawania siebie jest porównywanie „ja” realnego (taki jestem) z „ja” idealnym (taki pragnę być). Wymaga to oczywiście bardzo silnej koncentracji na „ja”. Wiedzę o sobie czerpiemy też z informacji o nas pochodzących od innych ludzi albo z rezultatów zadań – które z nich ud...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI