ŚWIAT ODCZAROWANY

Wstęp

Nowoczesna nauka odebrała światu i naturze aurę tajemnicy i magii – ubolewa MICHAŁ BUCHOWSKI.

Kiedy dziś mówimy o związkach nieświadomości i świadomości, to z jednej strony przywołujemy teorie Zygmunta Freuda, a z drugiej przytaczamy reklamę jako dziedzinę, w której rzeczone związki są powszechnie i realnie wykorzystywane.Skojarzenia to słuszne, albowiem Freud z pewnością zajmował się skomplikowaną relacją między tymi dwiema sferami naszej psychiki, do dziś identyfikowanymi przez psychologów jako zależne, lecz częściowo autonomiczne. Z kolei wiele badań nad reklamą pokazuje, iż stosowane w niej chwyty często dają się sprowadzić do oddziaływania na podświadomość. Ale czy relacja między nieświadomym a świadomym to tylko psychoanaliza, kompleks Edypa bądź Elektry, tłumione popędy seksualne i przede wszystkim techniki manipulacji? Z pewnością nie. Jeden z takich niedocenianych związków między nieświadomym i świadomym chciałbym... uświadomić.

Zgodnie z teorią Freuda, rolą kultury jest tłumienie i kanalizowanie naszych popędów, w szczególności seksualnych. Spychamy je do nieświadomości, co wywołuje wprawdzie niepokoje psychiczne, lecz pozwala żyć harmonijnie w grupie. Trudno sobie bowiem wyobrazić funkcjonowanie społeczeństwa, w którym każdy robi to, na co ma ochotę, zwłaszcza w tak delikatnej materii, jak współżycie seksualne i prokreacja. Zwróćmy uwagę, jak wieloma ścisłymi tabu obłożona jest owa sfera. W cywilizacji Zachodu to nie tylko system zakazów i nakazów regulujących dopuszczalne relacje płciowe i związki małżeńskie, ale także cała obyczajowość powstrzymująca nas od mówienia o „tych” sprawach swobodnie,co z pewnością zawdzięczamy dość restrykcyjnej moralności chrześcijańskiej.

Wprawdzie rewolucja seksualna lat 60. minionego stulecia zmieniła w tym względzie sporo, a czasy „moralności socjalistycznej” (nie mniej pruderyjnej niż ortodoksja purytańska) mamy już szczęśliwie za sobą, to jednak „te” tematy wciąż pozostają tabu, a rozmowy rodziców z dziećmi o tym, jak „robią to motylki”, pozostają wyjątkiem. Nie mówimy o seksualności publicznie i w „towarzystwie”. Nasza kultura stwarza jedynie rytualne wentyle dające ujście naszym erotycznym fantazjom – w postaci dowcipów powtarzanych w gronie dorosłych przyjaciół na zakrapianych alkoholem przyjęciach bądź zgoła niewerbalnego folgowania sobie w zepchniętych do podziemia specjalnych instytucjach zwanych w Polsce, jakże eufemistycznie, salonami masażu.
Wniosek z rozważań Freuda jest więc taki, że kultura ujarzmia w nas zwierzę. Niezaprzeczalna mnogość kultur skłania jednocześnie do konkluzji, iż sposobów owego ujarzmiania może być wiele.

Na przykład amerykańska antropolog Margaret Mead, znana z pionierskich, prowadzonych w okresie międzywojennym badań nad dojrzewaniem i wychowaniem młodzieży na Samoa i Manus, zaskoczona była swobodą, z jaką w społecznościach tych mówi się o dojrzewaniu i sprawach współżycia płciowego, oraz tym, jak swobodnie podchodzi się do kwestii seksu.

Ale miało nie być o Freudzie i reklamie, która tak chętnie odwołuje się w swych aluzjach do obłożonych tabu skojarzeń seksualnych. Otóż chciałem mówić o nowożytnej kulturze Zachodu. Postrzega się ją jako twór rewolucji kapitalistycznej i idącej z nią w parze rewolucji naukowej, jakie n...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI