Stukanie się łokciami, czyli co zostało z tamtych lat

Wstęp

Wydarzenia Sierpnia ’80 były, jak napisał Ryszard Kapuściński, świętem podniesionych głów i wyprostowanych rąk, czyli czasem odzyskania dumy społecznej, narodowej i własnej podmiotowości. Pojawiła się więź międzyludzka. Podobnie było w dniach choroby i śmierci Jana Pawła II. Jaki mechanizm zadziałał i dlaczego teraz tego nie doświadczamy? Mówi się, że solidarność między ludźmi umarła. Czy takie zdarzenia mogą przeminąć bez śladu? Co się stało z tamtą solidarnością?

Odpowiedź na te pytania wykracza poza podstawową wiedzę psychologiczną, być może wykracza poza wszelką dotychczasową wiedzę. Jest to przede wszystkim obszar intuicji, spekulacji i domniemań, w których wiedza akademicka pełnić może funkcję pomocniczą, podpowiadając jakieś interpretacje, ale nie pozwalając na ich rzetelną weryfikację.

Mówimy o zdarzeniach wielkich i niecodziennych, o uniesieniach społecznych, być może częstszych w historii Polski niż wielu innych społeczeństw, ale nadal rzadkich. Co więcej, mówimy o doświadczeniach niedawnych. Zatem o czymś, co wciąż jest emocjonalnie świeże i z trudem poddaje się chłodnej analizie intelektualnej. Przeżycie chwil rzadkich i wielkich musi sprawiać, że wszystko, co po nich następuje, wydaje się – przez kontrast – małe i niekorzystnie odbiegające od przeżycia apogeum. Punktem odniesienia w ocenie stają się bowiem stany ekstremalne, a nie codzienne. Gdy stany ekstremalne wyznaczają standardy oceny, wszystko, co zdarza się między tymi stanami, musi wydawać się co najmniej wyblakłe. Tak działa mechanizm wartościowania. Jest to kwestia wysokiego „zakotwiczenia” samej oceny, a także znaku. W przypadku uniesień pozytywnych, o jakich mówimy, tworzą się nierealne oczekiwania, że stan ekstremalny pozostanie stanem średnim. A w każdym razie stany po zdarzeniu będą lepsze niż te przed. Z wyżyn tych oczekiwań to, co naprawdę następuje, staje się tym bardziej frustrujące. Nie dziwią zatem pełne żalu i rozgoryczenia wypowiedzi, także psychologów i socjologów, że wbrew nadziejom już miesiąc po śmierci Jana Pawła II powróciliśmy do dawnej codzienności, na przykład do „polskiego piekiełka” w polityce. Choć nikt tak naprawdę nie jest w stanie zmierzyć, czy piekiełko to, zwłaszcza w czasie kampanii wyborczej, byłoby w innym przypadku takie samo, czy też jeszcze większe, niż jest w tej chwili.

Sierpień ,80 i wiosna ,89 to zdarzenia tylko trochę podobne do śmierci i pożegnania Jana Pawła II – i w treści przeżyć, i w ich źródłach psychologicznych. W latach 80. zbiorowa tożsamość większości Polaków rodziła się w wyniku walki z totalitarnym aparatem władzy, zatem rodziła się z opisywanego przez klasyków psychologii społecznej zróżnicowania międzygrupowego: „my” – opresjonowane społeczeństwo, i „oni” – grupa rządzących. Zwycięstwo Sierpnia tworzyło tożsamość Polaka dumnego i biorącego sprawy w swoje ręce, z nadzieją patrzącego na budowaną przez siebie przyszłość. Ale także Polaka odważnego, a nie tchórzliwego. Odwagi wprawdzie trzeba...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI