Właśnie ukazała się twoja kolejna książka ― Kto Ci ukradł marzenia? Dowodzisz w niej, a właściwie ostrzegasz, że po lekturze możemy spełnić je wszystkie. Czy to naprawdę jest możliwe?
POLECAMY
Definicja wszystkiego jest szalenie pojemna, pozwól więc, że zacznę od pytania: kto ma rację? Ten, kto twierdzi, że na nic nie masz wpływu, czy ten, kto mówi, że wszystko jest możliwe? Komu powinniśmy wierzyć i kogo słuchać? Pielęgnować w sobie wiarę we własne możliwości? Rozwijać siebie i swoje kompetencje? Stawać się coraz lepszym człowiekiem ― czy może od razu odpuścić albo cieszyć się z byle czego?
Czy każdy jest w stanie zawalczyć o spełnienie swoich marzeń, niezależnie od cech charakteru lub punktu, w którym się znajduje?
To ciekawe, ale właśnie o tym piszę ― że istnieje spora różnica pomiędzy spełnianiem marzeń wtedy, gdy jest się introwertykiem i gdy jest się ekstrawertykiem. Potrzebne mogą być różne strategie, inny zakres czasu, na pewno zupełnie inne podejście. Jednak efekt ― czyli rezultat przemiany wizji w zapisane marzenie, jako jeden z elementów #1000marzeń, wreszcie pracy nad nim, aby stworzyć plan, który zostanie zrealizowany ― jest tak samo możliwy.
Co z tymi, którzy lata młodości mają już za sobą? Czy marzenia zaglądają w metrykę?
To znowu zależy od tego, w co wierzymy. Możemy podejść do życia tak, że po pięćdziesiątym roku życia następuje koniec, emerytura lub renta, byle jaka, uboga, schorowana. A możemy spojrzeć na to inaczej. Choć człowiek posiada już wtedy ogromne życiowe doświadczenie, nauka czegoś nowego może być dla niego czymś bardzo dobrym. W ten sposób może całkowicie zmienić swoje życie i jego ostatnie dekady spędzić szczęśliwie, spełniając swoje marzenia.
Pokazujesz, że spełnianie marzeń to proces. Dajesz gwarancję, że po zastosowaniu się do twoich wytycznych zmienimy swoje życie?
Ha, zobacz, w jakim świecie żyjemy. Potrzebujemy gwarancji, że to, czym się zajmiemy, przyniesie efekty. A przecież to nie moje, lecz twoje życie, czyż nie? W moim przypadku metoda #1000marzeń od kilkunastu lat działa szokująco mocno. U moich klientów i fanów również. Żeby to teraz udowodnić, trzeba by rzucić piękne przykłady: drogie auta, prywatne posiadłości, miliony i takie tam. Sęk w tym, że są też marzenia o byciu wolnym, o wydobyciu z siebie talentu, o zmianie świata na lepszy. Trudno je przyłożyć pod linijkę i porównać. Trudno dochodzić, czy ich spełnianie ma sens. Sądzę, że po przeczytaniu książki sama podejmiesz decyzję, czy twoje marzenie i życie mają tak dużą wartość, że im szybciej się nimi zajmiesz w nowy sposób, tym lepiej.
Wspominasz też o noworocznych postanowieniach. Dlaczego ich nie realizujemy?
Mogę tylko gdybać, ponieważ nie siedzę w głowie każdego człowieka. Pewne jest, że większość noworocznych postanowień jest pisana na kolanie. Nie są poddawane procesowi, który opisuję w książce ― że najpierw wizja wędruje do DreamBOXa, pudełka z pomysłami, dopiero z niego co jakiś czas wybrane wizje przechodzą dalej i tworzą listę #1000marzeń, nad którą pracujesz w taki sposób, w jaki masz na to ochotę. Jednocześnie, używając kolejnego zestawu moich strategii, 4×Z, sprawiasz, że dobierasz kolejność do rodzaju i skali marzenia.
Przywołujesz w książce postać Rogera Bannistera, lekkoatlety, który jako pierwszy człowiek w historii przebiegł milę w czasie poniżej czterech minut. Poza nim nikt w to nie wierzył. Czy zatem ważne jest nastawienie? Czy nie tylko marzenie, ale i jego realizacja zaczyna się w głowie?
Według mnie nastawienie, czyli mentalność, jest wszystkim! To najważniejszy element, bez którego rano nie wstajesz, tylko obracasz się na drugi bok, nie myśląc o konsekwencjach zaspania. To ze złym zestawem mentalności przegrywamy w życiu. To bez odpowiedniego nastawienia nie robimy kariery, nie znajdujemy szczęścia i popadamy w zachowania kompulsywne.
Namawiasz do zapisywania, choćby czegokolwiek, by wyrabiać w sobie nawyk.
Wiele badań pokazuje, że człowiek, który poświęca czas na introspekcję, patrzy inaczej na siebie i świat. Przerabia wtedy sporo problemów w sposób bardziej świadomy, porządkuje myśli, lepiej planuje. Staje się bardziej skupiony i wie, czego chce, a czego nie w swoim życiu. Tak tworzymy własny „podręcznik użytkownika”, którego nie znajdziemy w żadnej księgarni. Dopiero z tymi danymi możemy iść dalej i cokolwiek na swój temat zrozumieć. To tak istotna kwestia, że ponad cztery lata temu stworzyłem Dziennik behawioralny, który pomaga porządkować życie i biznes. Nie tylko zmusza do notowania, ale i uczy nowych kompetencji. Kwartał po kwartale widzimy ― dzięki zapisywaniu „stanu gry” ― jak się zmieniamy my i nasze otoczenie. Bez notowania nigdy byśmy tego nie zauważyli i byli zdani na łaskę chwiejnych emocji.
Nawyk może jednak prowadzić do błędnych decyzji, prawda? A zatem które nawyki pomagają, a które przeszkadzają w spełnianiu marzeń?
Otóż to! W jaki sposób bez własnych danych mogłabyś podjąć dobrą decyzję? Musiałabyś się opierać na tym, co ktoś mówi na twój temat, na opinii, wiedzy, wnioskach kogoś, kto ma subiektywne zdanie. Tymczasem wystarczy przejrzeć własne zapiski, żeby zobaczyć, który nawyk nas osłabia, a który wzmacnia. Moi fani, robiąc zapiski tydzień po tygodniu, nie tylko namierzają swoje łańcuchy zachowań, lecz również ze wzmacniających nawyków tworzą coś istotniejszego ― rytuały, czyli zachowania, którym przydzielamy priorytet, na których się skupiamy i których istnienie celebrujemy. To daje nawet większe efekty niż jakiekolwiek dobre nawyki.
Samo marzenie, a nawet zapisywanie, nie wystarczy, prawda? Trzeba się jeszcze ruszyć ze wspomnianej przez ciebie ławeczki…
Jeśli pracujesz nad swoim marzeniem w odpowiedni sposób, to rośnie coś, co nazywam nasyceniem. Wtedy umysł zaczyna sam zachęcać cię do działania. Coraz częściej myślisz o danym projekcie, widzisz coraz więcej punktów wspólnych z innymi tematami, krok po kroku twoja determinacja rośnie. Co przekłada się na dużo szybsze wstanie z ławeczki, o której mówisz.
Kiedy czytałam o syndromie biedaka, nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że dotyka on wielu ludzi. Co więcej, jest wyjątkowo bliski naszej polskiej naturze…
Ech… Nawet mi nie mów. Wychowani w odpowiedni sposób, sięgamy gwiazd. Wychowani pokracznie, kulimy się pod krzesłem. Każdy z nas do pewnego momentu nie miał szans wybierać. Dorastając, otwierał drzwi do całkowicie nowego świata, dochodził do etapu człowieka, który może się sam przebudować. To jednak nie jest łatwe, ponieważ wcześniej trzeba nie tylko zdecydować, które mentalne schematy trzymają nas w miejscu, jakie nawyki nam przeszkadzają. Musimy również spojrzeć prawdzie w oczy: na jakim poziomie życia obecnie jesteśmy? Czy rządzi nami syndrom biedaka, czy kierujemy się bardziej racjonalnym i ciekawszym podejściem?
A więc: sky is the limit?
Wizja! Bez niej nie oderwiemy się od ubłoconej ziemi. Własna wizja siebie, świata i życia, w jakim chcemy uczestniczyć. Tli się gdzieś tam w sercu lub głowie. To ją rozdmuchujemy, by przemieniła się w jedno z #1000marzeń. A potem, krok po kroku nad nią pracując, dochodzimy do celu.
Jesteś zwolennikiem aktywnej postawy życiowej. Negujesz istnienie losu? Tego, że coś z niezrozumiałych przyczyn może się nie udać?
Los, karma, szczęście, przypadek, synchroniczność ― oczywiście, że istnieje! Tylko czy ma stuprocentowy wpływ na nas? Może, jak wynika z badań, które przeprowadziła Sonja Lyubomirsky, wpływa na nas tylko w kilkudziesięciu procentach. Może mamy wpływ tylko na dziesięć procent. Ba! Może zaledwie na jeden procent. To mnie zresztą najbardziej interesuje: co może się wydarzyć, jeśli skupię się na tym jednym procencie i będę go rozwijał?
Czy otoczenie, w jakim funkcjonujemy, ma znaczenie w procesie spełniania marzeń?
Oczywiście. Może nas blokować albo uskrzydlać. Nastawienie mentalne, przekonania, poziom syndromu biedy ― wszystko to sprawia, że albo w coś wspólnie wierzymy, albo coś razem z otoczeniem negujemy. Dlatego tak ważne jest, aby świadomie dobierać swoje dorosłe otoczenie.
Co zrobić, kiedy wszyscy są przeciwko nam? Jak chronić swoje marzenia?
Zejść z nimi do podziemia i pracować, jak każdy wizjoner, w spokoju, bez zbędnego obwieszczania światu, że zostaniemy kolejnym Billem, Markiem czy Stefanem, bez epatowania swoją przemianą i podniecania się mikroefektami. Skupić się na pracy nad sobą i przestać stękać, że nikt nam nie pomaga. Możliwe, że to kolejny życiowy test. Pokochajmy spędzać czas sami ze swoimi marzeniami, a gdy je zaczniemy kolejno spełniać, zamarzymy o relacjach z ludźmi, którzy nadają na tej samej fali.
A co zrobić, jeśli nie mamy już sił? Kiedy najlepszym wyjściem wydaje się odpuszczenie? Jak się zmotywować?
Opisujesz naturalny proces każdego z nas. Ja to mam, ty to masz, czytelnicy to mają. Na różnym poziomie, na różnych etapach odpuszczamy. Dlatego też, w wyniku analizy tego, co widzę, stworzyłem metodę #1000marzeń, która nas przed takimi stanami chroni. Gdy opadasz z sił, to nigdy nie jest tak, że brakuje ci ich dla wszystkich projektów naraz, prawda? Masz dość pracy zawodowej, ale w domu czeka ciekawe zajęcie. Jesteś zmęczona remontem, ale masz umówione spotkanie z kimś ciekawym lub czeka na ciebie nowa książka. Zawsze jest coś fajnego do zrobienia. W takim przypadku, gdy padasz na deski z jednym projektem, przepinasz się na kolejny. Masz ich aż tysiąc do wyboru!
A ty? Spełniłeś już wszystkie marzenia?
Te sprzed lat tak. I wtedy spotkało mnie coś, co opisuję w książce: nastał najbardziej dołujący okres w moim życiu. Nie wiedziałem, co dalej. Wcześniej nie sądziłem, że tak wiele moich marzeń ma szansę się spełnić, skupiłem się na codziennej pracy i nawet nie zauważyłem, że już dawno cała lista jest w pewnym sensie odhaczona. Jednak ten stan emocjonalny również jest potrzebny. Daje możliwość weryfikacji tego, co mamy. Tego, co nas otacza. Możemy wówczas zmienić priorytety i zacząć nowe życie ― co jest piękne i otwiera inne możliwości. Wtedy pojawiają się kolejne marzenia i jest co robić. Dlatego mam nadzieję, że przede mną jeszcze wiele marzeń do spełnienia, ponieważ najważniejsze to mieć ciekawe życie. A pewne jest, że żyjemy w ciekawych czasach. Nie wiem, czy łatwych, czy trudnych, ale bezsprzecznie intrygująco inspirujących. Dziękuję ci za wywiad, a czytelnikom za jego przeczytanie. Powodzenia każdemu z jego #1000marzeń!
Nie pozostaje mi już nic dodać. Spełniajmy zatem swoje marzenia!