Seks po raku może być lepszy

O tym, jak żyć pełniej po zakończeniu leczenia, z dr Moniką Łukasiewicz rozmawia Karolina Rogaska.

Materiały PR

Karolina Rogaska: Często narracja dotycząca raka piersi jest bardzo pesymistyczna – zakłada, że to dla kobiety koniec życia i nic dobrego już jej nie czeka. Pani w swojej książce Seks bez cycków staje w kontrze do takiego podejścia.

Monika Łukasiewicz: Mam wrażenie, że społecznie trochę tworzymy dla kobiet po raku swego rodzaju enklawę. Takie państwo w państwie. W jednym miejscu stawiamy te z tym doświadczeniem, w innym tak zwane „normalne”, zdrowe. Dla mnie rak piersi to po prostu choroba. Nie taka, z którą się walczy, a którą się po prostu leczy. Badania mówią, że jedna na osiem kobiet zachoruje na raka piersi, a 77% kobiet będzie żyła jeszcze długo ponad 5–10 lat po chorobie. Przeczytałam kiedyś fragment książki, w którym kobieta napisała, że to nie mastektomia, chemioterapia czy radioterapia były dla niej najgorsze. Najtrudniej jej było, gdy skończyła leczenie i po prostu… zaparzyła sobie kawę o pranku. Wtedy nagle pojawiło się u niej pytanie: i co dalej? I o tym jest moja książka. O tym, co dalej, kobieto… Po chemioterapii, operacji i radioterapii  często stosuje się przez 5–10 lat leczenie hormonalne. Skutki uboczne to wczesna menopauza, przybieranie na wadze i znaczne obniżenie libido.

Często nie uprzedza się kobiety o skutkach ubocznych takiej terapii. Stwierdzenie, że najważniejsze, że pani żyje, zabija na pniu wszystkie wątpliwości i pytania. Niektóre kobiety godzą się z założeniem, że tak  ma być   i trudno. Rezygnują z przyjemności i seksu na stałe. Po prostu.

Po leczeniu mogą się pojawić obrzęki limfatyczne, suchość pochwy, zaburzenia popędu czy stany lękowe. 

Często po prostu   kobiety cierpią w samotności. Żyjemy w czasach, w których kładzie się bardzo duży nacisk na samoakceptację. Ale jak zaakceptować, że przez obrzęk limfatyczny nie da się założyć bluzki. Suchość pochwy sprawia, że seks kojarzy się z nabijaniem na pal. Uważam, że takiej akceptacji nie powinno się wymuszać i kobiety mogą nie mieć na nią przestrzeni. Niech same decydują. Dajmy im tylko narzędzia do zmian i możliwości.

W książce pokazuje pani, że piersiom przypisuje się duże – nie tylko seksualne – znaczenie od wieków. Przymusowa ingerencja w nie może się odbijać na psychice. Jak sobie z tym radzić?

Temat rzeka. Ale mówiąc krótko, uważam, że aby zmienić i polepszyć życie kobiet po raku, trzeba przeorganizować cały system opieki zdrowotnej w Polsce. W państwowych szpitalach rzadko ktoś rozmawia z kobietami o estetyce po operacji, nie zastanawia się nad tym, czy piersi po założeniu implantu będą równe. O ile w ogóle założenie implantu jest brane pod uwagę.

I mówię to wszystko, będąc lekarzem. Po prostu dostrzegam, że w systemie jest za mało miejsca na empatię. Lekarze są przepracowani. Optowałabym za większą komunikacją ze strony środowiska medycznego. Kobietom powinno się dawać wybór, bo o ile dla niektórych całkowita mastektomia będzie w porządku, nie będą z tym miały problemu, to u innych wywróci całe życie do góry nogami.

Jednocześnie pokazuje pani, że tę sytuację życiową można potraktować jako przyczynek do większych zmian, choćby w obszarze seksualności. Sama podczas czytania zaczęłam się zastanawiać nad swoją sferą. 

Bo wbrew tytułowi ta książka jest dla każdej kobiety – tej z „cyckami” i bez. Napisałam ją, bo nie godzę się na pewien rodzaj traktowania kobiet. Mamy nie tylko przeżyć te trudne momenty, ale też możemy mieć po chorobie wspaniałe życie.  Albo po prostu mieć udane życie seksualne.

Jak nad swoją seksualnością pracować?

Po pierwsze uświadomić sobie, że jak ktoś miał mało udane życie seksualne przed rakiem, to takie będzie miał i po nim. Było źle, będzie źle. Było dobrze, będziemy chcieli dążyć do tego samego. Ważne, żeby to podkreślać. Po raku często chcemy kompletnie zmienić swoje życie. Sprawić, by stało się bardziej kolorowe, świadome. Wybieramy się w rajd motocyklem po Europie, przeprowadzamy się albo zmieniamy życie seksualne – odkrywamy gadżety, realizujemy fantazje erotyczne.

Problemy z tą sferą życia ma wiele kobiet, niezależnie od tego, czy chorowały, czy nie. Często to naturalne, że po wielu latach w związku pożądanie wygasa, zaczyna dominować rutyna. Tylko po raku mamy tę myśl, że było się blisko śmierci i zaczyna nam się chcieć coś zmienić. Widzimy, że teraz albo nigdy.

Pisze też pani, że 66% partnerów kobiet po leczeniu doświadcza zaburzeń erekcji, jednocześnie podkreślając, że nie muszą one oznaczać braku pożądania. 

O ile w Polsce rzadko się rozmawia z kobietami, to z ich partnerami już w ogóle. Taki mężczyzna de facto nie zna swojej partnerki w tym kontekście. Niewiele wie o mastektomii, raku, zabiegach czy leczeniu. Zostaje z tym sam i albo się poświęca, stara być bohaterem, albo ucieka od tematu, bo się boi. Nie wie, czy podczas seksu nie zrobi jej krzywdy, co ją boli, jak ma się zachowywać.

Ankieta przeprowadzona wśród Dunek po nowotworze piersi wykazała, że rozmowa od początku powinna się toczyć też z partnerem. Wszystko lepiej działa, gdy od razu wciąga się go w ten proces. Można też w tym celu skorzystać z terapii par. Bo te zaburzenia erekcji często występują na tle psychogennym. Niestety, u nas dominuje takie podejście, że lepiej ukryć niewygodne rzeczy, przemilczeć, bo tak łatwiej.

Znajoma miała raka piersi. Nie chciała nawet, by partner odwiedzał ją w szpitalu. Bała się, że przez to zmieni się jego podejście do niej i w perspektywie utrudni zbliżenia. Po czasie mówiła, że ta postawa przyniosła jej wiele trudności. I w końcu się z nim rozstała. 

W ogóle często – wbrew stereotypom – to nie partnerzy odchodzą, a właśnie kobiety. Szukają przeciwwagi dla lęku przed śmiercią i jeśli związek był słaby, to go kończą. Po raku życie jest inne. Dotyka się najbardziej atawistycznych lęków. I właśnie na tym lęku można się wybić, jak na trampolinie.

Zaczyna się żyć pełniej?

Rak może być znakiem „Stop” w naszym życiu, motywować do zmian. Może, ale nie musi. Bo nie chcę też mówić, jak to jest wspaniale zachorować, bo potem można zmienić życie. To byłaby głupota. Nowotwór to wciąż ciężkie przeżycie. Jako ludzie zawsze wolimy pozostać w sferze komfortu, choćby była ona średnia. Bardziej boimy się stracić niż mamy chęć na zyskiwanie. Rak nas z tej strefy siłą rzeczy wybija. Wtedy nieco łatwiej jest wybrać lepsze życie. Strach przed zmianą właściwie znika, bo i tak zmieniło się już bardzo dużo.

Można zadbać o jakość. O medytację, dietę, sport. Nie tylko o seks… 

Uważam, że seks jest na samym końcu góry lodowej, a na jej dnie jest właśnie dbanie o siebie. Te proste rzeczy, takie jak sport, sen czy codzienne rytuały. Małe zmiany, jak chociażby zmiana dźwięku budzika na przyjemniejszy. I to są rady właściwie dla każdego.

W książce wielokrotnie podkreśla też pani, że „seks po raku może być lepszy”. 

Tak, bo właśnie mamy motywację, by się nim zająć. Porównuję seksualność kobiet do autostrady z wieloma pasami, ślimakami, z położonym obok lotniskiem. Jest rozbudowana i skomplikowana. A jak wydaje nam się, że już wszystko o niej wiemy, to nagle na ulicę wychodzi John Malkovich. Czemu on? Bo symbolizuje ten element zaskoczenia. Po raku też można sobie na te zaskoczenia pozwalać. I warto to robić, bo to też forma dbania o zdrowie seksualne, które bywa traktowane po macoszemu.

W naszym kraju o wielu rzeczach nie wypada mówić: o masturbacji, o fantazjach erotycznych, o tym, że kobieta też może nie pożądać, bo partner się zaniedbał. U nas się myśli, że wystarczy, by mężczyzna był i już mamy mieć ochotę albo bez ochoty się oddawać. Tymczasem nas też kręcą bodźce wzrokowe, możemy nie chcieć kogoś, kto nam się po prostu nie podoba...

Tak, a popularne jest podejście: a pójdę z nim do łóżka, byle już dał mi spokój.

Serio? No tak, po prostu pokutują wieki trwania patriarchatu. Szkodzimy same sobie. Tymczasem nie jesteśmy skazane na nudne życie seksualne. Możemy z niego czerpać. Możemy wybierać. Możemy chcieć albo nie chcieć. Bo najlepsze jest dopiero przed nami. I o tym jest moja książka. O najlepszym życiu seksualnym dla kobiet z „cyckami” i bez.
 


dr Monika Łukasiewicz - Doktor nauk medycznych, ginekolożka i seksuolożka. Jest specjalistą położnictwa i ginekologii, specjalistą z seksuologii oraz endokrynologii ginekologicznej i rozrodczości. W 2010 r. otrzymała tytuł Fellow of the European Committee on Sexual Medicine (FECSM), prestiżową europejską specjalizację z seksuologii. Na co dzień pracuje w klinice leczenia niepłodności – Novum oraz w Dębski Clinic. Zajmuje się diagnostyką i terapią par niepłodnych, prowadzeniem ciąży oraz terapią zaburzeń seksualnych – zwłaszcza pochwicą, dyspareunią oraz onkoseksuologią. Szczególną opieką otacza także kobiety z niepełnosprawnością fizyczną i intelektualną. W 2020 r. założyła Fundację dr Moniki Łukasiewicz, w której pomaga i wspiera kobiety, które zachorowały na raka piersi.

Autorka książki „Seks bez cycków, czyli seks dobrze zaprojektowany”, która niedawno ukazała się nakładem Wydawnictwa Świat Książki.

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI