SUMIENIE W GABINECIE TERAPEUTY

Wstęp

Jeśli dostrzegamy „funkcję sumienia” u pacjenta, czyli zdolność do dokonania wolnego wyboru, musimy respektować ten wolny wybór, a więc „wolność sumienia”. Psychoterapeuta musi respektować wolność wyborów dokonywanych przez pacjenta.

Odnoszę wrażenie, że kłopotem współczesnego człowieka jest swoisty przerost wolności sumienia. Wiąże się on z powszechnym w globalnej kulturze zakwestionowaniem autorytetów moralnych i pedagogicznych. „Ja sam decyduję o moim życiu”, „Nikt mi nie będzie mówił, jak mam żyć ani jakie decyzje podejmować” – oto wypowiedzi charakterystyczne dla tej tendencji kulturowej. Są one powtórzeniem motywu grzechu pierworodnego, tym razem nie tylko w odniesieniu do Boga, ale do wszystkich instytucji i osób, które mogłyby te osobiste decyzje i wybory jakoś regulować. Tym niemniej człowiek współczesny nie przestaje przecież wybierać, podejmować decyzji. Nie przestaje również dokonywać prób ich uzasadnienia. Jednak język, jakim się w tym celu posługuje, nie jest już językiem etyki – człowiek współczesny odrzucił go jako język owych autorytetów, których się pozbywa. Mówi natomiast o „osobistym szczęściu”, „spełnieniu się w życiu”, „rozwoju osobistym”, „wykorzystaniu wszystkich możliwości”, „przeżyciu miłości życia”.

Ta „zmiana języka” powoduje, że innych spraw dotyczy osąd swojego zachowania, czyli to, co określaliśmy jako „poczucie winy” czy „wyrzut sumienia”. Współczesna dziewczyna może oskarżać siebie z powodu nadmiernego jedzenia, które prowadzi do tego, że nie jest taka, jaka chciałaby być. Młody człowiek miewa poczucie winy, że nie dość intensywnie pracuje i zbyt wolno pnie się po szczeblach kariery. Matka – że zbyt mało „inwestuje” w dziecko. Pozostają podobne przeżycia emocjonalne, choć zmieniają się tematy i – co najistotniejsze – układ odniesienia dla dokonywanych wyborów. Człowiek współczesny zdaje się mówić: „Sam będę zrywał owoce z drzewa wiadomości dobrego i złego, dziękuję za przetwory!”. A pacjent psychoterapeuty wyraża tę tendencję być może silniej niż człowiek przeciętny: po pierwsze – jego trudności w relacjach z ludźmi wyostrzają sprzeciw wobec autorytetów, po drugie – zmaganie się ze sobą zwiększa świadomość wewnętrznych motywów, nawet jeśli przedstawiają się one raczej jako dylematy czy rodzące cierpienie nierozwiązywalne problemy.
A jednak natura ludzka jest tak skonstruowana, że człowiek nie potrafi samotnie stawić czoła życiowym wyborom. Mniej lub bardziej otwarcie poszukuje rad, czy nawet autorytetów, bo gubi się w swojej samotności. Tym bardziej, że globalna kultura zasypuje ogromem „możliwości” i „opcji”. Komputer jest tu dobrym modelem. Kto, nawet jeśli jest specjalistą komputerowym, może z ręką na sercu powiedzieć, że w sprawach korzystania z tego urządzenia nigdy nikogo się nie radzi? Wręcz przeciwnie – w przestrzeni rzeczywistej i wirtualnej aż szumi od pytań i porad. Dawniej indywidualne autorytety (mistrzowie duchowi) bądź instytucje (np. kościoły) pomagały w stopniowym dojrzewaniu sumienia, w dorastaniu do trudnych wyborów. Robiły to lepiej lub gorzej, ale człowiek nie był pozostawiony sam sobie. Dziś taka samotność jest regułą.

...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI