Jak to jest być kobietą, matką, partnerką i liderką w biznesie jednocześnie? Jak osiągnąć balans pomiędzy tymi rolami? Czy balans jest w ogóle możliwy do osiągnięcia, czy to tylko modne, medialne słowo bez pokrycia w realnym życiu?
Zacznę od tego, że balans nie istnieje. To słowo, które ładnie wygląda w publikacjach. Balans oznacza, że równomiernie rozkładamy czas i uwagę na wszystkie role, które pełnimy w życiu, na przykład: 4 godziny jestem matką, 4 godziny przedsiębiorczynią, 4 godziny partnerką, 4 godziny liderką… a resztę czasu śpię. Tak to nie działa. Po prostu czasami bardziej skupiamy się na jednej roli, która w danym momencie jest priorytetowa.
To jest kwestia życia zgodnego z wartościami, naszych wyborów i decyzji: co w danej chwili jest istotne i ważne. Praca z priorytetami oraz zdrowa ocena sytuacji są tutaj kluczowe. Raczej powiedziałabym: żyj zgodnie ze swoimi wartościami i priorytetami, a pod to układaj swój harmonogram dnia, tygodnia, miesiąca czy roku. Jeżeli priorytety wchodzą w konflikt, kierujemy się wartościami. Na ich skali zawsze znajdzie się coś ważniejszego – może to być rodzina (np. chore dziecko) lub rozwój, pieniądze (np. kryzys w firmie).
Chcę, by to było dobrze zrozumiane: jeśli dziecko jest chore, należy się nim zająć, ale to nie oznacza, że tylko matka musi iść na zwolnienie. Z kolei gdy firma przechodzi kryzys, nie rzucamy wszystkiego, by ją ratować – żyjemy i równocześnie rozwiązujemy sytuację kryzysową.
Życie zgodne z wartościami oznacza, że te wartości są nasze, a nie narzucone „z góry” (wtedy są to powinności, nie wartości). Priorytety zmieniają się w zależności od etapu życia. Bycie wystarczającą jest z tym ściśle powiązane, ponieważ zbyt często mamy wyrzuty sumienia i samobiczujemy się, gdy czujemy się „niewystarczające” – najczęściej w wyniku opinii innych, które osadzają się w naszych głowach.
Prawie 70 proc. respondentek badania „Bizneswoman Roku: Polki i przedsiębiorczość 2023” twierdzi, że prowadzenie firmy jest trudniejsze niż 4 lata temu. Co trzecia badana bardziej stresuje się w pracy niż rok temu. Co nas tak stresuje?
Przede wszystkim żyjemy w trudnych czasach. Świat jest „do BANI”. Ten akronim pochodzi od angielskich słów:
- Brittle – kruchy,
- Anxious – niespokojny,
- Non-linear – nieliniowy,
- Incomprehensible – niezrozumiały.
Życie w świecie pełnym zmienności, napięć i nieprzewidywalności nie jest łatwe. Wpływa to na kondycję psychiczną ludzi, w tym przedsiębiorczych kobiet. Z badań wynika:
- Według raportu ZUS „Absencja chorobowa w 2021” co dziesiąty pracownik w Polsce przebywał na zwolnieniu lekarskim z powodu problemów psychicznych.
- Raport „Pracodawcy RP i ZUS” wskazuje, że aż 85% pracowników w Polsce doświadcza wypalenia zawodowego.
- Według Deloitte koszty związane ze zdrowiem psychicznym mogą do 2030 roku sięgnąć ponad 6 bilionów dolarów rocznie.
To są fakty. Głównym czynnikiem wpływającym na naszą odporność psychiczną jest stres. Wiele przedsiębiorczyń zostaje „sama na szczycie” ze swoimi problemami, bo mąż, rodzina czy znajomi mówią: „Uprzedzaliśmy, że sobie nie poradzisz”. Myśli przestają nas wspierać – zaczynają ciążyć, bo przecież miało być perfekcyjnie, a nie jest.
Czyli sporo problemów zaczyna się w naszych głowach?
Dokładnie. Kluczowe jest to, co i jak o sobie myślimy.
Zatem może same od siebie za dużo wymagamy i w dużej mierze stresuje nas nasz własny perfekcjonizm?
Nazywam perfekcjonizm cichym zabójcą pewności siebie.
Dlaczego aż tak negatywnie?
Jeśli coś nie będzie idealne (w rozumieniu perfekcjonistki), nie nadaje się do publicznego pokazania – czy to oferta, produkt, strona internetowa, reklama. A umówmy się: mało co jest obecnie idealne. Perfekcjonizm może być również przyczyną prokrastynacji. Dla wielu z nas odwlekanie jest bardzo stresujące. I tak: z jednej strony mamy Panią Idealną, a z drugiej – Panią Wiecznie W Niedoczasie. Do tego dochodzi presja społeczna (kobieta i biznes? To przecież dwie rzeczy, które „słabo” korelują ze sobą), syndrom oszustki (poczucie bycia niewystarczającą).
Nie wiem jak Ty, ale ja czuję się strasznie zmęczona samym mówieniem o tym. A teraz wyobraź sobie, jak często takie myśli kiełkują w naszych głowach. To prowadzi do głębokiej frustracji, a czasami nawet depresji.
Czy można to zatrzymać i zmienić?
Oczywiście. Zawsze jest dobry moment, by zrobić pierwszy krok.
Kilka miesięcy temu serwis Money.pl pisał o luce płacowej między kobietami a mężczyznami: „Okazuje się, że zamiast 4,5-procentowej nierówności mamy poziom 10,4 proc., przy średniej unijnej wynoszącej 11 proc.”. Natomiast według danych CEIDG z początku 2023 roku ponad 0,94 miliona kobiet jest właścicielkami aktywnie działających jednoosobowych działalności gospodarczych. Mężczyzn prowadzących ten rodzaj biznesu jest prawie 1,8 miliona. To zniechęcające dane. Jak w takiej rzeczywistości znaleźć motywację do rozwoju i osiągania sukcesu?
Mimo że mniej kobiet prowadzi firmy, ich liczba systematycznie rośnie, co jest pozytywnym zjawiskiem.
Co do motywacji – nie jest ona związana z płcią. Motywacja wynika z preferencji zawodowych i cech osobowościowych. Są kobiety, które mają smykałkę do biznesu, i takie, które preferują pracę na etacie – i świetnie się w niej realizują.
Są kobiety, które świetnie radzą sobie z prowadzeniem firm, ale są też takie, które zamykają swoje biznesy, gdy przestają być opłacalne. I to jest bardzo dobra decyzja, aby nie popaść w spiralę długów.
W prowadzeniu biznesu kluczowy jest pomysł, strategia i dobrze określona grupa odbiorców. Bez tego – niezależnie od płci – trudno o sukces.
Co do luki płacowej – jest ona faktem i moim zdaniem wciąż niedoszacowana. Kobiety na wysokich stanowiskach nadal zarabiają mniej od mężczyzn. Często o tym nie wiedzą albo wiedzą, lecz się na to godzą.
Motywację można znaleźć na różne sposoby – od wsparcia mentorskiego po udział w kręgach kobiecych. Ważne, aby znaleźć sprzyjające środowisko lub osobę, która będzie nas wspierać. A w sytuacjach kryzysowych nie należy bać się prosić o pomoc. Samotność na szczycie doskwiera zarówno przedsiębiorczyniom, jak i kobietom na wysokich stanowiskach.
Kobiety chętnie mówią o siostrzeństwie i solidarności, ale nie zawsze te idee idą w parze z rzeczywistością. Widać to czasem w miejscach pracy, zwłaszcza w zespołach wielopokoleniowych. Jak zapanować nad tymi różnicami i co zrobić, aby kobiety różnych pokoleń czerpały od siebie nawzajem?
To wynika z różnic pokoleniowych, wartości i przekonań. Kobiety starszego pokolenia często inaczej postrzegają powinności. Na przykład 60-letnia kobieta, aktywna zawodowo, może mieć inny obraz roli kobiety niż 30-latka. Starsze pokolenia, zwłaszcza z obszarów wiejskich, nadal widzą kobietę głównie w roli matki i opiekunki ogniska domowego. Tymczasem współczesne 30-latki częściej postrzegają swoją rolę przez pryzmat kariery zawodowej, odkładając na później decyzje o macierzyństwie czy małżeństwie.
Jeśli jednak spotykają się w pracy, to obie grupy – niezależnie od różnic – uznają, że życie zawodowe jest ważne.
A co z różnicami w podejściu do autorytetów?
Dla starszych pokoleń autorytet, zwłaszcza przełożonego, był istotnym elementem funkcjonowania zawodowego. Przykładowo osoby z pokolenia X uznawały autorytet przełożonego z racji jego pozycji w hierarchii. Tymczasem młodsze pokolenia, w tym obecne 30-latki, traktują przełożonego jako równego kolegę czy koleżankę z pracy.
Wierzę, że młodsze pokolenia znacząco wpłyną na transformację przywództwa w firmach. „Stare zasady” już się nie sprawdzają.
No bo kto zostanie z dziećmi, jak mama pojedzie na delegację? A obiad nagotowałaś im na te 3 dni? (śmiech)
Sama nie raz słyszałam takie „troskliwe” pytania. To nie zła wola, tylko schemat myślenia.
Czasami te różnice widać także w stylu zarządzania. Kobiety starszego pokolenia, funkcjonujące w „męskim biznesowym świecie”, musiały mocno walczyć o swoją pozycję. Często przejmowały męski styl zarządzania – szorstki, czasem autorytarny. To bywa źródłem konfliktów, o czym często mówię podczas szkoleń z zarządzania zespołami wielopokoleniowymi. Cały czas uczymy się siebie nawzajem. W końcu wszyscy jesteśmy ludźmi – z różnymi charakterami.
A czy jest jakaś recepta, by z tych różnic wynikało coś wartościowego?
Najlepszą metodą integracji kobiet z różnych pokoleń jest mentoring. To sposób dzielenia się wiedzą i doświadczeniem, który wspiera zarówno młodsze, jak i starsze pokolenia. Mentoring pomaga zrozumieć różnice pokoleniowe, style uczenia się, myślenia i działania. Dzięki niemu buduje się mosty.
Starszy, bardziej doświadczony pracownik ma ogromny zasób wiedzy na temat procedur, specyfiki firmy i sposobów działania. Z kolei młodszy pracownik wnosi świeże spojrzenie, znajomość nowoczesnych technologii i ich użytkowej przydatności.
Obie strony korzystają z wymiany wiedzy i doświadczeń, a zyskiem jest także relacja, która się między nimi buduje. Szacunek rodzi się, gdy zamiast mówić: „Patrz, młody, jak to się robi”, zapytamy: „Pokaż, jak Ty to widzisz”.
W wielu organizacjach najbardziej newralgicznym elementem jest komunikacja oraz budowanie kultury opartej na szacunku i różnorodności. W tym kontekście mentoring i tzw. reverse mentoring (odwrócony mentoring) są niezwykle skutecznymi metodami. Uważam, że to najlepsze rozwiązania na obecne czasy.
W swojej działalności mocno nawiązujesz do hasła „Jesteś wystarczająca”. Regularnie organizujesz inicjatywy skierowane do kobiet, które na co dzień zmagają się z wewnętrznymi barierami.
Wychodzenie z gorsetu nakazów, zakazów i społecznych schematów, które przez dziesięciolecia narzucały kobietom jedną rolę – matki i opiekunki – zajmie nam trochę czasu. Kulturowe i społeczne uwarunkowania mocno wpłynęły na poczucie własnej wartości kobiet. Wiele z nas nadal rezygnuje ze swoich zawodowych ambicji na rzecz oczekiwań rodziny czy otoczenia.
Czyli mamy poczucie winy, że realizujemy się zawodowo?
Tak, zdecydowanie. Kobiety często czują, że nie są wystarczająco dobre, mądre czy atrakcyjne – i niestety znów wkracza tu syndrom oszustki.
Na szczęście nurt „be enough” coraz mocniej przebija się do świadomości. W grudniu 2023 organizowałam trzydniowe wydarzenie online pod tym hasłem, w którym wzięło udział ponad 1200 kobiet. W grudniu 2024 odbędzie się II edycja wydarzenia. W poprzednim roku gościłyśmy m.in. aktorkę Joannę Brodzik, która poruszająco opowiadała o… wstydzie.
Wstyd jest wciąż narzędziem wykorzystywanym do ograniczania kobiet – ich aspiracji do niezależności, wolności, samostanowienia i bycia takimi, jakie chcą być. Na szczęście młode pokolenie kobiet patrzy na te kwestie inaczej.
Co blokuje kobiety w podjęciu decyzji o założeniu biznesu?
Lęk: czy sobie poradzę? Czy nadaję się do tego? Brak wspierającego środowiska, brak pieniędzy czy przekonanie, że „u mnie w rodzinie tego nigdy nie było”.
Na warsztatach i podczas sesji mentorskich pracuję z kobietami nad przezwyciężaniem tych blokad. Jedną z najczęstszych są niewspierające myśli – często powiązane z niską samooceną, brakiem asertywności, porównywaniem się do innych czy przejmowaniem opinii otoczenia.
W programie „Jesteś wystarczająca” uczestniczki krok po kroku przechodzą przez proces zmiany myślenia. Program trwa pół roku i poprzedzony był pilotażem, który sprawdził jego skuteczność.
Pierwszym etapem jest warsztat „Z miłości do siebie bądź wystarczająca”, podczas którego uczestniczki określają swoje wartości. Następnie każda wyznacza cel, nad którym będzie pracować w trakcie programu.
Czasami odnoszę wrażenie, że mimo lęków i barier ślepo gonimy za sukcesem. W pewnym momencie same nie wiemy, za czym biegniemy, ale czujemy przymus. To powoduje napięcie, frustrację i zniechęcenie. Jak uniknąć tej pułapki?
To, o czym mówisz, nazywamy syndromem FOMO (fear of missing out) – lękiem przed pominięciem. To obawa, że coś ważnego nas ominie. Czujemy, że musimy biec za innymi, by nie zostać w tyle.
Często wynika to z braku jasno określonych celów i odpowiedzi na pytanie: co jest dla mnie naprawdę ważne? Sukces dla każdego oznacza coś innego.
Warto znaleźć swoją definicję sukcesu i zrozumieć, co daje nam szczęście. Kluczem jest praktyka doceniania siebie i uznanie, że to, co mam tu i teraz, jest w porządku. To istota filozofii „be enough” i klucz do udanego życia.