ŚWIADOMOŚĆ I TO, CO POZA NIĄ

Wstęp

Granice między świadomością i nieświadomością nie są ostre. Dlatego Donald Hebb, odnosząc się do sporu „świadome czy nieświadome”, zauważył, że przypomina on spór o to, czy pole prostokąta zależy od długości jednego boku, czy też może zależy od długości boku drugiego. Donald Hebb, odnosząc się do sporu "świadome czy nieświadome", zauważył, że przypomina on spór o to, czy pole powierzchni prostokąta zależy od długości jednego boku, czy też może od długości boku drugiego – pisze WIESŁAW ŁUKASZEWSKI.

Pewna pani, atakowana przez swojego partnera z powodu domniemanej nielojalności, powiedziała: „Co ty ode mnie chcesz, przecież ja jestem grzeszna dziewczynka”. Ani ona sama, ani jej partner nie zauważyli tego przejęzyczenia. Pewnie chciała powiedzieć, że jest grzeczną dziewczynką. Trudno przypuścić, że autorka tej wypowiedzi była nieświadoma, a przecież zarazem zrobiła coś, co z pewnością wymknęło się jej spod kontroli. Donald Olding Hebb, znakomity kanadyjski psycholog, napisał, że „terminy »świadomy« i »świadomość« mogą być całkiem użyteczne, jeżeli stosuje się je ostrożnie”. Niestety, o tę ostrożność bynajmniej nie jest łatwo. Problemy z pojmowaniem świadomości, spory na temat granicy między świadomym i nieświadomym sięgają początków psychologii. Co więcej, u swojego zarania była ona wiązana ze świadomością w szczególny sposób. Brała bowiem za swój przedmiot treść ludzkiej świadomości, a więc to, co dostępne było człowiekowi w introspekcji. I tu pojawił się pierwszy impas. Bo świadomość miała badać świadomość (zatem siebie samą), i to z pomocą świadomości jako narzędzia poznania. Nic więc dziwnego, że pojawiły się głosy krytyki tak silne i stanowcze, zarazem tak przekonujące, że problematyka świadomości na całe lata zeszła na plan drugi. Psychologia bazująca na badaniu procesów świadomych została wzięta w kleszcze z jednej strony przez Zygmunta Freuda i jego uczniów, z drugiej zaś przez Iwana Pawłowa i Johna Watsona oraz ich następców. Freud kwestionował istniejący sposób uprawiania psychologii, wskazując przede wszystkim na to, że wiele ważnych zjawisk psychologicznych dokonuje się poza świadomością. Według niego, choć ludzie na ogół wiedzą, co robią, to rzadko zdają sobie sprawę z tego, dlaczego robią to właśnie, a nie coś innego. Jakkolwiek sporo argumentów przytaczanych przez Freuda możemy dziś uznać za przesadne, to pokazały one, że traktowanie psychologii jako nauki o świadomości jest podejściem zbyt wąskim, bo przecież istnieją także ważne z perspektywy psychologicznej mechanizmy nieświadome, szczególnie zaś nieświadoma motywacja zachowania. Głównym zadaniem psychologii miało stać się według Freuda badanie tych nieświadomych mechanizmów.

Zwolennicy teorii Pawłowa oraz amerykańscy behawioryści zaatakowali psychologię świadomości z całkowicie innych pozycji. Skoncentrowali się bowiem na metodzie badania, a nie na jego przedmiocie (choć i do tego potem doszli). Zauważyli, że odwołując się do osobistych zeznań, analizy własnej świadomości, w żadnym stopniu nie możemy zapewnić obiektywności badania. Obiektywnie można zaś mierzyć – powiadali behawioryści – to tylko, co jest obserwowalne, czyli na przykład fizyczne właściwości środowiska (np. ciepło czy zimno), jak długo wytrzymuje człowiek pozbawiony możliwości zaspokojenia swoich podstawowych potrzeb (np. ile czasu wytrzyma bez jedzenia), liczbę wykonanych czynności, wielkość przeszkody pokonywanej na drodze do zaspokojenia potrzeby. Cała reszta leżała zdaniem behawiorystów poza kontrolą psychologów. Postulowali zatem, aby psychologia zajęła się zachowaniem i jego warunkami fizycznymi, zaś takie kwestie, jak świadomość czy myślenie, pozostawiła całkowicie na boku jako niedające się zbadać. Wnet jednak okazało się, że psychologii trudno się obejść bez odwołań do świadomości. Zarówno zwolennicy Freuda, jak i zwolennicy Watsona pełnymi garściami korzystali z danych pochodzących z introspekcji, co przeszkadzało im odsądzać ją od czci i wiary.

Przez długi czas problemy związane ze świadomością pozostawały w zawieszeniu – do momentu rozpoczęcia badań nad obronnością percepcyjną. Pojawiło się bowiem pytanie, czy można unikać czegoś, o czym się nie wie. Odpowiedê brzmi: tak. Świadczy o tym wiele odruchów obronnych (choćby êrenicy czy powiekowy). Okazuje się jednak, że w pewnych warunkach dotyczy to także informacji. Dowodzą tego klasyczne badania nad obronnością percepcyjną.
W roku 1949 Jerome Bruner i Leo Postman stwierdzili, że podprogowa ekspozycja bodêców budzących emocje wywołuje w pewnych warunkach skrócony czas reagowania, w innych natomiast czas ten się wydłuża. Jako bodêce stosowali słowa, które wówczas były tabu (a dziś są to zasadnicze treści większości tekstów śpiewanych przez amerykańskich raperów oraz treści dialogów bohaterów filmów akcji). Różny czas reagowania na nie zinterpretowali jako dwie formy
percepcyjnej obronności – wyparcie i uwrażliwienie.

Wiele póêniejszych badań potwierdziło spostrzeżenia Brunera i Postmana. Pokazały, że bodêce emocjonalnie nasycone – z wyjątkiem zagrażających – generalnie są gorzej spostrzegane (wymagają więcej czasu, lepszego oświetlenia) niż bodêce neutralne. Oznacza to zdolność do reagowania na bodêce, których istnienia nie jesteśmy świadomi. Zatem człowiek może w sposób ukierunkowany reagować na coś, co pozostaje poza jego świadomością. To bardzo ważne odkrycie. Wiele innych badań – nad nastawieniami (gruzińskie), nad sugestią pohiponotyczną (amerykańskie) czy nad nieświadomym przetwarzaniem (amerykańskie i polskie) – pokazało, że uświadomienie sobie bodêca nie jest warunkiem koniecznym do sensownego i ukierunkowanego reagowania. John Bargh i jego współpracownicy wykazali, że jeśli aktywizuje się badanym schemat (przepis) zachowania uprzejmego, przejawiają oni większą gotowość do uprzejmości. Natomiast uaktywnienie w nas stereotypu człowieka starego s...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI